Obudziłam się już z opatrzoną nogą.
- Świetnie - powiedziałam do siebie, poprawiając pozycję. Sięgnęłam po torebkę, znajdującą się na niewielkiej szafce i wyciągnęłam z niej telefon.
Do Marshall:
Gdzie jesteś?Po kilku chwilach do sali wszedł lekarz. Popytał, sprawdził mój stań, po czym oznajmił:
- Ma pani szczęście, jest to tylko zwichnięcie. Jednak mimo to najbliższe trzy tygodnie nie będzie mogła pani stanąć na nogę, więc konieczne będzie poruszanie się o kulach. Wymiana opatrunku i smarowanie maścią co najmniej dwa razy dziennie. W razie wypadku przepiszę pani jeszcze tabletki przeciwbólowe.
- Kiedy będę mogła wyjść? - zabrałam głos.
- Myślę, że już jutro - uśmiechnął się pokrzepiająco. Wypisał coś na kartce, którą mi podał, po czym wyszedł. Od razu jego miejsce zajął brunet.
- Hej - zaczął niepewnie - jak się czujesz?
- O niebo lepiej niż wcześniej. Mogłabym cię prosić o wodę?
- Jasne, już idę - wstał, całując mój policzek. Gdy wrócił, towarzyszyli mu mój brat i tata. Chłopak podał mi to o co prosiłam, siadając na skraju łóżka.
- Odkręcisz? - wyciągnęłam butelkę w jego stronę. Bez słowa wykonał moją prośbę. Podziękowałam, po czym wzięłam łyk.
- Lekarz mówił już kiedy możesz wyjść? - odezwał się ojciec.
- Jutro - spojrzałam na niego. Po chwili poczułam jak Marshall łapie za moją dłoń.
- Będę pisał do dyrektora w tej sprawie. To zaszło za daleko - w jego głosie wyczuwalne było zdenerwowanie.
- Nie musi pan - mówił ze spokojem - trener od razu się nią zajął i raczej wątpię, żeby takie akcje uszły płazem.
- Tato, zostawicie nas na chwilę samych? - dwójka po chwili zniknęłam już za drzwiami - Przytul mnie - powiedziałam cicho. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Ostrożnie zamknął mnie w swoich ramionach.
- Przepraszam - szepnął mi prosto do ucha.
- Ale za co? - oderwałam się, kładąc rękę na jego policzku.
- Powinienem od razu zareagować jak zobaczyłem ją blisko ciebie. To moja wina.
- To absolutnie nie jest twoja wina, to ona zrobiła mi krzywdę. Tobie jestem cholernie wdzięczna z ratunek - uniosłam lekko kącik ust.
- Kocham cię słońce - musnął moje usta.
- Ja ciebie też - ponownie go przytuliłam.
- Będę ci pomagał jak tylko będę w stanie, przysięgam - z powrotem usiadł, nie puszczając mojej kończyny.
- Poradzę sobie - zaśmiałam się.
- Ze mną na pewno - odwzajemnił mój gest - Cholera, masz chusteczki?
- Tak, a o co chodzi?
Szybko wziął moją torebkę, wyciągając opakowanie.
- Weź jedną, przyłóż do nosa, głowa w dół, a ja idę po lekarza - mówił szybko, ale wyraźnie. Byłam zdezorientowana. Dotknęłam palcem miejsca pod nosem. Jak się okazało z jednego z nozdrzy powoli sączyła się krew.
- To może być przez osłabienie organizmu - stwierdził mężczyzna - To nic szczególnego. Jeśli po wyjściu będzie się to powtarzać znacznie częściej, wtedy zrobimy dodatkowe badania. Ma pani wspaniałego narzeczonego, że tak się o panią martwi - mówił, wychodząc.
- Narzeczonego? - spojrzałam na chłopaka, unosząc brwi.
-Oj weź, jakoś musiałem uzyskać informacje o twoim stanie zdrowia - tłumaczył się.
- Już nieważne - uśmiechnęłam się - zawołasz tu ojca i Chrisa? Chciałabym z nimi porozmawiać.
- Dla ciebie wszystko - cmoknął mnie w czoło, po czym opuścił pomieszczenie.
CZYTASZ
NOWA
RomanceBrooke jest nową uczennicą w szkole. Z początku niepewna, wkrótce staje się obiektem zainteresowania kapitana drużyny koszykowej. Dziewczyna wrogo nastawiona na znajomość w końcu ulega. Na drodze do pełnego szczęścia staje jej na drodze pewna osoba...