Elegia, czyli lament za pieśnią - Jędrzej Tomasz Kałużny

87 4 0
                                    

Niektórzy mawiają, że bohaterski duch tkwi w orężu.

Inni, że w doświadczeniu przebytych dróg.

Jeszcze inni zaś, że w żołnierskim braterstwie.

Wszyscy oni nie maja racji.

Posłuchajcie...

* * *

„Piękne jest koło rycerskie,

Komu dał Bóg serce męskie.

Hetman wojsko kołem toczy,

Nieprzyjacielowi w oczy.

Wozy łańcuchami spinają,

bo się trwogi spodziewają."

Tradycyjna pieśń oparta na utworze średniowiecznym „Piękne jest koło rycerskie" (fragment)

Jeździec stojący na szczycie niewielkiego pagórka, nerwowo poprawił wodze, trzymane w lewej ręce. Prawą sięgnął po przytroczony do pasa miecz. Broń luźno wychodziła z pochwy. Dobrze. Czuł się przygotowany. Powoli obrócił cisawego konia, kierując go w stronę głosów. U stóp wzniesienia rozbito niewielki obóz. Dwa skromne namioty i kilka posłań rozłożonych na listowiu, wokół jasno płonącego ogniska. Nieopodal, na trawiastej polance pasły się konie. Cztery rosłe ogiery, swoimi wysokimi kłębami, górowały nad pozostałymi zwierzętami.

– Ktoś ty? – od strony ogniska odezwał się donośny głos. – I dokąd droga prowadzi?

– Dokąd pańska wola pośle – odpowiedział zdawkowo jeździec. Był przyzwyczajony do niewygody podróży. I do wścibskich pytań. Gdy zbliżył się do obozujących, bez trudu stwierdził z kim ma do czynienia. Poczty dworskie – pomyślał.

Rzeczywiście, dwóch z podchodzących do niego zbrojnych wyposażonych było w pełne komplety zbroi płytowej, piękne i dobrej roboty.

– Droga za tobą pewnie długa, to i nie bocz się, tylko zluzuj konia i dołącz do nas – zagaił jeden z kopijników. Jego sumiaste wąsy i przycięte „po rycersku" włosy, sprawiały, że już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, z kim ma się do czynienia. – Jestem Stanisław Hynek herbu Ogon, a to jest druh mój pan Andrzej, ale wołają go Stańczyk. Pozostali jeźdźcy to nasi strzelcy i pachołkowie.

– Mam na imię Tomasz, jadę pod Lwów, do pana Hetmana, na służbę się zaciągnąć.

– Zaciężny? – rzucił Stańczyk, poprawiając swoje niezwykle długie włosy, opadające na błyszczący kirys.

– Gdzie tam, wolny strzelec.

– Ponoć nawała tatarska w granice weszła. Strach i trwoga. My też z panem Stańczykiem w tamte strony ciągniemy – powiedział Hynek.

– Jak naszych dziadów pod Grunwaldem, tak i teraz powinnością jest, wrogów przegnać, ziemie chronić – dodał długowłosy kopijnik.

– A nasi już walczą. Pan Hetman Piotr, ponoć przed całym wojskiem nieprzyjacielskim wywija, a dworscy ludzie się nie lękają.

– Koniec świata idzie. Mówią, że w tym roku pańskim, tysiąc pięćsetnym, ma sąd ostateczny być. Może to i lepiej w walce wcześniej zejść – podsumował jeździec zsiadając z konia.

Kiedy kilkanaście minut później Tomasz, zwany od momentu spotkania Strzelcem, przygotowywał posłanie, dalej od wesoło trzaskającego ognia, dochodziły go strzępki rozmów. W pewnej chwili, gdy już niemal zasypiał, zdawało mu się, że strzelcy pocztowi i słudzy zaczęli cichutko nucić pieśń.

Zbiór Opowiadań "Legion"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz