XXIX

5K 112 29
                                    

- Nie myślałaś, żeby poprawić coś w tym projekcie? - zaczepił mnie, gdy wyszłam z autobusu - Na przykład...

- Możesz przestać za mną chodzić? - zatrzymałam się.

- Wiem, że jeszcze coś do mnie czujesz.

- Po tym jak chciałeś mnie udusić to chyba mi przeszło.

- Nie chciałem zrobić ci krzywdy - oznajmił. Zrobiłam kolejny krok w stronę budynku, na co on od razu złapał mnie za nadgarstek - Słuchaj, możesz mi wbić paznokcie, rozwalić mój samochód... dobra, to może nie, ale możesz mnie uderzyć, cokolwiek. Tylko proszę cię, wybacz mi to. Zależy mi na tobie, zależy mi na nas...

- Nas już dawno nie ma - odwróciłam się i tym razem nie próbował mnie zatrzymywać. Od razu, po podejściu do Madison, przytuliłam ją.

- Coś się stało? - zapytała lekko zaskoczona.

- Nic, po prostu miałam ochotę - wzruszyłam ramionami, klękając, by zawiązać buta.

Gdy na zewnątrz robiło się ciemno, postanowiłam udać się na spacer. Oznajmiłam to ojcu, po czym wyszłam, zakładając słuchawki. Szłam, spokojnym krokiem, wzdłuż ulicy. Po chwili skręciłam w stronę parku. Nagle zauważyłam dwójkę postawnych mężczyzn, idących w moją stronę. Poczułam mocny niepokój, jednak starałam się wyglądać pewnie.

- A panienka co tu robi o tak później porze? - otoczyli mnie. Jeden z nich zaczął się zbliżać, a ja, chcąc się wycofać uderzyłam o ścianę - Wieczorem, robi się tu dość... niebezpiecznie - oparł dłoń obok mojej głowy, a ostatni wyraz wyszeptał mi do ucha.

- Zostaw mnie - próbowałam go odepchnąć, jednak nic to nie dawało.

- Nie bądź nieposłuszna to będziemy delikatni - czując jego usta na mojej szyi, przeszyły mnie niezbyt przyjemne dreszcze. Zaczęłam się szarpać, jednak ten chwycił moje ręce, skutecznie mi to uniemożliwiając. W moich oczach zbierały się łzy.

- Co wy odpierdalacie? - chłopak, popchnął napastnika, przez co byłam już wolna.

- Jest nas dwóch, a ty jeden, naprawdę myślisz, że się ciebie boimy? - zaśmiał się.

- Mnie może nie, ale policji myślę, że już bardziej - mówił pewnie. Dopiero w tej chwili poznałam głos - Więc w tył zwrot i wracajcie do siebie.

Zaczęli iść w innym kierunku, na co ja od razu przytuliłam bruneta.

- Wszystko w porządku? - odsunął się lekko, żeby na mnie spojrzeć - B-brooke? - był w szoku. Od razu udał się w bieg na mężczyzną - Ty sukinsynie!  - rzucił się na niego z pięściami. Atak był na tyle niespodziewany, że oprawca po chwili leżał już na bruku. Byłam przerażona na tyle, że sama usiadłam na zimnej posadzce, starając się unormować oddech i uspokoić płacz. Marshall odwrócił się od niego, powoli kierując się w moją stronę.

- Policja powinna przyjechać tu po ciebie! - wrzasnął, starając się podnieść z podłogi.

- A ty powinieneś znaleźć sobie bardziej lojalnych przyjaciół - parsknął, zauważając, że jego kompan gdzieś uciekł.

- P-przepraszam... - mówiłam bardzo cicho, gdy znalazł się obok.

- Nie masz za co, ty nic nie zrobiłaś - zacisnął mnie z powrotem w swoich ramionach - Wszystko w porządku, jesteś już bezpieczna. Chodź, zaniosę cię do domu.

Jak powiedział tak zrobił. Przez całą drogę starał się mnie uspokoić. Kilkanaście minut później znalazł się pod drzwiami mojego mieszkania, wraz ze mną na ramionach. Pomogłam mu otworzyć drzwi.

- Co się stało? - usłyszałam spanikowany głos ojca.

- Niemiły incydent - oznajmił za mnie - Dlatego ją tutaj przyniosłem.

- Ale nic jej nie jest? - upewniał się.

- Całe szczęście nie doszło do niczego wielkiego, jest cała.

- Nawet nie wiem jak ci dziękować - poklepał jego ramię.

- Nie musi pan. Dla mnie to sama przyjemność opiekować się takim aniołem.

Słysząc to, mimowolnie się uśmiechnęłam. Zaniósł mnie do pokoju, kładąc na łóżku. Gdy chciał wyjść, chwyciłam jego rękę.

- Zostań, proszę.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jeszcze niedawno nie chciałaś mnie widzieć na oczy.

- Będę czuła się bezpieczniej - spojrzałam na niego smutno. Chłopak zerknął na drzwi, jednak po chwili położył się obok - Kocham cię - wyszeptałam.

- Ja ciebie też, słońce - odpowiedział, całując mnie w czoło. Przysunęłam się bliżej niego, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Po paru minutach zasnęłam.

NOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz