- Jared! - podbiegłam do chłopaka.
- Co się stało, kotek?
- Nie widziałeś przypadkiem Marshall'a? Mieliśmy jechać, a nigdzie nie mogę go znaleźć.
- Spokojnie, nie zostawił cię - zaśmiał się - jest przy sali gimnastycznej, musiał omówić parę spraw z trenerem... Poczekaj, zanim pójdziesz po niego to mam do ciebie pytanie.
- Słucham cię z uwagą, przyjacielu.
- Jesteście w końcu razem czy nie?
- Sama nie wiem - westchnęłam - oficjalnie niby nie, ale sam widzisz jak się zachowuje.
- To życzę wam, żeby się udało. Zmieniasz go na lepsze, co nawet przekłada się na mecze. Zostań przy nim najdłużej jak się da, bo całkiem cię polubiliśmy.
- Jego rodzinka też. Ale jak na razie nigdzie nie planuję się wybierać, obiecuję - oznajmiłam.
- Obiecaj to jemu, a nie mnie - wskazał wzrokiem w lewo, gdzie też powędrował mój wzrok. Od razu dostrzegłam Marshall'a, idącego w naszą stronę - To ja już będę leciał, powodzenia.
- Jedziemy? - zatrzymał się, wpatrując się przez chwilę w odchodzącego przyjaciela.
- Skoczymy jeszcze do mnie po rzeczy i przy okazji odłożę torbę.
Jak powiedziałam tak też zrobiliśmy. Niedługo potem byliśmy już u niego.
- O czym z nim rozmawiałaś? - spytał, gdy tylko drzwi od jego pokoju zostały zamknięte.
- A co, o niego też jesteś zazdrosny? - uniosłam brew w górę.
- Po prostu chcę wiedzieć - podszedł do biurka, siadając na krześle obok.
- Zniknąłeś bez śladu to chciałam widzieć czy nie powinnam czasem wrócić na nogach - uśmiechnęłam się, na co ten przyciągnął mnie to siebie tak, że usiadłam na jego kolanach. Postanowiłam go przytulić.
- Wszystko okej? - gładził mnie po włosach.
- Marshall, powiedz mi jedno - oderwałam się, by spojrzeć mu w oczy - Co jest między nami?
- Od pocałunku uciekłaś, więc raczej jesteśmy po prostu znajomymi.
- Znajomi się tak nie zachowują. A co do pocałunku to po prostu spanikowałam, to było nagłe i ja po prostu nie wiedziałam co zrobić.
- Jeśli coś zrobiłem nie tak to przepraszam.
- Nie, tu nie chodzi o ciebie. To ja zrobiłam z siebie idiotkę.
- Daj spokój, jesteś cudowną osobą i tak zostanie - kąciki jego ust lekko poszły w górę - Ale boli mnie czasem to, że nie mogę pokazać każdemu, że jesteś moja.
- Już to pokazujesz. Podwożąc mnie, łapiąc za rękę, obejmując czy odstraszając każdego chłopaka, który do mnie podejdzie - zaśmiałam się.
- Po tym jak wybiegłaś, bałem się robić to jeszcze raz. Nie chcę robić nic wbrew tobie.
Nastała cisza, a ja wciąż wpatrywałam się w jego prześliczne brązowe tęczówki.
- Nawet nie wiesz jaką mam teraz ochotę cię pocałować - szepnął.
- To to po prostu zrób - powiedziałam równie cicho, celowo przygryzając wargi. Od razu przylgnął do moich ust. Tym razem oddałam pocałunek.
- Czyli teraz już oficjalnie jesteś moja? - popytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Na to wygląda - uśmiechnęłam się - A właśnie - wstałam z jego kolan - miałam ci bluzę oddać.
- Nowa, przestań. Teraz jest twoja, ja mam ich dużo.
- Wiesz co? Nie, nie jesteśmy razem - parsknęłam - Zgodzę się na ten związek tylko wtedy jak z własnego wysiłku dowiesz się jak mam na imię.
- Brooke, ja do tego nie potrzebuję żadnego wysiłku - podniósł się, podchodząc bliżej.
- O, czyli jednak wiesz jak mam na imię? - założyłam ręce na piersi.
- Już dawno - zaśmiał się.
- W takim razie czemu przez ten cały czas mówiłeś do mnie nowa? I jak się dowiedziałeś?
- Nie wiem, spodobało mi się i tak zostało - wyminął mnie, kładąc się na łóżku - Poznałem je po tym jak wróciłem na imprezę, wtedy ta blondyna, jak jej tam, Madison chyba, podeszła do mnie i zapytała się co z tobą. Oczywiście na początku nie zrozumiałem, że chodzi o ciebie, ale w końcu ona mi wytłumaczyła.
- Jesteś niepoważny - padłam na miejsce obok niego, na co ten objął mnie ramieniem.
CZYTASZ
NOWA
RomanceBrooke jest nową uczennicą w szkole. Z początku niepewna, wkrótce staje się obiektem zainteresowania kapitana drużyny koszykowej. Dziewczyna wrogo nastawiona na znajomość w końcu ulega. Na drodze do pełnego szczęścia staje jej na drodze pewna osoba...