Piąty filar skrywał wiele tajemnic. Jedną z nich był podziemny świat, opatulony gęstniejącymi nad nim ciemnościami, ukryty daleko poza wzrokiem ciekawskich. Lina i pozostali wędrowali w milczeniu i napięciu przez dłuższą chwilę, jednocześnie napawając się widokiem tej niezwykłej krainy. Drogę oświetlała im jedynie błękitna, fluorescencyjna poświata, którą skrzyły się okoliczne rośliny. Nie dostrzegli żadnej drogi ani ścieżki, dlatego przedzierali się przez wolne przestrzenie pomiędzy drzewami, których korony złożone z wielobarwnych liści Lina ledwie odnajdywała wzrokiem. Ciemność ponad drzewami przecinały liczne świetliki, co z ziemi sprawiało wrażenie ruchomego nieboskłonu.
– Nikt nie ruszył za nami w pościg – odezwał się w końcu rzeczowo Daiki, podtrzymując osłabioną Lillyę.
Lina spojrzała na niego z uwagą. Faktycznie, od ich ostatniej burzliwej wymiany zdań gościła ich jedynie cisza tego mistycznego miejsca. Czarodziejka bezwiednie ścisnęła kciuki, mając nadzieję, że być może Zelgadis i Kirei poradzili sobie w tej nierównej walce. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Fakt, Zel zawsze miał jakiegoś asa w rękawie.
Zelgadis...
Lina zauważyła, że od rozmowy z Acedią zachowanie przyjaciela uległo zmianie. Zupełnie jakby zamknął się na nich kompletnie, był niespokojny, a jednocześnie nieobecny. Była wręcz pewna, że coś ukrywa, mimo jego zapewnień, że zabił demona, coś musiało pójść nie tak. Od jego powrotu z tamtego spotkania rozważała w głowie różne scenariusze, dlaczego nie chciał jej powiedzieć? Kirei i Tamaki uprzedzili ich wcześniej, że demon zażąda równoważnej wymiany, co takiego Zelgadis mógł zaoferować, w zamian za co? A co jeśli Zelgadis tak naprawdę nie zabił Acedii? Najbardziej przerażającą możliwością dla Liny był pomysł, że Zelgadis zgodziłby się na niesprawiedliwy układ w zamian za propozycję powrotu do ludzkiego ciała. Czarodziejka miała świadomość, że chłopak pragnął tego ponad wszystko, a z własnego doświadczenia wiedziała, że mroczne istoty często wykorzystują takie słabości.
„Zel... mam nadzieję, że nie zrobiłeś żadnego głupstwa..." – pomyślała i westchnęła głośno z rezygnacją.
– Lina? W porządku? – szepnął idący obok Gourry.
Lina spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem, po czym szybko objęła spojrzeniem pozostałych. Amelia szła tuż za nią z zaciśniętymi ustami i zmarszczonym czołem, zapewne najbardziej martwiąc się o Zelgadis i Kireia. Maya i Tamaki wyznaczali kierunek na przedzie najbardziej skupieni na znalezieniu schronienia, natomiast Daiki, pomagający Lillyi, zamykał ich pochód. Każdy z nich, z rozdartymi ubraniami poplamionymi krwią, zmęczenie wypisane miał na twarzy.
To był koszmarnie długi dzień nawet jak dla Liny. Najpierw samotna wędrówka, pierwszy atak Iry, z którego wyszli cało tylko dzięki niespodziewanej pomocy Kapłanów, tajemnicze spotkanie Zelgadisa z Acedią, które nie dawało jej spokoju, a kiedy wreszcie sądziła, że znaleźli schronienie, pojawił się Xellos, a zaraz po nim Ira. Aż ciężko było jej uwierzyć, że to wszystko stało się tak szybko. I co u licha robił tu Xellos?
– Nie, Gourry... – odpowiedziała szczerze. – Chyba po prostu jestem wykończona i martwię się o Zela.
– Rozumiem, też zauważyłem, że coś z nim nie tak – wyznał.
– Co masz na myśli? – Nagła spostrzegawczość przyjaciela zainteresowała czarodziejkę.
– Sam nie wiem. Zamiast cieszyć się, że zabił demona, wyglądał raczej, jakby stało się coś strasznego.
– Hmm... – mruknęła cicho. – Tak, chyba masz rację, Gourry – ściszyła głos do szeptu. – Nie wspominaj o tym głośno. Mamy szczęście, że ludzie i tak biorą Zela za dziwaka – skinęła porozumiewawczo w stronę Mayi. – My musimy mu zaufać.
CZYTASZ
Slayers - Teoria Chaosu (ZAKOŃCZONE)
FanficWedług legendy wiele wieków temu z Morza Chaosu wyłoniły się cztery światy. Każdy z nich stał się odrębnym wymiarem, rządzonym własnymi prawami i zwyczajami. Ponoć tajemnicza stwórczyni, Matka Koszmarów, każdy ze światów pokochała jednakowo... Jedn...