- Jesteś nowa w szkole, a już wdałaś się w pierwszą bójkę - zaczął.
- Ciężko nazwać to bójką, ale proszę pana ona sama była sobie winna.
- Tak? A co takiego zrobiła, że musiałaś zacząć ją dusić.
- Zaczynając od początku? Jest zazdrosna o swojego byłego chłopaka - wyraźnie podkreśliłam przedostatnie słowo.
- Kapitan drużyny koszykowej o ile się nie mylę, zgadza się?
- Tak. Już w pierwszy dzień miała do mnie uprzedzenie o to, że zajęłam "jej" miejsce - zrobiłam w powietrzu cudzysłów - A że postanowił stanąć w mojej obronie to dało jej to większe powody do szkalowania mnie. Pierwszym incydentem było, gdy postanowiła oblać mnie sokiem. Potem to już tylko groźby o to, że mam od niego trzymać się z daleka, wyzwiska i wtrącanie się w nieswoje sprawy.
- Dobrze, porozmawiam z nią. Jeśli będzie więcej takich incydentów proszę cię o zgłoszenie ich, a ja wymierzę odpowiednie konsekwencje. A co do ciebie, z racji, że to jest twój pierwszy taki incydent, nie wyciągnę tym razem żadnej kary, ale nie chcę cię tu znowu widzieć z takich powodów.
- Jasna sprawa, będę się pilnować - wstałam z uśmiechem, który mężczyzna odwzajemnił. Przed drzwiami gabinetu czekał zniecierpliwiony Marshall.
- Patrick powiedział mi, że tu jesteś. Coś ty narobiła? - od razu naskoczył, gdy mnie zobaczył.
- Spytaj swojej uroczej blondyneczki - wyminęłam go.
- O co poszło? - pociągnął mnie za nadgarstek, na co oparłam się o ścianę.
- Zaczęła mnie obrażać, po czym stwierdziła, że przy pierwszej lepszej okazji mnie zdradzisz...
- Wiesz, że to nieprawda - przeniósł dłoń na mój policzek.
- Daj mi dokończyć. Więc przycisnęłam ją do ściany i akurat przyszedł dyrektor.
- Ładne zagranie - zaśmiał się - Jak musisz to odpokutować?
- Nijak. Była to pierwsza taka akcja, więc po prostu mnie wypuścił.
- Muszę cię bardziej pilnować - pokiwał głową.
- Mam teraz fizykę. Muszę iść - ominęłam go.
- Zaprowadzę cię - chwycił moją rękę, kierując się w stronę schodów.
- Jest i nasza kryminalistka - odezwał się Patrick, gdy mijaliśmy drużynę koszykarską - Dowiemy się co przeskrobałaś?
- Poddusiła Marine za nieprzychylne słowa - chłopak odpowiedział za mnie.
- Kobieta z pazurem - skomentował kolejny z nich.
- Haha, bardzo śmieszne - powiedziałam sarkastycznie, mimowolnie się uśmiechając.
- Ładna bluza - z tłumu wyłonił się Jared.
- A dziękuję - teatralnie się ukłoniłam - twoje loczki też są całkiem całkiem.
Wymieniliśmy jeszcze parę zdań, nie stroniąc od żartów.
- Dobra, bo się na lekcje spóźnisz - objął mnie ramieniem.
- Ale co nam koleżankę zabierasz?! - mruknął.
- Wy też powinniście iść na lekcję.
- A co z tobą?
- Ja najpierw muszę odprowadzić tą małą wariatkę, żeby nikomu znowu krzywdy nie zrobiła - słysząc to, szturchnęłam go łokciem w bok.
- Lubię ich - stwierdziłam, gdy się oddaliliśmy.
- A oni ciebie. Nawet z Marine nie dogadywali się tak dobrze jak z tobą.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że byliście razem. Nie wiem czy ktokolwiek z twojego otoczenia ją lubił.
- Okej, może nikt za nią nie przepadał szczególnie, ale dla mnie była ważna.
- Dobrze, że powiedziałeś była - zatrzymałam się przed salą.
- Nowa, posłuchaj...
- Ale ty wiesz, że ja mam normalne imię? Wystarczy zapytać - przerwałam mu, a ten tylko mruknął coś pod nosem.
- Posłuchaj, aktualnie to ty jesteś ta ważna. Nawet śmiem stwierdzić, że najważniejsza - objął mnie w pasie.
- Już nie słodź tylko biegnij na lekcję, bo się spóźnisz - przygryzłam wargę.
- Nie rób tak - warknął - nienawidzę jak tak robisz.
- Wiem, mówiłeś. A teraz leć, lekcja na ciebie czeka - odsunęłam się od niego. Przewrócił oczami, po czym odszedł. Pokiwałam ze śmiechem głową.
- Gdzieś ty była całą przerwę? - gdy Marshall zniknął, od razu Madison do mnie podeszła.
- Nie widziałaś? - zmarszczyłam brwi.
- Co miałam widzieć? Mówiłam ci, że idę po coś do jedzenia, a jak wróciłam to nigdzie cię nie było.
- No to teraz słuchaj...
CZYTASZ
NOWA
RomanceBrooke jest nową uczennicą w szkole. Z początku niepewna, wkrótce staje się obiektem zainteresowania kapitana drużyny koszykowej. Dziewczyna wrogo nastawiona na znajomość w końcu ulega. Na drodze do pełnego szczęścia staje jej na drodze pewna osoba...