•••
Zgodnie z naszą umową obudziłam Jimin'a jakiś czas później. W ośrodku przygotowującym nas do Głodowych Igrzysk miał dosyć mocny sen, ale tutaj ockną się praktycznie od razu. Miałam nadzieję, że wypoczął wystarczająco, bo i tak nie przyznałby, jeśli tak nie było, gdybym o to spytała, ponieważ od razu powiedział, że powinnam go wcześniej obudzić, ale nie chciałam tego słuchać, więc uciszyłam go pocałunkiem. Kiedy odsunęliśmy się od siebie Jimin uśmiechnął się lekko, a następnie podniósł z moich nóg. Siedząc, przyciągnął mnie do jeszcze jednego, dłuższego pocałunku.
Nie mogłam zrozumieć, w jaki sposób jeden dotyk w jednym miejscu mógł być w stanie zaburzać moje logiczne myślenie i zapewniać za każdym razem tyle przyjemności, ale nie zawsze trzeba coś rozumieć, żeby oddać się temu bez reszty.
Chłopak przesunął się pod ścianę i wyciągnął do mnie ręce, a że nie było zimno co mnie bardzo cieszyło, pozwoliło mi to na ściągnięcie kurtki. Odłożyłam ją obok siebie, żeby było mi wygodniej, a następnie na wpół położyłam się pomiędzy jego nogami, wtulając się przy tym w jego klatkę piersiową. Jimin otoczył mnie ramionami i prowadził jedną ze swoich dłoni w górę oraz w dół moich pleców. Przymknęłam oczy, a w tym samym momencie pocałował mnie w czubek głowy i oparł o nią policzek. Długo zatem nie trwało, aż zasnęłam ze zwyczajnego zmęczenia, a obudziły mnie dopiero promienie słońca wpadające do pokoju. Jimin w dalszym ciągu obejmował mnie czule, ale miał zamknięte oczy. Podniosłam się ostrożnie z niego i przykryłam swoją kurtką. Wiedziałam, że nie miał wystarczająco dużo odpoczynku. To było po prostu pewne. Podeszłam następnie do okna, bo było mi duszno, a kurz wcale nie pomagał w utrzymaniu dobrego dostępu do tlenu.
Człowiek niby może przeżyć bez wody trzy dni, ale to nie znaczyło, że po jednym nie czułam się już fatalnie. Z jedzeniem dosyć podobnie, jednak wątpiłam, że kręciło mi się w głowie właśnie przez to. W domu czasem trzeba było wytrzymać kilka dni bez posiłków, więc teraz nie szczególnie się tym martwiłam. Potrzebowaliśmy wody. Oparłam się o ścianę i starałam głęboko oddychać, patrząc na rozpościerający się przede mną błękit.
- Pomóż nam Finnick - westchnęłam szeptem, bardziej sama do siebie niż do konkretnej osoby, ale kilka sekund później ujrzałam do góry mały spadochron z pakunkiem.
Wyciągnęłam po to ręce i czekałam aż do mnie doleci.
- Dziękuję - powiedziałam trochę głośniej niż wcześniejsze zdanie.
Chwyciłam w końcu metal w swoje dłonie i od razu usiadłam na podłodze. Odłożyłam na bok materiał ze spadochronu, który swoją drogą zamierzałam zabrać i odkręciłam pokrywkę. Pierwsze co ujrzałam to litrową butelkę oraz dwa jabłka. Wiedziałam, że nie zostawił nas na pastwę losu. Ponownie podziękowałam naszemu mentorowi, a następnie napiłam się trochę. Pół było dla Jimin'a i wolałam też zostawić trochę dla siebie na później. Jabłka odłożyłam za to na razie na bok.
Zajrzałam jeszcze raz do metalowego pojemnika i zobaczyłam karteczkę. Sięgnęłam po nią natychmiast.
„Ludzie Was kochają, ale Kapitol uważa, że jesteście kolejnymi rebeliantami. Przystopujcie trochę z okazywaniem sobie miłości”
Słowa napisane odręcznie. Skoro Finnick widział sprawę z obu stron i zdecydował się aż nas o tym powiadomić to powinnam się przejąć oraz dostosować. Równocześnie jednak od samego początku zdawałam sobie sprawę z tego, że igraliśmy z ogniem, ale nie obchodziło mnie to jakoś bardzo. Z resztą i tak nie mogli zrobić już nam nic gorszego, więc co za różnica? Odebrali nam szansę na przeżycie razem tak wielu pięknych chwil, tylu lat, więc nie obchodziło mnie co sobie uważali. Tak czy inaczej, nawet gdybym to ja wygrała to zostałabym sama, a zatem co to za wygrana?
Jimin przeciągnął się, więc prawdopodobnie i obudził. Kiedy zauważył, że nie było mnie obok, przerażony rozejrzał się po pomieszczeniu i gdy tylko zrozumiał gdzie się znajdowałam, widziałam ulgę na jego twarzy.
- Finnick przysłał nam wodę i jabłka - powiedziałam z uśmiechem.
- Wow! - zawołał - nie skazał nas na śmierć z odwodnienia, jestem w szoku.
Zaśmiałam się, a chłopak usiadł przy mnie. Podałam mu butelkę oraz jabłko. Razem, powoli, rozkoszując się każdym kęsem, zjedliśmy nasze śniadanie oraz dyskretnie pokazałam mu karteczkę. Wyszeptałam też, że nie zamierzałam się do tego stosować, a on jako odpowiedź pocałował mnie w czoło co wywołało mój uśmiech.
Nie byłam pewna co teraz. Powinniśmy chyba ciągle się przemieszczać, żeby nie pozwolić żadnemu Trybutowi na wyczucie jakiejś naszej rutyny i tym samym dosyć prawdopodobnego sabotażu, ale z drugiej strony to miejsce było dobrym punktem widokowym oraz w przypadku, gdyby Finnick zdecydowałby się zesłać nam broń na daleki dystans mielibyśmy idealne miejsce do bawienia się w snajperów, a do tego mieliśmy już pewność, że nie było tutaj ładunku wybuchowego, skoro jeszcze nie straciliśmy żadnej kończyny.
Moje przemyślenia przerwało kilka huków. Od razu obydwoje wychyliliśmy się z okna i wtedy zobaczyliśmy zawalające się budynki. Dokładnie na przeciwko nas w dosyć sporej odległości kolejne kilka domów na naszych oczach wybuchło. Części z dachów oraz ścian wzbijały się w powietrze. Patrzyłam na to z lekko uchylonymi ustami, a z kolejnym, bliższym wybuchem czułam jak mój strach narastał.
- Musimy uciekać! - wrzasnął na mnie Jimin, chwytając mnie za rękę i ciągnąc za sobą, co dopiero oderwało mnie od oglądania tego co działo się kilka kilometrów od nas.
Chłopak chwycił wszystkie przedmioty, które zyskaliśmy, a ja po drodze wzięłam moją kurtkę. Odsunęliśmy szafkę, którą zablokowaliśmy drzwi i zaczęliśmy zbiegać po schodach.
Wybuchy było słychać coraz bliżej, a pod wpływem adrenaliny czułam jeszcze większą siłę do przyspieszenia biegu niż wczoraj. Jimin trzymał mnie za rękę, a w drugiej miał części z pakunku od Finnick'a. Nie miałam pojęcia w jaki sposób udało mu się to wziąć, ale to nie było teraz czymś nad czym powinnam myśleć.
•••
CZYTASZ
Pure (Children) Killers
FanfictionHistoria o kilkudziesięciu nastoletnich życiach, które nie miały się tak potoczyć i jak wielu swoich rówieśników do samego końca wierzyli, że los będzie akurat im sprzyjał... ⚞ dєdчkαcjα dlα mσích przчjαcíółєk; dzíękuję zα wspαrcíє í umσżlíwíєníє mí...