•••
- Boli cię coś? - spytał szeptem zmartwiony, a ja pokręciłam lekko głową, wdychając przy tym otaczający mnie, słodki i równocześnie mocny zapach jakiegoś owocu, który pewnie znajdował się w składzie szamponu lub żelu do kąpieli, zapewnianego przez Kapitol. - Jeśli coś by się działo to od razu mi powiedz - poprosił mnie chłopak, na co ponownie pokiwałam głową.
- Fajnie, że jesteś - powiedziałam.
Tak po prostu. Chciałam, by wiedział, że doceniałam jego obecność.
- Ja też się cieszę.
Nie rozumiałam, jakim cudem w ciągu tygodnia Jimin z kompletnie nieznajomego, stał mi się tak bardzo bliski. Nie powinno mi na nim zależeć, a niejednokrotnie byliśmy już dla siebie wzajemnym wsparciem. Zrozumieniem.
- Zatańcz ze mną - zaproponowałam, a mój głos stłumiła koszulka chłopaka.
Pierwszy raz to ja poprosiłam o tą czynność. W większości przypadków raczej to on mnie przekonywał. Chciałam tym razem z nim zatańczyć, bo mimo że nie potrafiłam tego robić to chłopak robił wszystko, żebym czuła się tak jakbym tańczyła najlepiej na świecie, a ja w którymś momencie zaczęłam odczuwać zwyczajną przyjemność, na wskutek rytmicznego poruszania się do narzucanego przez niego tempa i ciepła jego dłoni, otaczającej moją talię.
- W porządku - uśmiechnął się nieznacznie, wstając.
Podał mi rękę, więc w kolejnej sekundzie stałam już obok chłopaka, a on zaczął nucić poruszając się sprawnie do tej piosenki z szybkim tempem. Czułam, jakby słowa stały się bardziej spersonalizowane. Specjalnie dla mnie. A przecież wcale się nie zmieniły. Tekst brzmiał dokładnie tak samo.
Przymknęłam oczy, bo w ciągu tych kilku razy nabrałam wystarczająco wprawy, żeby nie przewrócić się o własne nogi, a skoro dzisiaj najprzyjemniejsze momenty przeżywałam z zamkniętymi powiekami to tak też chciałam zakończyć dzień.
Jimin powtórzył kilka razy refren na różne, wcześniej nie pokazywane mi sposoby, ale były tak samo piękne. Przy jego ciepłym głosie wszystko wydawało się piękne.
Zakończyliśmy dzisiaj tylko po jednej piosence. Mimo że, wcale nie miałam dużo wysiłku fizycznego to czułam się bardziej zmęczona niż po całym dniu przygotowań. Siedzieliśmy zatem na przeciwko siebie i rozmawialiśmy. Obiecaliśmy sobie, że podczas takich nocnych wymian zdań, żadne z nas nie będzie nawet wspominać o Głodowych Igrzyskach; mówiliśmy ze sobą, starając się jak najbardziej zachowywać pozory normalności i jak na razie dobrze nam to wychodziło. Według mnie to nie było oszukiwanie siebie. Bardziej coś w stylu próby nie stracenia zmysłów na rzecz strachu przed nieznanym losem.
Przez okno, do którego siedziałam przodem, było widać miasto, ale nigdy na nie nie spoglądałam. Zawsze patrzyłam w górę, szukając pomiędzy wieżowcami skrawka nieba, bo właśnie tam był księżyc. Ten sam, na który patrzyłam w domu.
Czy w naszym wypadku było możliwe, żebyśmy oboje wrócili do naszego Dystryktu, a mój przyjaciel znowu był osobą, którą znałam wcześniej? Czy były jakieś szanse, żebyśmy w trójkę usiedli na piasku i słuchając szumu morza patrzyli na księżyc? Dlaczego wśród tylu osób musiało to spotkać akurat nas?
Wiedziałam, że takie myśli były zgubne, a skoro zaczęły się pojawiać to musiałam je szybko uciąć.
- Jimin - zwróciłam się do niego.
- Słucham?
- Mogę spać z tobą? - na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech, który pogłębił się, gdy odpowiedział:
- Pewnie.
Ułożyłam się na boku po jednej stronie łóżka i podsunęłam nogi pod klatkę piersiową. Nie chciałam zajmować dużo miejsca, jednak w następnym momencie do moich pleców przylgnęło ciało chłopaka. Objął mnie delikatnie, a jako, że jego dłoń znalazła się na mojej talii – nakryłam ją swoją. Pewnie teraz nie zajmowaliśmy nawet połowy łóżka, więc przestałam się martwić o możliwy brak, wystarczającej ilości miejsca dla Jimin'a. Przykrył nas kołdrą, ale tylko do bioder, żeby nie było za gorąco.
Czułam jego oddech na swojej szyi, ponieważ włosy ułożyły mi się na drugą stronę. Początkowo, podrażniane w tamtym miejscu nerwy sprawiały, że wzdłuż mojego kręgosłupa przechodziły impulsy dreszczy, które oczami wyobraźni widziałam jako pojedyncze wyładowania elektryczne. Z czasem jednak przywykłam do równych i bardzo delikatnych podmuchów ciepła.
Monotonię zaburzył subtelny pocałunek Jimin'a, który złożył na moim karku. Można by go porównać do motyla odpoczywającego na skrawku odkrytej skóry. Dotyk chłopaka był na tyle finezyjny, że wzdłuż moich pleców ponownie przeszła mała burza z piorunami, a na twarzy mimowolnie odmalowała się błogość.
- Kiedy tylko będę miał szansę to dorwę i zabiję tego Zawodowca - wyszeptał ze spokojem, który był tak bardzo przerażający.
To jedno, krótkie zdanie brzmiało obco przy jego ciepłym głosie. Wydawało mi się, że leżał obok mnie zupełnie inny człowiek niż ten dobry, uczciwy Jimin. Miałam oczywiście świadomość, że gdyby nie było go tam dzisiaj to Trybutka z Dwójki mogłaby mnie bez większych problemów zabić, jednak to nie było powodem, dla którego mógłby chociażby myśleć o zrobieniu jej to tego samo, co ona zamierzała mi.
- Nie rób tego - wydukałam trochę sennym głosem - nikt nie zasługuje na śmierć.
- Nikt nie zasługuje na śmierć - powtórzył - ale to ona zamierzała zabić ciebie.
- Zamierzała, jednak tego nie zrobiła.
- Ale…
- Nie ma „ale“, Jiminie - przerwałam mu - do momentu aż nikt bezpośrednio nam nie zagrozi nie możemy zabijać. Jesteśmy ludźmi. Nie zwierzętami.
Chłopak nie odzywał się przez moment, ale byłam pewna, że nie zasnął, co potwierdziło ponowne odezwanie się:
- W porządku - odparł i po chwili namysłu dodał - masz rację.
- Odpocznij - zwróciłam się do niego, głaszcząc równocześnie jego dłoń - to był ciężki dzień, a rano reż możemy porozmawiać.
- Ty też się prześpij - powiedział, więc zamknęłam oczy.
Bałam się. Bałam się wszystkiego, co nas czekało. Jutrzejszego spotkania na sali treningowej z pozostałymi Trybutami; tego, że wszyscy będą widzieli ślady bójki, a bardziej duszenia, co równocześnie pokaże jak bardzo słaba byłam; zbędnych pytań; kończącego nam się czasu; coraz realniej zapowiadającego się zagrożenia życia i jeszcze wielu innych rzeczy. To wszystko wywoływało tak wiele emocji, które można było zasadniczo sprowadzić do jednej – strachu.
Odwróciłam się twarzą w stronę Jimin'a i nieśmiało wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Musiałam iść spać, więc żeby odciąć się od niechcianych myśli skupiłam się na nim i wszystkim tym co odczuwałam w tamtym momencie. Jego serce biło odrobinę szybciej, ale to właśnie przy wybijanemu przez nie rytmowi zasnęłam.
•••
CZYTASZ
Pure (Children) Killers
FanfictionHistoria o kilkudziesięciu nastoletnich życiach, które nie miały się tak potoczyć i jak wielu swoich rówieśników do samego końca wierzyli, że los będzie akurat im sprzyjał... ⚞ dєdчkαcjα dlα mσích przчjαcíółєk; dzíękuję zα wspαrcíє í umσżlíwíєníє mí...