29. Witaj arcy-piękne Miami.

790 36 83
                                    


Dawno nie czułam takiego szczęścia. Spokoju wewnętrznego, odetchnięcia od otaczającej mnie rzeczywistości bądź nadzwyczajnych problemów, których ostatnimi czasami zebrało się trochę więcej. Cóż, aż do tego momentu.

Kierowca taksówki poinformował nas, iż znaleźliśmy się na miejscu. Julio siedzący na przednim siedzeniu, którego zadanie należało do jednych z najprostszych, gdyż robił za naszego tłumacza, wyciągnął odpowiednią kwotę pieniędzy, żegnając się z mężczyzną. W tym samym czasie ja wraz z Mai'ą oraz Beatrice wysiadłyśmy z pojazdu, podchodząc do bagażnika i otwierając go. Każdy z nas wyciągnął swą zapakowaną po sam czubek walizkę, a gdy uporaliśmy się z tym zadaniem, ostatni raz podziękowaliśmy kierowcy. W taksówce odbierającej nas prosto z lotniska podjechali kolejni nasi przyjaciele, a dokładniej Maxi, Sebiastian oraz Agustin z Ruggero. Natomiast w ostatniej zajechali Michael wraz z Valentiną. Zsunęłam z głowy okulary przeciwsłoneczne na nos i z neutralną miną rozejrzałam się za siebie, podziwiając widoki.

Bo wow, w końcu byliśmy w centralnej części Miami, od której dosłownie dziesięć metrów dalej znajdowała się ogromna i jeszcze raz ogromna plaża z mnóstwem ludzi. Z drugiej zaś strony multum wieżowców, restauracji, knajp, barów, pubów, aut poruszających się na ulicy, a także hoteli wraz z innymi miejscami wypoczynkowymi. W jednym z nich to właśnie my mieliśmy się zatrzymać. Dlatego odwróciłam się w kierunku naszej kwatery, dostrzegając w oddali przeogromne, ogrodzone dużym płotem pole domków letniskowych, na którym znajdowała się masa turystów, takich jak my. Tuż obok była niewielka budowla, w której to właśnie nasza ciocia się znajdowała, wyczekując naszego przyjazdu. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

Witaj arcy-piękne Miami.

– Jestem: ZAKOCHANA – usłyszałam gdzieś za sobą głos uszczęśliwionej Mai, która badała wzrokiem z otwartą buzią każdy centymetr tego przepięknego miasta. Do niej dołączyli także pozostali, prócz mnie, Julio, zarówno co i Ruggero, którego widok nie powiem, ale mnie zdziwił. Obojętnie spoglądał na resztę z błąkającym się uśmiechem na twarzy, podczas gdy jego ręce spoczywały w kieszeniach krótkich, czarnych spodni. Uśmiechnęłam się kpiąco, prychając.

– Na tobie nie robi to wrażenia? – zapytałam złośliwie, przez co jego oczy spoczęły na mojej osobie. Zmierzył mnie od stóp aż po głowę prześwietlającym wzrokiem, po czym odwzajemnił zaczepny uśmieszek, powodując moje speszenie.

– Już miałem okazję poznać to miasto – odrzekł wyluzowany, gdy moje oczy się rozszerzyły. To by znaczyło, że był już w Miami i nic nam o tym nie wspomniał? Zmieszana odwróciłam wzrok, milcząc oraz spoglądając na zaskoczoną Mai'ę, która podeszła do niego i stanęła obok.

– Byłeś tu i nic nie mówiłeś?! – pisnęła na swój wyróżniający ją sposób. Luknęłam na nią, a później na niego i przełknęłam ślinę, kiedy on nieustannie wbity miał swój intensywny wzrok we mnie. Później na powrót ułożyłam okulary na głowie.

– Powiedzmy, że ekscytują mnie inne rzeczy.

Moje wargi rozciągnęły się w cynicznym uśmiechu.

– Ach, tak? A niby jakie?

Wtedy zarzucając ręce na klatce piersiowej, jego wzrok stał się jeszcze intensywniejszy niż do tej pory. Prześwietlał mnie na wskroś, jakbym była conajmniej najpiękniejszą rzeźbą w samym środku muzeum sztuk pięknych. Choć żądałam jego odpowiedzi, tak on zamilkł całkowicie, gdy niezauważalnie jego prawy kącik ust drgnął, a w oczach zawitały iskierki wręcz żywego płomienia. I przysięgam, że nagle zrobiło mi się jeszcze gorącej niż do tej pory, gdy podczas trzydziestostopniowej pogodzie stałam naprzeciw niego w odległości kilku metrów z założonymi rękoma, przełykając głośno ślinę, kiedy on nie przestawał się bezczelnie patrzeć na moją osobę. Wystarczająco atmosfera zrobiła się gorętsza, a cisza, którą otrzymałam w zamian była jednoznaczna z tym, co miał na myśli. I nawet nie chcę sobie wyobrazić co by było, gdybyśmy byli sami.

𝙡𝙤𝙫𝙚 𝙢𝙚, 𝙙𝙚𝙫𝙞𝙡  ➸ 𝙧𝙪𝙜𝙜𝙖𝙧𝙤𝙡 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz