•••
Finnick mógłby wysłać Jimin'owi ten durny nóż, a szczególnie, że nie było tradycyjnego Rogu Obfitości – taka broń zapewniła by nam znaczną przewagę. Trochę irytował mnie przymus zdania się na jego łaskę, ale wierzyłam, że wiedział co robił i zamierzał cały czas patrzeć na nasze poczynania i odpowiednio na nie reagować.
- Jimin - zwróciłam się do chłopaka, a on odwrócił się w moją stronę.
- Tak?
- Oddalmy się jeszcze trochę i poszukajmy budynku gdzie moglibyśmy trochę się przespać w nocy - poprosiłam.
- Tak będzie najlepiej - uznał chłopak. - Po drodze rozglądajmy się za czymkolwiek co mogłoby nam pomóc.
Skinęłam głową. Niby te krótkie zdania były oczywiste, ale jednak dopiero wypowiedzenie ich do siebie na głos sprawiło, że faktycznie objęliśmy takie plany. Moment później wyszliśmy z domu i ruszyliśmy dalej przed siebie. Czułam się osaczana nawet jeśli nie było w najbliższej okolicy zupełnie nikogo. Chociaż co do tego nie mogliśmy mieć pewności.
Odwracałam się co jakiś czas by mieć chociaż minimalne wrażenie, że nikt za nami nie podążał. Jimin trzymał mnie blisko siebie, a jego dłoń kurczowo oplatała moją. To było takie chore. Takie bez sensowne. Czułam się jakby to był tylko zły sen i przez to nie dosięgał mnie faktyczny strach. Nie miałam jeszcze do końca tej świadomości, że przeżyje tylko jedna osoba. W mojej głowie dalej panowała nadzieja, że to wszystko nie było po prostu możliwe.
Ściemniało się. Wypuszczono nas na arenę około południa, więc na dobrą sprawę pół dnia przemierzaliśmy z Jimin'em labirynt ulic. Zatrzymywaliśmy się od czasu do czasu przy budynkach, do których bez większych problemów mogliśmy się dostać i sprawdzaliśmy czy dałoby się cokolwiek wykorzystać. W taki sposób znaleźliśmy stół, z którego wykręciliśmy nogi, a gdy tylko zdobędziemy nóż zamierzaliśmy jedną ze stron zaostrzyć. To nie byłaby najlepsza broń, ale w ostateczności mogła nam pomóc i to nawet bardzo. Byle tylko jakoś zdobyć to ostre metalowe narzędzie, w innym przypadku ciągnięcie belek ze sobą zupełnie mijałoby się z celem.
Znaleźliśmy też trochę zniszczony koc, który zdecydowaliśmy się zabrać na wypadek zimnej nocy. Nie zdobyliśmy za to żadnego jedzenia ani picia. Martwiło mnie to coraz bardziej. Nawet jeśli spadłby deszcz to i tak nie mieliśmy w co zebrać wody.
- Może tam pójdziemy? - wskazał Jimin lekko zachrypniętym głosem.
Skinęłam tylko głową w odpowiedzi, bo podejrzewałam, że moje struny głosowe też nie były w najlepszej kondycji, skoro ostatni raz piłam jakieś dziewięć godzin wcześniej.
Jimin wskazał na jakąś kamienicę. Była w dosyć dobrym stanie, jak na wygląd całego miasta, więc ostrożnie weszliśmy do środka i od razu zaczęliśmy wspinać się po drewnianych schodach. Zdążyło zrobić się już na tyle ciemno, że w środku budynku panował praktycznie całkowity mrok. Zatrzymaliśmy się na ostatnim piętrze. Było tam nieduże mieszkanie, ale dostęp mieliśmy tylko do jednego pomieszczenia, ponieważ reszta drzwi była zablokowana i nie byliśmy w stanie poprzesuwać zagradzających je przedmiotów. W jedynym dostępnym nam pokoju znajdował się tapczan, zbity telewizor oraz kilka szafek. Na wprost mieliśmy okno, a jego szkło leżało na podłodze.
- Przytulnie - skomentował szeptem Jimin, a ja uśmiechnęłam się na jego uwagę.
W porównaniu do wielu innych środowisk w jakich znajdowali się Trybuci w poprzednich latach było tutaj faktycznie na prawdę przytulnie. Nie musieliśmy tworzyć sobie też miejsca do spania, ani leżeć na podłodze. Jak na standardy Igrzysk było na prawdę dobrze.
Zablokowaliśmy drzwi jedną z szafek, żeby stworzyć sobie pozorne bezpieczeństwo, a następnie podeszłam do okna. Słońce zniknęło już praktycznie za horyzontem i wtedy rozległ się hymn Panem.
Nienawidziłam tych dźwięków, ale tym razem ucieszyłam się. Za moment powinniśmy dowiedzieć się kto konkretnie odpadł z gry. No i tak też się w końcu stało, bo z chwilą pomyślenia o tym na nocnym niebie zaczęły pojawiać się zdjęcia, imiona oraz Dystrykty, z których pochodzili martwi Trybuci. Poza samym początkiem nie było słychać więcej wystrzałów z armat, więc dzisiaj zginęła tylko tamta szóstka.
Dodatkowa Trybutka z Piątki, również dodatkowy Trybut, ale z Siódemki, dziewczyna z Ósmego Dystryktu, kolejna dodatkowa, ale z Dziewiątki oraz chłopak i dziewczyna z Jedenastki.
Nie pamiętałam ich punktacji, ale na pewno żadne z nich nie było Zawodowcem. Miałam nadzieję, że na razie tyle rozlanej krwi wystarczy.
Jimin stał za mną podczas wyświetlania kolejnych poległych Trybutów, ale teraz odszedł gdzieś w głąb pomieszczenia. Odgarnęłam szkło z parapetu i oparłam łokcie o drewno. Gwiazdy zaczynały powoli się pojawiać, ale nie widziałam księżyca, więc musiał być z drugiej strony. Ciekawe czy Yoongi teraz też patrzył w niebo i był wdzięczny tak jak ja, że to nie na niego dzisiaj trafiło. A może to on przyczynił się do śmierci, którejś z tych osób? Ciężko było to określić.
Odwróciłam się przodem do pokoju. Jimin usiadł na tapczanie i podciągnął nogi pod samą klatkę piersiową. Zasłonił sobie twarz dłońmi, więc kiedy usiadłam obok niego, lekko drgnął nie spodziewając się tego.
Przytuliłam chłopaka i wyszeptałam:
- Prześpij się pierwszy, obudzę cię, kiedy nie będę już mieć siły.
- Jesteś pewna? - dopytał, a ja pokiwałam głową, a następnie poklepałam swoje kolana, żeby się na nich położył.
Jimin nie pewnie oparł głowę na moich nogach i skulił się blisko mnie. Położyłam mu dłoń na policzku i bez przerwy głaskałam delikatnie, żeby czuł bezpieczeństwo. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała równomiernie, ale miałam wrażenie, że jeszcze nie spał.
- Wszystko jest w porządku, Jiminie - wyszeptałam i włożyłam mu za ucho kilka kosmyków włosów, które spadły mu na czoło - będę przy tobie.
Poczułam, że się bardziej rozluźnił i po jakiejś chwili chyba faktycznie zasnął.
Przeżyliśmy pierwsze pół dnia. To był mój pierwszy cel, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i teraz prosiłam o jeszcze jeden, jednak przede wszystkim miałam nadzieję, że spokojnie spędzimy tą noc.
•••
CZYTASZ
Pure (Children) Killers
FanfictionHistoria o kilkudziesięciu nastoletnich życiach, które nie miały się tak potoczyć i jak wielu swoich rówieśników do samego końca wierzyli, że los będzie akurat im sprzyjał... ⚞ dєdчkαcjα dlα mσích przчjαcíółєk; dzíękuję zα wspαrcíє í umσżlíwíєníє mí...