XXXIII

4.6K 108 5
                                    

- Kurwa, krzywo - mruknęłam, starając się zrobić makijaż. Po blisko godzinie byłam już gotowa. Wzięłam torebkę, pakując do niej najważniejsze rzeczy. Zeszłam po schodach, po czym ubrałam buty.

- Ładnie wyglądasz - skomplementował ojciec. Podziękowałam. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podeszłam więc i otworzyłam.

- O cholera - uniósł brwi, a jego usta lekko się rozchyliły - Wyglądasz niesamowicie...

- Tak, ciebie też miło widzieć. Możemy już jechać?

- Mam coś dla ciebie. Wiem, że jesteś wciąż zła o to, że spotkałem się z twoją przyjaciółką za twoimi plecami, ale dzięki niej udało mi się kupić coś dla ciebie - wyciągnął z kieszeni podłużne pudełeczko.

- Jest piękny - uśmiechnęłam się, widząc naszyjnik.

- Nie tak bardzo jak ty - odwzajemnił gest, delikatnie mnie całując.

- Fuj, bo zaraz zwrócę obiad - rzucił Christian. Spojrzeliśmy po sobie, śmiejąc się.

- Odwróć się to ci go założę - mówił cicho. Wykonałam prośbę, podnosząc włosy. Gdy go zapiął, wymienił jeszcze parę zdań z moim ojcem. Znajdując się w budynku, w którym odbywała się impreza, chwyciłam chłopaka za rękę. Udaliśmy się do stolika, gdzie siedziała już cała drużyna.

- Idę do Blake'a i Madison - oznajmiłam, odchodząc - Hej - zaczepiłam ich, na co od razu się odwrócili. Tu też nie obeszło się bez komplementów.

- Jak się podoba naszyjnik? - zapytała blondynka.

- Masz dobry gust.

- To głównie zasługa Marshall'a. Dałam mu kilka propozycji, ale to on wybrał ten jeden.

- W takim razie dziękuję wam obojgu.

- Obie wyglądacie naprawdę cudownie - skomentował Blake.

- Dzięki. Okej, ja już wam nie przeszkadzam. Złapiemy się później - oznajmiłam, odchodząc.

- Jared! - przytuliłam go, gdy tylko go zobaczyłam - Dostojnie wyglądasz w tym garniturze.

- Co nie? Jak prawdziwy szef! - zażartował, prostując postawę.

- Jezu, wybacz. Nie zauważyłam cię. Brooke jestem - wyciągnęłam dłoń, w stronę stojącej obok dziewczyny.

- Nic się nie stało - uśmiechnęła się - Camilla, miło mi cię poznać.

- Mi również, nawet nie wiesz jak bardzo.

- A gdzie Marshall? - wtrącił blondyn.

- Sama go szukam. Zostawiłam go przy chłopakach, więc raczej daleko nie uciekł. Chodźcie - skierowałam kroki w odpowiednią stronę.

- Chłopak jest szczęściarzem, że cię ma - usłyszałam, gdy do nich podeszliśmy.

- I że posiada tak wspaniałych przyjaciół - dodałam.

- Zatańczymy? - pytanie zadał Marshall, kiedy z głośników rozbrzmiała spokojna muzyka.

- Z tobą zawsze - chwyciłam jego rękę, udając się na parkiet. Objął mnie w pasie, przysuwając bliżej.

- Nie mogę się na ciebie napatrzeć, wyglądasz tak pięknie - szeptał mi do ucha - Patrick miał rację, jesteś moim uśmiechem od losu. W życiu nie spotkałem kogoś tak niesamowitego jak ty. Co by się nie działo, nie opuszczaj mnie, nigdy. Zrozumiano?

- Oj, zamknij się już - zaśmiałam się, łącząc nasze usta.

- Nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham - dopowiedział, odrywając się ode mnie.

- Ale wiesz, że będziemy musieli jutro poważnie porozmawiać? - opuściłam wzrok.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz, ale proszę cię, nie teraz. Nie psuj mi wieczoru. 

- To... na czym skończyliśmy? - ponownie go pocałowałam.

NOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz