Po kilku kilometrach szybkiego marszu i nerwowych zerknięć w tył ich kroki w końcu zwolniły. Wyglądało na to, że udało im się bezpiecznie oddalić z miejsca przeprowadzenia rytuału, którego magiczny ślad mógłby przyciągnąć demony wprost do ich tymczasowej kryjówki.
Zelgadis nie był pewny czy zmierzali w odpowiednim kierunku i szczerze mówiąc, miał uzasadnione wątpliwości, aby sądzić, że ktokolwiek wie, zwarzywszy na to, że nikt nie kwapił się, aby iść na przedzie. Na dodatek otaczająca ich fluorescencyjna roślinność zdawała się przerzedzać, co za tym idzie, prowadząc ich w jeszcze większe ciemności tak, że ostatecznie jedynie zaklęcia Liny oświetlały dalszą drogę.
– Nie chce narzekać, ale idziemy już kilka godzin i oczy same mi się zmykają... – Gourry ziewnął przeciągle, poprawiając nadal nieprzytomnego Tamaki'ego na swoich plecach.
Lina zerknęła na przyjaciela i przetarła czoło ze zmęczeniem.
– Rzadko kiedy przyznaję mu rację, ale tym razem muszę zgodzić się z Gourry'm... – stwierdziła, jednocześnie przystając i zmuszając pozostałych do spojrzenia w jej kierunku. – Powinniśmy się przespać, chociaż kilka godzin.
Maya mruknęła coś niewyraźnie pod nosem, po czym niepewnie rozejrzała się dookoła. Poprzez otaczający ich mrok ciężko było wyłowić coś istotnego w okolicy. Znajdowali się na ogromnej połaci nieregularnej, wyschniętej ziemi, a w zasięgu światła nie dostrzegali nawet najmniejszych śladów życia, roślinności.
– Oceniając nasze położenie, uważam, że równie dobrze możemy przenocować tutaj – odparł Zelgadis, zerkając sceptycznie na granice widnokręgu.
– Może i tak... – przyznała w końcu ugodowo Maya i zrzuciła z ramion niesioną torbę, która ciężko opadła na spękaną glebę.
– Świetnie – skwitował Gourry i najostrożniej jak mógł ściągnął z pleców Tamaki'ego.
– Umieram z głodu – dodał nostalgicznie.
– Przysięgam, że kiedy to się skończy, nie wyjdę z gospody przez tydzień... – dodała Lina, opadając na kolana.
– Mm... biedny karczmarz... – mruknął Zel pod nosem, ale niespodziewany chichot Liny sprawił, że uśmiechnął się delikatnie.
Zatęsknił za namiastką normalności.
– Na razie musicie zadowolić się tym – podjęła Maya, wręczając każdemu racje wydzielonej żywności, które wygrzebała z dna wcześniej niesionej torby. – Niestety to wszystko, co mamy – dokończyła z obawą, tym samym sprawiając, że każdy spojrzał na swój posiłek z lekkim wahaniem. Lina jęknęła boleśnie.
– Jeśli nie zjem nic porządnego, to wkrótce będę do niczego – zawyła, a wcześniej wyczarowana kula światła zamigotała niebezpiecznie nad ich głowami. – Właściwie to, kto zżarł całe nasze jedzenie?!
Maya spojrzała wymownie na czarodziejkę, marszcząc brwi.
– Masz – powiedziała kapłanka, nie podejmując tematu i rzucając w jej kierunku zawiniątko z własną porcją. – I tak nie jestem głodna – dokończyła szorstko, po czym cicho przysiadła obok Tamaki'ego, delikatnie odgarniając włosy z jego czoła i tym samym dając znać, że zakończyła rozmowę.
Zdziwiona Lina w końcu jedynie wzruszyła ramionami i nie potrzebując więcej zachęty zabrała się za posiłek wraz z Gourry'm, a zaraz za nimi wszyscy pozostali. Niestety nic w okolicy nie nadawało się do rozpalenia ogniska, więc chłód nocy szybko zaczął dawać się we znaki.
– Maya, wiesz, dokąd idziemy? – zaczął Zelgadis, kiedy każdy poczuł się względnie najedzony.
– Cóż... – Kapłanka poruszyła się niespokojnie. – Mam pewną teorię – dokończyła, gładząc zgniecenia swojej szaty.
CZYTASZ
Slayers - Teoria Chaosu (ZAKOŃCZONE)
FanfictionWedług legendy wiele wieków temu z Morza Chaosu wyłoniły się cztery światy. Każdy z nich stał się odrębnym wymiarem, rządzonym własnymi prawami i zwyczajami. Ponoć tajemnicza stwórczyni, Matka Koszmarów, każdy ze światów pokochała jednakowo... Jedn...