VI

7.8K 178 30
                                    

- Naprawdę chcesz iść na imprezę w spodniach?

- Tatoo, to tylko domówka. I tak pewnie wrócę szybciej niż myślisz - westchnęłam, wiążąc buty.

- Tylko nie rób głupot - pogroził mi palcem.

- O to możesz być spokojny - zaśmiałam się. Jednak uśmiech szybko zszedł z mojej twarzy, gdy po otwarciu drzwi zobaczyłam chłopaka, który właśnie miał pukać.

- Dzień dobry, proszę pana - przywitał się z moim ojcem, na co ja po prostu przeszłam obok niego, zamykając za sobą drzwi - Ładnie wyglądasz - szedł za mną.

- Mogę już wrócić do domu? - zatrzymałam się, by odwrócić się w jego stronę.

- Nawet nie zaczęliśmy...

- A ja mam ochotę już skończyć - zauważyłam, że chciał coś powiedzieć, jednak kontynuowałam - Ale wiesz co, zawrzyjmy umowę. Ja bez narzekania pojadę z tobą na ta imprezę, a ty nie odezwiesz się do mnie ani słowem.

- O co ci chodzi w tym momencie?

Zignorowałam to pytanie, wsiadając do samochodu. Wiedziałam, że będzie chciał drążyć temat, więc postanowiłam założyć słuchawki, zagłuszając go. W pewnym momencie poczułam jak zostają mi wyrwane z uszu. Mruknęłam z bólu, patrząc na sprawcę.

- Jesteśmy - starał się być obojętny. Weszliśmy do domu, był sporej wielkości. Od razu w moje nozdrza uderzył mocny zapach alkoholu. W środku była już masa ludzi. Wzrokiem próbowałam odszukać znajome twarze. Po kilku chwilach w oddali dostrzegłam blondynkę.

- O, jesteś w końcu - zaśmiała się, podając mi kubek z napojem.

- Kazano to przyszłam - oparłam się o ścianę.

- Ej, idziesz grać w beer ponga? - Blake przypadkowo trącąc mnie ramieniem, dołączył do nas - O, hej Brooke. Chcesz z nami?

- Z przyjemnością! - mimo że nie miałam ochoty, nie chciałam psuć imprezy innym. Całą trójką udaliśmy się za budynek do ogrodu, ustawiając się na miejscach. Gra szła nam całkiem nieźle. Była dość zacięta, ale ostatecznie udało nam się wygrać jednym punktem. Nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś, obejmuje mnie w pasie. Gdy tylko zobaczyłam kto to, zmarszczyłam brwi.

- Dobrze ci poszło. Może chcesz iść ze mną na górę - usłyszałam przy uchu. Natychmiast zaczęłam się wyrywać, jednak jego uścisk był zbyt silny.

- Nie chcę - próbowałam zrzucić z siebie jego dłonie - Puść mnie!

- To tylko jeden nic nieznaczący numerek.

- Powiedziała nie - do moich uszu dobiegł znajomy mi głos. Czemu on zawsze pojawia się znikąd? - Więc łaskawie zostaw ją w spokoju.

- Dobra, już. Uspokój się - wykonał jego polecenie. Czując wolność, zrobiłam kilka kroków w tył.

- A teraz przeproś - mówił z pełną powagą.

- Przepraszam - niechęć była bardzo wyczuwalna.

- Pięknie. Możesz już wracać do domu.

- Żartujesz sobie?

- Tam są drzwi. Klamki chyba umiesz używać - uśmiechnął się sarkastycznie - a teraz wypad.

Dopiero, gdy nieznajomy odszedł, okryłam, że byliśmy w centrum uwagi.

- Wszystko w porządku? - powoli do mnie podchodził. Ominęłam go, wracając do przyjaciół. Od razu wtuliłam się w Blake'a.

- Pierwszy raz widzę, żeby kogoś wyrzucił z imprezy - odezwała się, wyraźnie zdziwiona, Madison.

- Nie wiem, ale wcale mi się to nie podoba - oderwałam się od bruneta - Chyba będę już wracać.

- Tak szybko?

- Nic tu po mnie. To nie miejsce dla mnie - wzruszyłam ramionami.

- Daj spokój, dopiero przyjechałaś - próbowała mnie przekonać.

- Idę po Marshall'a, żeby mnie odwiózł.

NOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz