Rozdział 20

1.4K 108 169
                                    

Nigdy nie przypuszczał, że mógłby spotkać się z jednym, ze swoich wrogów, tuż koło siebie, przed pokazem tanecznym.

- Tobio? Zgubiłeś się? - zapytał ironicznie szatyn

- J-ja już pójdę... - powiedział nerwowo ciemnowłosy, zauważając Iwaizumi'ego oraz czwórkę innych z Seijoh

- A temu co? - zdziwił się Matsukawa

- Tego nie wie nikt. Pewnie czekał na krewetkę - odpowiedział Oikawa - ale mnie to niezbyt obchodzi

- Czy ty... Ich... - zaczął Issei

- Zgłupiałeś? Owszem, uważam że głupi ludzie powinni trzymać się razem, ale nie w takim stopniu

- Muszę cię zmartwić... - wtrącił się Hajime - spójrz tam - powiedział, po czym wskazał dyskretnie na Kageyamę tulącego do siebie rudą główkę.

- A miał być dzisiaj taki fajny dzień... - westchnął Tooru

- I będzie - odpowiedział brunet chwytając za dłoń Oikawy, na której znajdował się niedawno nałożony pierścionek - To ci mogę zagwarantować - dokończył uśmiechając się ciepło

- Skarby nasze, może na chwilkę się powstrzymacie i zachowacie to do sypialni? - zaśmiał się Hanamaki

Tooru i Hajime zalali się rumieńcem nie odzywając się przez cały taniec.

Dopiero, gdy minęło około pół godziny po występie, wszyscy uznali, że jest już zbyt późno, a matki większości z nich na pewno będą zmartwione, więc rozstali się przy wyjściu z pola festiwalowego.

- To... Co robimy? - zapytał Oikawa

- Moja matka w pracy, na nocnej zmianie, więc wróci do domu rano. W skrócie: idziemy do ciebie - odpowiedział brunet

- Mi pasuje

Następnie oboje licealiści, udali się do młodszego.

Cała droga, podczas której rozmawiali, śmiali się i oczywiście trzymali za ręce, zajęła im około dwudziestu pięciu minut. Po tym czasie szatyn wyjął klucz i otworzył drzwi mieszkania.

Zanim Oikawa się spostrzegł, był już przygwożdżony do ściany, przez Hajime, który zaczął całować go najpierw po szyi, schodząc do obojczyków oraz zostawiając delikatne ślady w postaci malinek, a następnie przeniósł się na żuchwę, by za chwilę przejść na te malinowe usta swojego, już, narzeczonego.

Tooru, nadal będąc w szoku po dzisiejszych wydarzeniach, po prostu oddał się przyjemności bycia z Iwaizumi'm.

- Łóżko. Teraz. - powiedział krótko brunet, odrywając się na chwilę od Oikawy

- Mhm - wymruczał szatyn

As podniósł chłopaka, po czym skierował się na górę, do jego pokoju.

Miętowe ściany, jasne panele, biały dywan, wiele zdjęć w ramkach poustawianych na komodzie i biurku, plakaty i dwie piłki do siatkówki, z czego jedna należała do Iwaizumi'ego, zdobiły pokój kapitana Seijoh w niebanalny sposób.

Hajime położył swojego rozgrywającego na łóżku, powracając do powolnego sprawiania przyjemności, drobnymi pocałunkami na szyi chłopaka.

Oikawa w tym czasie obejmował starszego, delikatnie pomrukując z lekkim wmieszanym do tego jękiem.

- Nie zapominaj, że jest po pierwszej - odezwał się Iwaizumi, ponownie odrywając się od Tooru

- Nie powinno być problemu - uśmiechnął się szatyn głaskając powoli swojego chłopaka po jego ciemnych włosach.

Po raz kolejny, Hajime zaskoczył Tooru, nagle zdejmując z niego podkoszulkę, którą dzisiaj tak starannie dobierał, by ubrać ją pod yukatę.

Nawet włosy, które jeszcze godzinę temu były w praktycznie idealnym stanie, stały się rozwichrzone, jakby ich właściciel przeszedł się po ulicy podczas burzy.

Jednak brunet uwielbiał, gdy włosy kapitan Seijoh były w kompletnym nieładzie. Wiedział on, że tylko jedna osoba, oprócz szatyna, może widzieć go w tym stanie.

Tą osobą, był on sam.

Nie minęły dwie minuty, a Iwaizumi pozbył się też swojej części ubrania.

Na chłopakach, zostały jedynie spodenki, które ubrali pod yukaty, dla własnej wygody.

- Iwa-chan... - zaczął Oikawa patrząc prosto w oczy swojemu chłopakowi

- Hm?

- Dlaczego wybrałeś mnie...?

- Dlaczego pytasz? - zdziwił się lekko Iwaizumi

- Miałeś przecież tyle osób do wyboru... A wybrałeś takiego szaraka jak ja...

- I właśnie dlatego cię wybrałem. Bo jesteś moim szarakiem, który nie da rady żyć beze mnie, a ja bez niego. - uśmiechnął się as Aoba Johsai, odgarniając włosy młodszego z jego oczu - Nie potrzebuję kogoś, kto wiecznie udaje, jaki to on jest idealny.

- Ale ja... Przecież też... - przerwał Oikawa, ledwo powstrzymując się od płaczu, jednak łzy same nachodziły mu do oczu.

- Ty nikogo nie udajesz. Może i spędzasz godziny w łazience, ale dla mnie, jesteś idealny, a ja chcę być taki dla ciebie.

- I taki jesteś Iwa-chan. I zawsze taki będziesz. - powiedział szatyn muskając usta swojego asa

- Więc nie płacz mi tu już więcej i nie wymyślaj jakichś głupich pytań, dlaczego to akurat ty. Nie mogłem sobie wybrać nikogo lepszego od ciebie. - odpowiedział starszy przecierając oczy chłopaka z delikatnych łez - Gdyby tak nie było, nie byłoby mnie tutaj teraz.

- Teraz już rozumiem... - uśmiechnął się Oikawa. - Pójdziemy spać...? Jestem na prawdę zmęczony i nie chcę przeszkadzać sąsiadom...

- Jeśli tak chcesz, to tak zrobimy, ale następnym razem mi się nie wymkniesz - powiedział Hajime całując szatynek lekko w czoło, a następnie w nos.

Chwilę później, oboje już spali wtuleni w siebie.

Jednak nie minęło dużo czasu, a Oikawa nie mógł się powstrzymać od płaczu.

---------------------------------------------
762 słowa

Średnio, wiem, ale takie życie

Przyznaję się. Nie wiem, ile to będzie jeszcze trwało XD

Musicie pomęczyć się ze mną jeszcze trochę czasu <3

Jeśli tu wytrwaliście, to dzięki bardzo i mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej :3

Dobrej nocki/wieczoru/dzionka

Bayo <3

~Iwa-chan

Just Stay By My Side [IwaOi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz