EPILOG

1.2K 60 9
                                    

Potocznie mówi się, że czas leczy rany. Ale czy to na pewno prawda? Władca Mrocznej Puszczy przekonał się, że jest to największe kłamstwo wpajane wszystkim od najmłodszych lat. Po odejściu ukochanej w jego sercu powstała rana tak głęboka, że nie miała prawa się do końca zagoić. Nigdy... Pomimo upływu dni, tygodni, a później nawet lat w dalszym ciągu zdawała się być jak nowa. Jakby postała zaledwie parę chwil wcześniej.

Po śmierci Elen Thranduil zmienił się nie do poznania. Dawnej pogodny wyraz twarzy został zastąpiony przez grymas niezadowolenia, który często zmieniany był na wyraz czystej obojętności. Nie zależało mu już na niczym ani nikim oprócz Legolasa. Jego syn stał się dla niego jednocześnie błogosławieństwem, ale i źródłem rozpaczy. Za każdym razem, gdy na niego spoglądał widział swoją utraconą miłość, którą tak bardzo chciał mieć przy sobie.

Siedząc na swoim tronie jego rozpacz z dnia na dzień pogłębiała się coraz bardziej. Nie mógł jednak nic na to poradzić. W końcu zrozumiał czym jest ta jedna jedyna, prawdziwa miłość. Zastanawiał się tylko dlaczego tak bardzo cierpi. Nawet rany poniesione w bitwie na Dagorlad zdawały się być mniej bolesne od tych powstałych w jego sercu.

Oprócz małego elfa Thranduil nie miał już nikogo. Nie mając przy sobie Elen oraz Silvii spadł w dół, z którego pomimo szczerych chęci nie potrafił się wydostać. Nie potrafił dosięgnąć światła, dlatego pozostał w ciemności. Oczywiście Elrond, Celi czy rodzina ukochanej próbowali się z nim kontaktować, ale on za każdym razem ich odtrącał. Nie chciał do nikogo więcej aż tak się przywiązywać. Nie zniósłby bowiem kolejnej tak wielkiej straty.

Thranduil znienawidził też krasnoludy. Cały czas powtarzał sobie, że gdyby dołączyli wtedy do jego wojsk, cała ta sytuacja nie miałaby miejsca. Tą jedną decyzją krasnoludy zerwały zarówno sojusz, ale i pozytywne stosunki z Leśnym Królestwem, a w szczególności z jego władcą. Dodatkowym rozgoryczeniem napawał blondyna fakt, że mieszkańcy Ereboru zawłaszczyli sobie jego własność. Naszyjnik, który miał wręczyć swojej ukochanej. Pomimo jej odejścia bardzo chciał go odzyskać. Chciał mieć przy sobie jak najwięcej rzeczy, które mówiłyby, że brunetka jeszcze do niego wróci... Że wcale go nie opuściła.

***

- Mój królu – rozmyślania Thranduila przerwał Feren, który pojawił się przy nim niepostrzeżenie.

Blondyn zmarszczył brwi wygodniej usadawiając się na tronie. Od śmierci jego żony minęło dopiero parę tygodni. Jego twarz pobladła, a jej wyraz stał się bardzo surowy. W pałacu panowała napięta atmosfera, która nikomu nie pasowała. Może z wyjątkiem władcy Leśnych Elfów. On nie miał zamiaru jej zmieniać... Nie miał zamiaru znów być szczęśliwy.

- Przepraszam za moją śmiałość – zaczął przełykając nerwowo ślinę, kiedy Thranduil posłał mu zniecierpliwione spojrzenie. – Ale wszyscy się o ciebie martwią królu – dodał spuszczając wzrok. – Czy jest coś co moglibyśmy dla ciebie zrobić – powiedziawszy to skrzyżowali spojrzenia.

Oczy Thranduila przepełnione były wściekłością.

- Nie ma sposobu, aby przywrócić królową do żywych, więc nie – zaczął podnosząc się gwałtownie. Feren lekko się wzdrygnął. – Na przyszłość przemyśl swoje słowa parę razy zanim je wypowiesz – dodał szeptem, kiedy schodził ze swojego wysokiego tronu. – Powiedz wszystkim, aby zajęli się sowimi problemami – wysyczał wprost do ucha swojego doradcy, a następnie szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.

To właśnie wtedy ciemnowłosy przekonał się, że temat zmarłej królowej to temat zbyt drażliwy dla uszu jego króla.

***

Thranduil i Elen - PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz