XXXVII

8.6K 156 25
                                    

- Usiądź - kobieta posadziła mnie na kanapie - zrobię ci herbatę - po chwili wróciła z kubkiem parującej cieczy. Podziękowałam, przejmując od niej przedmiot - Wszystko już dobrze. Marshall jest nerwowy i natłok sytuacji niekoniecznie mu w tym pomaga. Wiemy, że ci ciężko. Nikt tak naprawdę nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Masz u nas pełne wsparcie, nawet jeśli nasz syn nie będzie chciał ci pomóc. Dołożymy wszelkich starań, żeby dziecko miało jak najlepiej.

- Naprawdę nie wiem jak państwu dziękować - uśmiechnęłam się lekko.

- Nie musisz, cała przyjemność po naszej stronie - odwzajemniła gest, obejmując mnie - Dam ci koc i zostaniesz u nas na noc. Nie ma sensu, żebyś teraz plątała się po mieście. Odpocznij sobie.

Moją głowę zajmowały myśli o przyszłości. Nawet nie wiem kiedy udało mi się usnąć. Przebudziłam się, słysząc czyjeś kroki, jednak postanowiłam nie otwierać oczu. Nagle poczułam jak ktoś poprawia moje przykrycie i kładzie się obok.

- Przepraszam - szepnął, całując mnie w czoło. Gdy było już rano, ziewnęłam, otwierając oczy - Nie śpisz już? - usłyszałam.

- O, to już przestałeś mnie nienawidzić? - mruknęłam.

- Przepraszam - usiadł, patrząc mi w oczy - jest mi cholernie przykro za to co powiedziałem. To było głupie i bardzo nieprzemyślane. Nie chciałem tego mówić, ale naprawdę mnie zaskoczyłaś.

- Uwierz mi, że ja też się nie cieszę z takiego obrotu akcji.

- A kto powiedział, że ja się nie ciesze?

- Ty - wzruszyłam ramionami.

- Czasu nie cofniemy. Stało się, trudno. Ale przemyślałem to i wcale nie przeszkadza mi fakt, że będziemy mieć bobasa. Zawsze chciałem go mieć, tylko w nieco późniejszym wieku, ale skoro już jest okazja to czas wziąć odpowiedzialność za to co się zmajstrowało. Kiedyś jeszcze możemy sobie zrobić drugie  - jego kąciki ust powędrowały w górę - Kocham cię. Z dzieckiem czy bez dziecka dalej jesteś całym moim światem. Poradzimy sobie z tym, razem.

- Obiecujesz? - opuściłam wzrok.

- Obiecuję - przysunął się bliżej, wpijając się w moje usta. Położył się z powrotem, przytulając mnie, a jedną dłoń ułożył na moim brzuchu - Jesteś może głodna?

- Jak wilk - oznajmiłam.

- Daj mi chwilę i zrobię ci coś do jedzenia - wstał, kierując się do kuchni.

- Zawsze staram ci się pomagać w dobrych i złych momentach, a w zamian, oczekuję od ciebie tego samego. Bo kłótnią tego nie załatwisz - chwyciłam za kanapkę.

- Będę nawet w tych najgorszych, nawet jak zaczną ci się humorki i będziesz chciała bez powodu wyrzucić mnie z domu - zaśmiał się.

- Moje szczęście największe - musnęłam jego usta.

- Damy sobie radę, przysięgam. Z takim wsparciem to dziecko będzie miało najlepsze życie pod słońcem.

Niedługo po całej akcji, wyjechaliśmy na college. Od razu też zamieszkaliśmy razem. Ciąża rozwijała się prawidłowo. Dzięki ogromnemu wsparciu przyjaciół i rodzin mojej, jak i chłopaka udało się nam przetrwać nawet te nieciekawe momenty. Prawie co miesiąc gościliśmy, którychś z naszych bliskich z nowymi prezentami. Mimo że do porodu jeszcze trochę czasu, pół naszego mieszkania było w zabawkach dla dzieci. Dlaczego? Bo oczywiście Marshall nie spieszył się z dokończeniem pokoiku dla niemowlęcia. Sam jest dużym dzieckiem, więc często "testował" nowe gadżety. Tłumacząc, że musi sprawdzić czy na pewno działa i czy jest będzie bezpieczne dla dziecka. Czasami nie dowierzałam, że tak się to potoczyło, ale dzięki temu jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem ze wspaniałym mężczyzną u boku.

NOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz