- Aileen Clarisso van Corner, błagam! Wytrzymaj jeszcze trochę i przestań się wiercić! - W mych uszach zabrzmiał strudzony głos mojej matki, siedzącej fotel obok. Próbowała właśnie zrobić coś z nieokrzesanymi włosami małego urwisa pomiędzy jej nogami, mojej siostry.
Wpatrywałem się w nie co jakiś czas, przerywając pochłanianie kolejnej książki.
- Ale mamo! - moja siostra zamarudziła głośno. - Ja nie chce warkoczyków. Przecież nigdy mi ich nie robisz. Zostaw!
- Tym razem nie mogę Ci odpuścić. Odwiedzi nas sama żona króla. Wypadało by dobrze wypaść, czyż nie? - westchnęła a ja parsknąłem.
- Ale w końcu to twoja dawna przyjaciółka, matko. Zrozumie, że odkąd ojciec zmarł, masz zbyt dużo na głowie, żeby przejmować się takimi drobnostkami jak nasze uczesanie.
Mama spojrzała na mnie i uśmiechnęła się uprzejmie, na tyle na ile potrafiła kiedy ktoś wspominał o jej zmarłym mężu. Skończyła w końcu układać niesforne włosy Aileen i wstała. Domyślałem się, że chcę do mnie podejść.
Zatrzymała się przed berżerą na której siedziałem i kucnęła, z trudem odgarniając ciężki materiał sukienki. Moja siostrzyczka zdążyła już dawno zniknąć za framugą drzwi, ciesząc się niezmiernie własną wolnością.
- Nie wracajmy do jego tematu o tak wczesnej porze, Koda. Inaczej zepsuje to mi cały dzień - zaczęła bawić się moimi ciemnymi włosami a ja nic nie odpowiedziałem udając, że bardzo zaciekawiła mnie jedna z kwestii głównego bohatera.
- Mój kochany synku - westchnęła i podnosząc się, ucałowała mnie w mój policzek z najczulszym matczynym akcentem. - Masz już prawie osiemnaście lat, a prawie że zupełnie tego po tobie nie widać.
- Wypraszam sobie.
- A jednak słuchasz. - odpowiedziała, rozbawiona.
- Skądże, jestem zajęty. - rzuciłem z nad książki, chociaż wiadomo już było, że już dawno na dobre porzuciłem lekturę.
- Skoro już zdobyłam twoją uwagę, to co ty na to, abyśmy omówili przyjazd osoby towarzyszącej królowej? - zagadała moja matka, po tym jak zasiadła z powrotem na swoim fotelu i zaczęła ponownie przeglądać, do tej pory leżący na stoliku list, otrzymany kilkanaście dni temu od osób, które miały nas dzisiaj odwiedzić.
Milczałem.
- Nie zmylisz mnie. Na pewno bardzo poruszyła cię wiadomość, że to akurat Victor do nas zawita. Kiedyś lubiliście się z taką pasją... - spojrzała gdzieś w przestrzeń, rozmarzona na myśl o miłych wspomnieniach - Byliście sobie naprawdę sobie bliscy. Szkoda tylko, że musiał on odejść na tak długi czas.... Ale czy nie nastała teraz szansa, żeby to wszystko odbudować? Co sądzisz?
- Mamo... To było tak dawno. Pewnie zdążył już o mnie zapomnieć. Pochłonęła go nauka albo poznał nowe osoby. Powątpiewam, abym jeszcze zajmował jakiekolwiek miejsce w jego sercu. Poza tym, osiemnaście lat mam dopiero za siedem miesięcy a on już za dwa. Nie sądzisz, że ta różnica wieku nas jakoś poróżni?
- No cóż... - odpowiedziała, lekko zamyślona.
- Kiedyś może to nie grało żadnej roli, ale teraz sam nie wiem... Dziesięć lat rozłąki to dość wiele - dokończyłem cichym głosem, spoglądając za okno.
- Czy ja wiem, kochanie. Jestem pewna, że gdy tylko się spotkacie, nie będziecie potrafili przestać rozmawiać; tak wiele będziecie mieli sobie do opowiedzenia - kobieta skończyła czytać list i skupiła swój wzrok na mnie - Dziesięć lat... Owszem, przez ten czas mogło się dużo zmienić, ale nie uwierzę chyba że tak silna więź miałaby by nie przetrwać. Przecież nawet wciąż pamiętasz i pilnujesz daty jego urodzin. Czyż to nie słodkie?
CZYTASZ
Do Not
VampireKoda to dobrze wychowany młodzieniec. Mieszka ze swoją matką i siostrą, tworząc bardzo szanowaną rodzinę arystokratów. Kocha czytać i nie sprawia zbytnio problemów... Pewnego dnia jednak do Kody przyjeżdża jego przyjaciel z dzieciństwa, Victor, prz...