Rozdział 29

1.2K 53 13
                                    

- Wstawaj ciociu! – krzyki małych elfów gwałtownie wybudziły mnie ze snu.

Początkowo nie wiedząc co się dzieje szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, przypadkowo zrzucając z siebie część kołdry. Chwilowa dezorientacja została jednak w błyskawicznym tempie zastąpiona przez ciepły uśmiech skierowany w stronę Elladana i Elrohira.

- Pójdziesz z nami na dwór? – zapytał jeden z nich, uważnie mi się przyglądając, a następnie razem z bratem wskoczył na łóżko wywołując tym mój śmiech. Musiałam przyznać, że pomimo tak młodego wieku byli niezwykle żywiołowymi elfiątkami.

- Nie wiem czy ciocia ma siłę na zabawę– powiedziałam posyłając im przepraszające spojrzenie. Z racji tego, że poród mógł zacząć się w każdej chwili, moje siły i ruchy były dość mocno ograniczone. – Poproście wujka – zaproponowałam czochrając Elladana po jego długich do ramion włosach. Malec jedynie głośno się zaśmiał.

- Poszedł gdzieś z naszym tatą – wyjaśnił Elrohir ze smutną miną, na której widok poczułam jak moje serce się rozpływa. Nie lubiłam, kiedy byli przybici. Zdecydowanie wolałam ich żywiołową i nieobliczalną wersję.

- A wasza mama? – dopytałam ciekawa.

- Nie możemy jej znaleźć. – Na ich słowa westchnęłam. Nie miałam innego wyjścia jak tylko pomóc lekko zagubionym bliźniakom.

- A co powiecie na piknik? – zaproponowałam posyłając w ich stronę uśmiech, który szybko odwzajemnili. – Dajcie mi tylko parę minut. Ciocia musi się ubrać – dodałam zgodnie z prawda jednocześnie wstając z łóżka.

Kiedy tylko postawiłam stopy na podłodze, a następnie powoli się wyprostowałam, od razu poczułam nieznośny ból pleców, który od jakiegoś czasu systematycznie mi dokuczał. Nie chcąc pokazywać swojego niezadowolenia przy bliźniakach, nieumiejętnie zatuszowałam go uśmiechem.

- Kiedy będziemy mieli kuzyna? – zapytał jeden z bliźniaków uważnie przyglądając się mojemu mocno zaokrąglonemu brzuchowi. – Chcemy się z nim pobawić. – Na ten komentarz głośno się zaśmiałam.

- Już niedługo – odpowiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech, a następnie z przystosowaną do zaawansowanej ciąży sukienką ruszyłam w stronę łazienki. Zanim jednak otworzyłam drzwi na sekundę przystanęłam. – Tylko proszę... ostrożnie – dodałam widząc uśmieszki małych elfów, które często wydawały mi się niepokojące.

Kiedy jednak pokiwali energicznie głowami ze zrozumieniem, ze względnym spokojem zniknęłam za drzwiami małego pomieszczenia. Znalazłszy się poza zasięgiem wzroku bliźniaków wypuściłam z ust powietrze, a moja ręka automatycznie powędrowała na brzuchu, który zdawać by się mogło, nie mógł być jeszcze większy.

Ubierając się w naszykowaną suknię oraz układając włosy w prostą fryzurę, moje myśli zaprzątało jedno pytanie. Gdzie podziała się Celi? Nie miała w zwyczaju zostawiać bliźniaków, które jak na razie bała się odstąpić nawet na krok. Oczywiście sytuacja zmieniała się, kiedy to Elrond przejmował pałeczkę. Wtedy to blondynka mogła w końcu odetchnąć od wiecznego wrzasku i chaosu spowodowanego małymi ciemnowłosymi elfiątkami.

- To co? – zapytałam widząc bliźniaków, którzy ku mojemu zdziwieniu bawili się spokojnie na łóżku. – Gotowi? – Na to słowo gwałtownie się odwrócili, a następnie podbiegli w moją stronę roześmiani.

Idąc z bliźniakami za ręce uśmiech nie schodził mi z twarzy. Elladan był tak podekscytowany nadchodzącym piknikiem, że przez całą drogę do pałacowej kuchni skakał wesoło, podśpiewując coś pod nosem - co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem ze strony jego brata.

Thranduil i Elen - PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz