VIII

7.2K 162 19
                                    

Obudził mnie dźwięk z telefonu. Odszukałam dłonią urządzenie, następnie, bez namysłu, od razu odebrałam.

- Halo? - usiadłam, przecierając oczy.

- Obudziłem cię? - w słuchawce usłyszałam dobrze znany mi głos.

- Streszczaj się.

- Musisz do mnie przyjechać, zostawiłaś tu słuchawki - oznajmił.

- Nie możesz po prostu sam podjechać i mi je dać? Albo przekazać jutro w szkole?

- Ale po co czekać? Wyślę ci adres, bądź za godzinę.

- Ale ja n... - nie zdążyłam, gdyż chłopak się rozłączył - Nie to nie - mruknęłam do siebie, obracając się na drugi bok, ponownie zasypiając. Sytuacja jednak powtórzyła się.

- Gdzie ty jesteś? Masz pięć minut, żeby się tu stawić.

- Możesz sobie zatrzymać te słuchawki, kupię sobie nowe.

- Po prostu przyjedź - poprosił. Po wymianie kilku zdań, wstałam z łóżka, podchodząc do szafy. Gdy byłam już gotowa, zapytałam ojca o podwiezienie. Będąc na miejscu, niechętnie kierowałam się w stronę budynku. Zapukałam. Nie musiałam długo czekać, aż drzwi się otworzą.

- Ale tu jest syf - rozglądałam się, widząc wszędzie porozrzucane kubki i puste opakowania po pizzy.

- Jadłaś coś dzisiaj? - pokiwałam przecząco głową, na co on podszedł do stolika, otwierając jeden z kartonów - Spokojnie, ta jest świeża - zaśmiał się. Podeszłam do niego, biorąc kawałek.

- Marshall! - usłyszałam dziecięcy głos, na co od razu się odwróciłam - Gdzie dać te worki ze śmieciami? - zza ściany wyłonił się chłopak.

- Wykorzystujesz brata do sprzątania, po imprezie, którą sam organizowałeś? - przewróciłam oczami.

- On mi tylko pomaga - tłumaczył się.

- To ile ty zrobiłeś? - uniosłam brwi.

- Josh, chcesz pizzę? - zignorował moje słowa. Gdy zjedliśmy, zaciągnął mnie to swojego pokoju.

- Ile ma lat? - usiadłam na łóżku.

- Dwanaście - zabrał bluzę z krzesła, chowając ją do szafy.

- Dogadałby się z moim bratem.

- Masz brata? - był wyraźnie zaskoczony.

- Wiele jeszcze o mnie nie wiesz. A teraz oddaj mi słuchawki i się zwijam.

Wystraszyłam się, słysząc nagle głośne drapanie drzwi. Marshall podszedł do nich, otwierając. Do pomieszczenia wbiegł średniej wielkości pies, rzucając się od razu na bruneta.

- Przepraszam, wyrwał mi się - tłumaczył się Josh.

- Nic się nie dzieje - pokiwał ze śmiechem głową, nie przestając głaskać zwierzęcia - Zamknij drzwi, bo chcemy porozmawiać.

O razu wykonał polecenie. Uśmiechnęłam się, obserwując jak ten bawi się z czworonogiem.

- To jak z tymi słuchawkami? - postanowiłam wrócić do tematu. Spojrzał na mnie, a następnie usiadł obok. Za nim kierował się jego pies, który po chwili wskoczył na moje nogi. Zaczęłam gładzić jego sierść - Nie jesteś taki zły jak mówią. Albo po prostu świetnie odgrywasz swoją rolę.

- Daj spokój. Każdy ci powie, że jestem tym typem człowieka, który nie potrafi zapanować nad emocjami - położył się, nie odrywając ode mnie wzorku - Każdy też wie, że jeśli coś nie idzie po mojej myśli, nawet najmniejsza rzecz, to załatwiam to tylko agresją. Ludzie darzą mnie szacunkiem tylko dla tego, że po prostu się mnie boją.

- To dla czego dla mnie jesteś taki miły? - ostrożnie odłożyłam zwierzaka na podłogę, by legnąć obok na boku, podpierając się łokciem.

- Fizycznie nigdy nie byłbym w stanie uderzyć dziewczyny. Nie chcę być jak mój ojciec.

- Twój ojciec... - zaszokowało mnie to wyznanie.

- Tak, bił matkę. Z resztą mnie też nie oszczędzał - widziałam jak ciężko było mu to mówić.

- Tak bardzo ci współczuję - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej.

NOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz