20. Dwór Śmierci

10 4 0
                                    

Amelia ocknęła się na chłodnej posadzce w celi. Kiedy spróbowała wstać, jęknęła boleśnie, czując, że całe jej ciało zostało brutalnie poobijane.

– Zel? – wychrypiała cicho, rozglądając się za chłopakiem, ale w ciemnościach, które ją otaczały, ledwie mogła dostrzec koniuszki własnych palców. – Zel? – powtórzyła nieco głośniej z coraz większym lękiem.

Chimery nigdzie nie było, a sama zrozumiała, że najpewniej została porwana.

Zdenerwowana, pomimo bólu, podniosła się i skierowała w stronę jedynego źródła światła w zasięgu. Masywna pochodnia migotała tuż za kratami w drzwiach jej małego więzienia, niestety zbyt daleko, aby mogła jej dosięgnąć. Dalej rozciągał się widok na obszerny hol przetkany dziesiątkami podobnych pomieszczeń. Cały obraz wydał się nagle bardzo znajomy. Przerażona przylgnęła do najbliższej ściany, szukając w niej oparcia i spróbowała uspokoić wymykający się spod kontroli oddech.

– To się nie dzieje, nie dzieje... – wymamrotała, zaciskając pięści.

Przerażający sen nie chciał się skończyć i z każdą chwilą coraz bardziej docierało do niej, że znalazła się w pułapce. Wściekła uderzyła pięścią w chłodny mur za plecami.

– Obudziłaś się? – ochrypły szept odbił się nagłym echem w korytarzu. Amelia drgnęła zaskoczona.

– Kim jesteś? Wypuść mnie, proszę! – Rozemocjonowana natychmiast uczepiła się krat, próbując dojrzeć nieznajomego.

– Nie mogłem uwierzyć, że to ty... – stwierdził spokojnie szorstkim głosem.

Dopiero wtedy Amelia dostrzegła bladą twarz za kratami w drzwiach naprzeciwko swojej celi. Spod burzy splątanych, ciemnych włosów spoglądała na nią para równie ciemnych, uważnych oczu. Przez niewielkie okienko ledwie dostrzegała sylwetkę mężczyzny, ale bladość jego cery bardziej przypominała ducha niż człowieka. Twarz nieznajomego naznaczały liczne siniaki i zadrapania.

– My się znamy? – Mimowolnie zmarszczyła czoło.

Mężczyzna wydawał się zaskoczony jej odpowiedzią. Przez długą chwilę jedynie przyglądał się jej w zamyśleniu.

– Jesteś Amelia? – Przytaknęła ostrożnie. – Kiedy ostatni raz cię widziałem, byłaś raczej... martwa – wyjaśnił poważnie, a księżniczka poczuła, że osuwa się na ziemię.

– To... Dwór Śmierci, prawda? – wydukała przerażona, ostrożnie puszczając ściskane wcześniej kraty i niknąc w mroku celi. Mężczyzna przytaknął niepewnie.

– Jak to się stało, że żyjesz? – podjął zaintrygowany, jednak Amelia milczała.

Kiedy miała pewność, że mężczyzna nie widzi jej twarzy, szybko otarła łzy, które, nie wiedzieć, nawet kiedy, pojawiły się na policzkach. Ostatecznie zlokalizowała w celi skromne posłanie i skuliła się w kłębek, ciasno opatulając ciało ramionami. Nie chciała rozmawiać, nie chciała przyjąć do wiadomości, że ponownie znalazła się w tym koszmarnym miejscu. Bezradnie zacisnęła powieki i poczuła, że jej ciałem wstrząsa tłumiony szloch.

– Hej! – zabrzmiał ponownie głos. – Przepraszam, nie chciałem przywoływać złych wspomnień, ani nic takiego... – zapewnił speszony z drugiej celi. – Nie płacz... łzy nam nie pomogą.

Amelia przełknęła głośno, upewniając się, że jej głos zabrzmi spokojnie. Nie chciała okazywać słabości przed nieznajomym.

– Spotkaliśmy się tu, prawda? – Zanim jeszcze skończyła pytanie, wewnątrz znała już odpowiedź. Nie myliła się, mężczyzna przytaknął cichym mruknięciem.

Slayers - Teoria Chaosu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz