-14-

18 4 0
                                    

•••

Od razu po apelu wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce. Było mi zimno. Może jednak nie powinnam zachowywać się, jak dziecko, wychodząc na dwór w deszczu. Przycisnęłam kolana do klatki piersiowej i w tym samym momencie Yoongi usiadł obok mnie.

- Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony.

- Tak - odparłam, żeby nie musiał się martwić - po prostu mi zimno.

Zaśmiał się lekko, po czym przytulił mnie do siebie. Zamknęłam oczy, wtulając się w klatkę piersiową chłopaka. Siedząc w jego ramionach na prawdę czułam się, jakbym wróciła do domu. Chociaż na kilka sekund przejawiało się to wrażenie, co wystarczało, żeby podtrzymać nadzieję. Starałam się cofnąć myślami do momentów, gdy siedziałam z Yoongi'm nad morzem. Ramię w ramię na piasku, czasem falochronach lub w porcie. Fale wszędzie rozbijały się tak samo pięknie, chociaż każdego dnia kształtowały się inaczej. Łódki również zawsze wypływały i wracały inaczej. Stawiały opór różnym wiatrom o różnej sile, które nie zawsze okazywały się łaskawe i skore do doprowadzenia ich spowrotem do domu.

Nami właśnie szamotał wiatr. Znaleźliśmy się pośrodku silnego sztormu i z całych sił staraliśmy się utrzymać na powierzchni wody. Fale, tak piękne, uspokajające, nie zamierzały z nami współpracować i wolały zachwiać naszą równowagę. Jimin'a już zrzuciły z łodzi, ale niczym one, wrócił do domu. Po prostu w inny sposób. Ja lub Yoongi pójdziemy zapewne w jego ślady, ale do tego czasu zamierzaliśmy niezłomnie walczyć o dobro załogi. Odpowiadaliśmy za siebie nawzajem. Musieliśmy współpracować, żeby ostatecznie chociaż jedna osoba mogła wrócić do portu i opowiedzieć o osiągnięciach swoich kompanów. Podać dalej pozytywne przygody oraz zaprezentować otrzymane lekcje.

Yoongi głaskał mnie delikatnie po plecach. Było już mi cieplej i czułam się zdecydowanie lepiej. Rozumiałam już dokładnie, co miał na myśli Jimin odnośnie braku zwycięzcy. Wcześniej też docierało to do mnie, ale mogłam tylko współczuć i wyobrażać sobie, co ja bym poczuła na miejscu danej osoby – teraz doświadczałam tego na własnej skórze. Każde zakończenie było tragiczne po zostaniu wylosowanym. Nie dało się z tego wyjść bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym, a psychicznym już w ogóle. Nie istniała droga, nie zawierająca w swoich punktach cierpienia.

Zaczęłam się godzić z tym, że podzielę los Jimin'a, ale nie rozpaczałam jakoś bardzo. Nie chodziło już nawet o samego chłopaka, tylko o moje szanse. Oczywiście tego jak potoczą się Głodowe Igrzyska nie dało się nigdy przewidzieć, ponieważ byliśmy tylko ludźmi, ale moje szanse nawet jeśli wcześniej były dosyć spore, teraz traciły na wartości. Nie będę w stanie pokonać żadnego z Zawodowców z tego samego powodu, przez który nie zabiłam tamtej Trybutki. Nie potrafiłam zabijać, a co ważniejsze – nie chciałam zabijać. Tak jak powiedział Finnick, przy takim sposobie myślenia stawałam się automatycznie zwierzyną łowną, ale nie przejmowałam się tym, bo to nie było poddanie się a trzymanie swoich wartości. Nie zamierzałam z nich zrezygnować za nic. Nie przewidywałam nawet takiej opcji.

Lekko trzęsąc się jeszcze z chłodu, którego do końca już nie odczuwałam, zasnęłam. Deszcz nucił mi kołysankę, a w głowie śpiewał Jimin, do tego Yoongi zadbał o komfort i poczucie bezpieczeństwa, więc tak na prawdę miałam wszystko to co najważniejsze na wyciągnięcie ręki.

Rano już nie padało, a powietrze pozostało rześkie. Przyjemne uczucie. Yoongi dalej mnie obejmował, przekazując ciepło, a ja w miarę możliwości starałam się je oddawać. Cieszyłam się, że udało mi się go spotkać przed kolejną rozłąką i czuwał teraz nade mną, jak wcześniej.

Nasze ubrania wyschły przez noc, więc nie ziębiły już dodatkowo. Czułam jednak kłucie w gardle, spowodowane zapewne wczorajszym bieganiem po deszczu. No trudno, przynajmniej nie byłam jakoś bardzo chora, a za głupotę się płaci.

Dałam znać Yoongi'emu, że już nie spałam, podnosząc lekko głowę ku górze. Uśmiechnął się i puścił mnie, żebym mogła się odsunąć.

- Dziękuję - zwróciłam się do niego, co tylko sprawiło, że powiększył się jego uśmiech.

- Z nowych wiadomości to mogę powiedzieć, że Finnick już przysłał nam śniadanie - chłopak wskazał na okno i faktycznie na parapecie leżał metalowy pojemnik - a zła informacja jest taka, że słyszałem dwa kolejne wybuchy, kiedy spałaś.

- Oj… - westchnęłam.

Czyli jeszcze jedna osoba do rozerwania sojuszu Yoongi'ego. Ehh…

Zjedliśmy razem. Treść karteczki od Finnick'a sprowadzała się do praktycznie tego samego, co wczoraj. Nie marnowaliśmy czasu i wyszliśmy chwilę przed południem.

Zrobiło się duszno, więc bardziej przez to się męczyliśmy. Nie pokonaliśmy dużego dystansu, a czułam się jakbym to było conajmniej kilkadziesiąt kilometrów. Słońce utrzymujące się wciąż dosyć wysoko, nie pomagało, świecąc nam w oczy i uprzykrzając życie. Dobijające. Chciałam szczególnie teraz dać z siebie wszystko, a pogoda bezczelnie zmniejszyła zakres oddziaływania tego.

Zobaczyliśmy w pewnym momencie jakąś grupkę, chcieliśmy ich minąć, ale zaczęli krzyczeć i nas gonić. To musieli być Zawodowcy. Serce przyspieszyło mi o zbyt wiele uderzeń na sekundę, a strach miał ochotę przejąć kontrolę nad poruszaniem się. Yoongi trzymał moją rękę kurczowo w swojej, ale to nie pomagało mi w przyspieszeniu biegu. Nie uciekaliśmy główną ulicą tylko jakimiś bocznymi. Miałam nadzieję, że to pomoże nam ich zgubić. Z resztą ich działanie było niesprawiedliwe. Finałowa Dwunastka miała rozpocząć się po kolejnej śmierci.

Właśnie tyle były warte układy z nimi.

W pewnym momencie Yoongi zatrzymał się gwałtownie i pociągnął mnie ze sobą. Oparł się plecami o mur ciężko łapiąc oddech. Wysunęłam pistolet spod paska, żeby następnie włożyć mu go do ręki. Spojrzał na mnie trochę zbity z tropu, ale przyjął go.

Chyba ich zgubiliśmy. Nie było słychać, żeby ktokolwiek biegł gdzieś w najbliższej okolicy. Odetchnęłam z ulgą. Tym razem nam się udało. Uśmiechnęłam się lekko, kręcąc głową na boki. To musiał być sen. Poraz kolejny poczułam jakby to było po prostu nie realne.

•••

Pure (Children) KillersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz