22. O ludziach, którzy kochali

16 4 0
                                    

Zelgadis odruchowo sięgnął w kierunku przypiętego u boku miecza. Jego palce owinęły się wokół rękojeści w stalowym uścisku. Zerknął na Amelię z ukosa, jednak, co ze zdziwieniem odkrył, dziewczyna nie wyglądała na przestraszoną. Spoglądała na zbliżające się demony z dumnie uniesioną głową, gotowa do walki. Zanim zorientowała się, co robi, bezszelestnie wsunął do kieszeni jej płaszcza zmięty zwitek papieru, który przygotował wcześniej na okazję, taką jak ta...

Powietrze wokół nich falowało za sprawą mocy roztaczanej przez otwierający się portal. Jeszcze tylko chwila... Ciężkie krople deszczu spadały z nieba, zalewając powoli, acz uparcie, całą przestrzeń brukowanego placu.

– Lina, długo jeszcze?! – wrzasnął przez ramię, starając się przekrzyczeć szalejący wiatr.

Przyjaciółka w odpowiedzi spojrzała na niego z ustami zaciśniętymi w wąską linię i energicznie pokręciła głową.

Zelgadis znów spojrzał na nadciągające demony. Szybowały w ich kierunku na masywnych, jednakowo czarnych skrzydłach, wyglądając przy tym, jak posłańcy samej śmierci.

Dzieliły ich jedynie minuty.

– Amelio, idź do Liny – polecił pewnym głosem, wyciągając powoli miecz i jak przyczajony drapieżnik ruszył wzdłuż placu.

– Nie możesz mi kazać... – zaczęła nerwowo Amelia.

– Natychmiast! – krzyknął i spojrzał na nią stalowym wzrokiem. Amelia wzdrygnęła się przestraszona.

Chyba jeszcze nigdy nie odezwał się do niej w taki sposób, co najwyraźniej przekonało ją w końcu do wykonania polecenia. Zacisnęła usta, po czym obracając się na pięcie, pobiegła w głąb placu. Zelgadis odetchnął ciężko, po czym zerknął na Nirali przyglądającą mu się spokojnie. Kiedy napotkała jego oczy, przytaknęła w milczeniu.

– Jaki masz plan? – zabrzmiało nagle wyraźne pytanie w jego głowie.

"Znów telepatia" - pomyślał, słysząc głos siostry.

Milczał przez chwilę, ważąc w głowie wszystkie scenariusze. Rozpaczliwie potrzebowali jeszcze kilku minut...

– Tarcza, teraz! – wykrzyknął z całych sił, składając ręce do zaklęcia.

Czuł, że serce wali mu w piersi, obijając żebra, dłonie oblepił ciepły pot i nawet padający deszcz nie był w stanie zmyć nieprzyjemnego uczucia. Wrogowie byli coraz bliżej.

Niewielki plac otoczyła mleczna powłoka, kiedy on, Nirali i Tamaki stworzyli wokół ich grupy ochronną barierę. Strugi deszczu szczelnie otuliły wyczarowaną bańkę, a spływająca po niej woda rozcieńczyła wszystko, co do tej pory widział dookoła placu. Oczywiście wiedział, że demonów nie zatrzyma to na długo. Wystarczy kilka minut...

– Gotowe! – wrzasnęła w końcu Lina za jego plecami. – Amelio, szybko dotknij przejścia – poleciła czarodziejka, pamiętając o tym, że do otwarcia portalu, poza zaklęciem, potrzebowali także klucza, którym miała być właśnie Amelia.

Zelgadis odwrócił się w kierunku portalu i szybko odnalazł kruchą postać Amelii. Stała w milczeniu obok ziejącej na dwa metry, oblepionej ciemnością wyrwy. Wilgotne włosy otuliły jej twarz, kiedy napotkała jego spojrzenie i ostrożnie uniosła dłoń we wskazanym przez Linę kierunku. Mógłby przysiąc, że widział jej wahanie.

"No dalej, dalej..." – ponaglał w myślach, nie mogąc oderwać wzroku od ciemnego przejścia.

– Czekasz na coś, mały potworku? – chłodny głos, który rozpoznałby wszędzie, sprawił, że zimny dreszcz przebiegł mu po karku.

Slayers - Teoria Chaosu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz