•••
Myślałam już, że weszli w końcu rodzice Jimin'a, ale… odgłos równych kroków kilku osób w ciężkich butach, zaburzał tą teorię. Strażnicy Pokoju skierowali się prosto do nas i stanęli wymownie przed nami, co znaczyło pewnie, że już idziemy.
Na miękkich nogach szłam do pociągu. Chciałam jeszcze rozejrzeć się po moim Dystrykcie. Moim domu. Jednak rodzice, znajomi i wszechobecne kamery nie ułatwiłyby sprawy. Nie chciałam patrzeć na strach i smutek ludzi wokół mnie oraz pozwolić sfilmować własne.
Lubiłam Czwórkę. Mimo że moja rodzina należała do jednych z biedniejszych warstw społeczeństwa to dobrze się tutaj żyło. Zawsze można było iść do portu i patrzeć na odbijające oraz przypływające kutry rybackie. Dawniej w wolne dni robiliśmy właśnie to z Yoongi'm. Rozmawialiśmy siedząc na falochronach i liczyliśmy statki.
W porównaniu do innych Dystryktów ponoć nie było tu również za często egzekucji. Nigdy nie byłam żadnej świadkiem i nie żałowałam. Opowiadania znajomych tylko mnie w tym utwierdzały, a co roczny przymus oglądania Głodowych Igrzysk załatwiał mi złe sny na dobre kilka kolejnych miesięcy po ich zakończeniu. Nie potrzebowałam patrzeć na cierpienie, a później śmierć innych ludzi.
Zostaliśmy wprowadzeni do pociągu. Czyli na prawdę… do Jimin'a nikt nie przyszedł… Współczułam mu, ale musiałam skupić się teraz na sobie.
Strażnicy Pokoju zostali na zewnątrz, a drzwi już się za nami zamknęły. Pierwsza weszłam do przedziału, bo nie było sensu tak stać. Nie mieliśmy już szans uciec, więc po co robić sobie pod górkę podczas ostatnich dni życia? Patrzyłam na tą część pociągu w zupełnym szoku i na myśl przychodziło mi tylko jedno słowo: luksus.
Ściany wpadały w różne odcienie niebieskiego i w niektórych miejscach znajdowało się złoto. Ozdobne filary, falbanki i ta cała przestrzeń… Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Po jednej stronie stał sporej wielkości stół z samą zastawą, a po drugiej – mniejszy, pełen różnego koloru, kształtu, wielkości ciastek i innych zupełnie nieznanych mi wypieków.
Odwróciłam się do chłopaków, którzy równie zszokowani rozglądali się po pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się do nich na co Yoongi pokręcił tylko ze smutkiem głową, a Jimin odpowiedział mi nieznacznym uniesieniem kącików ust, w górę. Będę musiała jak najszybciej porozmawiać z Yoongi'm na osobności. Podejrzewałam, że jego głowę zadręczały takie same pytania, co moją.
Powinniśmy ujawnić naszą przyjaźń? Sojusz czy zero litości? Na prawdę mamy się pozabijać? Pomoże mi w razie czego lub pozwoli sobie pomóc?Chciałam mu też powiedzieć, że wierzyłam w niego z całego serca. On mógł wygrać i powinien zdawać sobie z tego sprawę, a jeśli jeszcze tak nie było to w końcu od czego miał mnie.
Poczułam, że pociąg gładko ruszył. Od razu rzuciłam się do okna. Chciałam ostatni raz spojrzeć na mój Dystrykt. Ostatni raz… Yoongi poszedł w moje ślady, bo od razu znalazł się obok, przyklejając nos do szyby.
Na peronie stała moja i jego rodzina. Płakali. Ten widok mnie nie szokował. Co mieliby innego robić? W kontraście do tej sceny, moment później widziałam jak ulicami spieszyły gdzieś rodziny napełnione ulgą – to nie na nich padło; kolejny rok obył się bez straty dziecka.
W miarę jak kolejne domy przesuwały mi się przed oczami ze stale zwiększającą się prędkością, poczułam jak łzy zaczynały z nich płynąć. Liczyłam, że uda mi się jeszcze trochę wytrzymać, więc byłam na siebie zła, że rozkleiłam się przy chłopakach. No cóż przynajmniej nie przy kamerach.
Skoro i tak już płakałam to nawet nie starałam się tego hamować lub ukrywać. Odwróciłam się tyłem do okna i plecami zjechałam w dół. Siedząc już na podłodze podkuliłam pod siebie nogi i oparłam głowę o kolana. Ja na prawdę nie chciałam umierać. Przed każdymi dożynkami tata powtarzał mi, że na pewno nie trafię na arenę i zawsze to się sprawdzało… do dzisiaj. Do tego oni będą cierpieć bardziej. Dłużej. Będą musieli patrzeć jak zabija mnie jakiś inny dzieciak. Możliwe, że to nawet będzie Yoongi… Tak bardzo się bałam.
- Nie płacz - usłyszałam głos mojego przyjaciela, a następnie znalazłam się w jego ramionach.
Czyli jednak nie zamierzał ukrywać przed Jimin'em, że byliśmy blisko. Ewentualnie nie mógł patrzeć na moją słabość i dlatego zmienił taktykę. W każdym razie czułam ulgę. Nie traktował mnie obojętnie. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową, starając się uspokoić.
Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Po kilku minutach udało się. Mój stłumiony szloch ustąpił miejsca ciszy. Yoongi dalej przytulał mnie do siebie, głaszcząc po plecach. Z jego strony można było liczyć na takie gesty na prawdę rzadko.
- Dziękuję - wydukałam cicho i poczułam, że się lekko uśmiechnął.
Odsunął się ode mnie, po czym pomógł mi wstać na nogi. Jimin już siedział na jednym z foteli i patrzył na nas z zainteresowaniem. Usiedliśmy na przeciwko niego. Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy aż on spytał:
- Jesteście…?
- Przyjaciółmi - wyjaśnił Yoongi.
- Och… współczuję - powiedział - to musi być straszne uczucie, wiedzieć, że…
- Powiedz lepiej dlaczego się zgłosiłeś - nie pozwoliłam mu dokończyć. - Jesteś zawodowcem?
- Nie jestem - zaprzeczył i po chwili dodał - po prostu miałem swoje powody.
- Zatem jesteś samobójcą? - spytał Yoongi, jakby od niechcenia wszedł z nim w konwersację, wbijając przy tym w niego nic nie zdradzający wzrok.
- Tego jeszcze nie wiem - odparł ciszej, patrząc na swoje buty.
Zastanawiał mnie ten chłopak. I to nawet bardzo. Wahałam się nad pytaniem o jego najbliższych. Dlaczego zupełnie nikt nie przyszedł się z nim pożegnać? Kim on był? Podejrzewałam, że ten temat zadałby mu ból, więc postanowiłam na razie go nie poruszać.
- Wybaczcie za moje spóźnienie - usłyszałam za sobą głos mężczyzny. To pewnie musiał być ten cały Finnick Odair. - Oglądałem Dożynki w innych Dystryktach i tak jakoś mi zeszło.
- Yyyyy, kim pan jest? - Jimin spojrzał zdezorientowany na blondyna siadającego obok niego.
- Ach, gdzie moje maniery - uśmiechnął się w moim kierunku - Finnick Odair, zwycięzca sześćdziesiątych piątych Głodowych Igrzysk oraz będę waszym mentorem.
•••
CZYTASZ
Pure (Children) Killers
FanfictionHistoria o kilkudziesięciu nastoletnich życiach, które nie miały się tak potoczyć i jak wielu swoich rówieśników do samego końca wierzyli, że los będzie akurat im sprzyjał... ⚞ dєdчkαcjα dlα mσích przчjαcíółєk; dzíękuję zα wspαrcíє í umσżlíwíєníє mí...