18. Dar

10 4 0
                                    

Zelgadis wahał się przez długą chwilę, patrząc na znajome twarze zastygłe w szoku i milczeniu. Trzymany ciężar zdawał się wadzić niczym kotwica, czyniąc go na moment niezdolnym do jakiegokolwiek ruchu.

– Rei? – dopiero drżący głos Amelii sprawił, że odważył się poruszyć i najostrożniej jak tylko mógł, ułożył bezwładne ciało w przestrzeni oddzielającej go od pozostałych.

Nie wiedział, co mógłby powiedzieć i mimo usilnych prób przekopywania pamięci, nie sądził, żeby w ogóle istniały jakieś właściwe słowa. Obserwował wszystko, a scena przybrała dziwny i odległy wyraz.

– Czy...on...? – Maya ostrożnie postąpiła krok, jednak zaraz ponownie zastygła, zakrywając dłońmi usta, zupełnie jakby niezadane pytanie było w stanie zmienić brutalną prawdę.

Tuż za nią Tamaki pospiesznie ocierał rękawem twarz, próbując wyraźnie zebrać się w sobie, a Lillya spoglądała na nich z posępną miną.

Daiki jako pierwszy otrząsnął się z otępienia i wymijając zebranych, podbiegł do leżącego ciała.

– Kirei? Słyszysz mnie? – dopytywał gorączkowo, potrząsając nim delikatnie i oglądając z każdej możliwej strony.

Wszyscy obserwowali go w wyraźnym napięciu i oczekiwaniu, że być może za sprawą swoich boskich mocy będzie w stanie przywrócić blask w szarych oczach, że być może wydarzy się cud, który niestety nigdy nie miał nadejść. Dopiero kiedy Daiki bezradnie opuścił ręce, Amelia zapłakała cicho.

– Nie, nie, nie... – słowa Amelii ostatecznie zlały się w ciche, niezrozumiałe łkanie.

– Zel... – Lina w końcu zwróciła uwagę na stojącego bezbronnie przyjaciela i nie czekając na sprzeciw podeszła i objęła go delikatnie.

Dziewczyna nie zadawała pytań, za co Zelgadis był jej szalenie wdzięczny, po prostu przyjmując zaoferowane pocieszenie i zamykając oczy w chwilowej próbie ucieczki. Choć było to okrutne, musiał przyznać przed sobą, że nie o śmierć kapłana chodziło. Tak naprawdę nie miał okazji dobrze go poznać przez te kilka, intensywnych dni ich znajomości, a już na pewno nie mieli sposobności zbudowania żadnej więzi. Ot, kolejna ofiara w bezsensownej wojnie. To raczej widok cierpienia Amelii sprawiał, że ogarniał go nagły smutek i poczucie winy. Martwił się też o Nirali wiedząc, że nie będzie mógł ruszyć jej z pomocą... Nawet nie zauważył, kiedy Lina pociągnęła go delikatnie za rękę, wyprowadzając z kręgu żałobników.

Gourry podążył za nimi bez słowa, zerkając po raz ostatni w stronę Amelii, jednak wreszcie nawet i on zdecydował się pozostawić dziewczynę w spokoju wraz z innymi.

– Dobrze, że wróciłeś w jednym kawałku... – w głosie Liny słychać było wyraźną ulgę, chociaż nadal pozostawała poważna. – Co za bagno... – dodała bardziej do siebie, po czym po prostu usiadła pod jednym z licznych, wysokich drzew.

– Lina... – Zelgadis już zamierzał opowiedzieć jej o wszystkim, co się stało, kiedy czarodziejka niespodziewanie uniosła dłoń w przerywającym geście i pokręciła głową.

– Cholera Zelgadis! – sapnęła gwałtownie. – Przez chwilę myślałam, że już nie wrócisz...

– Kirei nie miał tyle szczęścia – zauważył posępnie Gourry. – Co się właściwie stało?

Zelgadis jedynie jęknął zmęczony, po czym sam usiadł pod jednym z drzew, przecierając intensywnie twarz.

– Może poczekajmy z tymi wyjaśnieniami na innych – zdecydował w końcu. – Poza tym chyba potrzebuję chwili, aby poukładać to wszystko w głowie – dokończył cicho i zmęczony przymknął oczy.

Slayers - Teoria Chaosu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz