Inwazja w mojej wannie - Beniamin Sujka

56 7 1
                                    


Marian jadł tłustą, zimną pomidorową. 

Do posiłku lubił sobie poczytać gazetę. Nie dlatego, że interesowało go co się wokół niego dzieje, ale po to, by coś czytać. 

Był chłodny letni wieczór. Jak to nauczyciel, podczas wakacji niewiele miał do roboty. Myślał o pani Ewelinie, sąsiadce. Miał ponad czterdzieści lat, łysinę na czubku głowy, którą nieudolnie próbował zaczesać. Nosił za duży garnitur, żółtą, wymiętą koszulę i okulary grube jak denka od słoików. Ale nie zamierzał się poddać, co to, to nie.

Nie zdążył przeczytać fascynującego artykułu o

mężczyźnie co zamiast telefonu odebrał żelazko, gdy już wyżłopał cały talerz pomidorówki. Zmęczył się dzisiaj. Był u swojej matki. Jak zwykle zasypała go milionem pytań. Na żadne nie dostała satysfakcjonującej odpowiedzi. Nadal mieszkał w tym wielkim domu, w którym mieszkał z matką zanim trafiła do domu seniora.

Poszedł do łazienki. Umył zęby. I ruszył po

schodach się położyć. Gdy tak sobie leżał owładnięty marzeniami, drzwi łazienki na parterze otworzyły się z piskiem. Nie uszło to jego uszom. Zapewniał się, że zapomniał zamknąć okna. Kilka minut później wszystko ucichło.

Tak, to zdecydowanie wiatr.

Serce podeszło mu do gardła, gdy usłyszał skrzypienie na schodach. Ktoś wchodził na górę. Na szybko obliczył swoje szanse w walce z włamywaczem. Nie miał żadnych. Stare płytki zaczęły się poruszać. Myślał, iż zaraz serce mu wybuchnie. Mógłby poprzysiąc, że słyszał z jaką zawrotną prędkością krew krąży w jego żyłach. Schował głowę pod kołdrę. Jednym okiem obserwował co się działo. Łudził się, że okraść dom to jedno, a morderstwo to zdecydowanie cięższe przestępstwo. Obcy zbliżał się coraz szybciej. W końcu dotarł do pokoju. Marian był pewien, że wtedy jego serce stanęło. A w drzwiach nikt nie stanął. Nic się nie poruszyło, nie przyfrunęło czy, tym bardziej, nie przebiegło. Odetchnął. Przez ostatnie kilka sekund zapomniał oddychać. Zrzucił z siebie kołdrę.

Jesteś przemęczony i tyle – pomyślał.

Resztę nocy spędził spokojnie.

Następny dzień spędził praktycznie cały w

ogródku. Humor miał całkiem niezły. Udało mu się porozmawiać z sąsiadką. Gorzej było z kręgosłupem. Bolał niemiłosiernie. Ale trzeba było zrobić porządki. Przez cały rok szkolny nic nie robił, poza podstawowymi obowiązkami. Do łóżka położył się trochę wcześniej. Nie chciał się przyznać, ale wynikało to trochę ze strachu. Wydawało się, że coś słyszy na dworze, ale odganiał mroczne myśli i ze spokojem przespał resztę nocy.

Rano wstał wyspany. Jeszcze w szlafroku

wyszedł na podwórko, ściskając kawę w jednej ręce, a gazetę w drugiej. Na dworze było pięknie. Teraz docenił swoją pracę z poprzedniego dnia. Nawet ból pleców nie przeszkadzał tak bardzo. Rozejrzał się wokoło. Zobaczył Ewelinę, pomachał jej. Coś do niego krzyczała, ale on już nie słyszał. Był wpatrzony w drugą osobę na jej podwórku. Owa postać z postury przypominałą człowieka, tylko z postury. Obcy był fioletowy, jego skórę pokrywały guzy i łuski. Miał podłużną głowę i spiczaste uszy. Był ubrany w metalową kamizelkę, naszpikowaną kablami i rurami, odchodzącymi do szklanej bańki, która robiła za hełm.

Ewa odwróciła się w stronę stwora, ale nie

zareagowała. Marian był człowiekiem opanowanym. Ruszył w stronę sąsiadki. Skoro kobieta nie reagowała, to nie było czego się bać. Ewelina podeszła do sąsiada, widząc, że ten się zbliża.

Zbiór Opowiadań "Legion"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz