**19**

41 3 0
                                    

Hawke wyszła z chatki i skierowała wzrok na męża. Akurat kończył trening z Bethany, który, jak sam stwierdził, był bardzo udany.

Bez słowa podeszła do niego i chwyciła za ramię.

– Musimy porozmawiać...

Elf spojrzał w jej oczy. Dobrze znał ten ton. Poważny, bez ani grama żartobliwej nutki. A przecież Hawke już taka była, że gdyby nie używałaby w swoim tonie żartobliwych nutek, zachorowałaby na jakąś poważną chorobę.

Tak więc elf spojrzał na córkę i nakazał, aby poszła się odświeżyć po treningu, a gdy byli już sami, usiedli przy płocie odgradzający ogród od reszty podwórka.

– Więc... – zaczęła niepewnie Hawke. – Pamiętasz, jak... Zabawialiśmy się, niczym dzikie wilkołaki, na łące...? – Uśmiechnęła się nieporadnie.

– Tak... – Elf zmarszczył brwi, robiąc zaintrygowaną minę.

– Bo tak jakby, wtedy... Prawdopodobnie jeden wygrał... – Zaśmiała się nie kryjąc niezręczności.

– Kto wygrał co? – Elf nie mógł zrozumieć o co może chodzić ukochanej.

– Życie... – Spojrzała na niego dyskretnie.

W momencie oczy Fenrisa zaczęły przypominać dwie złote monety. Na chwilę oniemiał, a kiedy się otrząsnął powiedział tylko:

– Chcesz mi powiedzieć, że wczoraj byłaś w mieście...

– ... U Uzdrowiciela. – dokończyła.

– I on powiedział Ci...– odparł, patrząc znacząco.

Hawke wzięła głęboki oddech.

– ... Że jestem w ciąży.

– W ciąży... – powtórzył, chyba niedowierzając.

Hawke ponownie spojrzała na niego ukradkiem i skrzyżowała ramiona.

– No wiesz... Liczyłam na jakąś żywszą reakcje.

– Oczekujesz czegoś konkretnego? – oznajmił spokojnie i uniósł brew nie mając pojęcia, jak miał zareagować.

– No nie wiem – Hawke machnęła ręką. – Zerwij się z miejsca, krzycz, zniknij gdzieś. Tak jak było to poprzednim razem. – odparła nie kryjąc wyrzutów.

– Poprzednim razem zaskoczyłaś mnie tą wiadomością. – odegrał się takim samym wyrzutnym tonem.

– A teraz to nie? Chcesz mi powiedzieć, że się tego spodziewałeś? – Ton Hawke z wyrzutnego stał się bardziej nerwowy.

– Nie – burknął, mocno marszcząc brwi.

I zabrakło jej argumentów. Chciała wyjść z kłótliwej sytuacji, rzucając jakimś niepoważnym tekstem, ale akurat żaden nie przychodził jej do głowy.

– Więc? – powiedziała po prostu.

– Więc co? – powtórzył elf, licząc na jasną odpowiedz.

– Nie wiem! – Nagle krzyknęła i schowała twarz w dłoniach.

No to po klarownej odpowiedzi. Elf głęboko westchnął, powoli pozbywając się gniewu i objął kapryśną ukochaną.

– Humorki się zaczęły... – westchnął nieznacznie.

– Jak widać... – mruknęła Hawke, gdy dotarło do niej, że oboje zaczęli się wykłócać z tak błahego powodu. – Przepraszam... – Spojrzała na niego ze skruchą.

– Nic się nie stało. Wiesz, że zareagowałem tak, bo... – Westchnął, nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów.

– Bo...? – Spojrzała z zaciekawieniem.

Elf wziął oddech.

– Bethany jest moim największym skarbem. Mieszkając w Kirkwall, a nawet będąc z Tobą, nigdy nie sądziłem, że mogę się znaleźć w takiej sytuacji. Myślałem, że przedwcześnie umrę, albo będę wiecznie ścigany, wiecznie z tą nienawiścią w sobie.

– Ale... – Hawke słuchała jego monologu, a jej oczy coraz bardziej zaczęły świecić z oczarowania.

– Ale będąc tu z wami już jej nie czuję... Teraz mam w sobie obowiązek ochrony i zapewnienia wam godnego życia. Chcę, żebyś wiedziała, że gdybym miał wybierać, pomiędzy tym życiem, a brakiem naznaczenia, bez zastanowienia wybrałbym rytuał...

Powiedział to z taką pewnością i brakiem zawahania, że od razu mu uwierzyła. Naprawdę kochał ją. Uwielbiała, gdy okazywał jej miłość w tak szczery sposób. Zwyczajne kocham cię zawsze było w porządku, ale szczere wyznania były jeszcze lepsze.

– O Stwórco, Fenris... – Wzruszyła się.

Elf widząc jej reakcję natychmiast ścisnął usta i odwrócił głowę.

– Dobra, dosyć tego. – tzucił.

– Nie, mów dalej... – odparła oczarowana.

– Eh... – Spojrzał. – Chciałem tylko powiedzieć, że nigdy bym nie pomyślał, że mogę mieć z Tobą dziecko. A teraz mi mówisz, że będziemy mieć drugie. Stąd moja reakcja, wybacz, jeżeli Ci nie odpowiada. – powiedział szybko.

– Już mi odpowiada. – Uśmiechnęła się na sekundę. – No przepraszam...

– Już nieważne – rzucił Elf i delikatnie dotknął brzuch ukochanej. – Tylko już się nie denerwuj, dobrze?

– Nie mogę tego obiecać  – rzuciła żartobliwie, głaszcząc go po włosach.

Posłał jej poważnie-znaczace spojrzenie.

– Hawke... – powiedział to spokojnym tonem, lecz miał w oku pewną iskrę.

Iskrę, która mówiła: Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę.

Zrozumiałam od razu i uśmiech zniknął z jej twarzy.

– No postaram się... – wymamrotała.

Wiedziała jednak, że w tym stanie, jej humory są nieprzewidywalne i trochę nie do kontrolowania.

Nasz Happy End I Dragon Age Fenris x Hawke IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz