•••
- Myślałem, że robiłem to dla twojego dobra - westchnął, nie przestając spokojnie prowadzić swojej ręki w górę oraz w dół moich pleców. - Nie chciałem, żebyś bardzo cierpiała po mojej śmierci, więc zdecydowałem się odciąć, a wtedy mogłabyś przez to łatwiej przejść.
Z jednej strony rozumiałam go, ale z drugiej to kompletnie nie mogłam pojąć.
- Nie musiałeś tego robić - wydusiłam i poczułam, że się uśmiechnął lekko.
- Możliwe, że nie musiałem, ale nie wiedziałem jak mógłbym ci lepiej pomóc - odparł.
- A tamten pocałunek?
- Nie wiedziałem, że jesteś z Jimin'em, zresztą nie powinienem tego robić, poniosło mnie. Musiałaś się później źle czuć - odsunął się ode mnie i wytarł moją twarz w trakcie mówienia.
- Bardziej zdezorientowana - poprawiłam go, a on skinął głową i kontynuował zakładanie mi opatrunków. Żeby utrzymać rozmowę, spytałam - jak to jest mieszkać przy zabójcach?
- Trzeba cały czas mieć się na baczności i w niektórych sytuacjach nie brać pod uwagę emocji, bo oni też ich nie używają - wyjaśnił - od początku pokazałem, że nie warto ze mną zadzierać i opinia się utrzymuje.
- Zabiłeś kogoś? - spytałam, żeby uniknąć niedomówienia.
- Nie - zaśmiał się - zdobyłem dwa najlepsze plecaki i obezwładniłem Thomasa.
- Kogo?
- Tego z Dwójki - odparł, a ja pokiwałam głową.
Byłam z niego na prawdę dumna. Dużo osiągnął w tym czasie i chyba był na stabilnej pozycji. Do tego przez ten cały czas nie miał nikogo. Pozostali Zawodowcy byli w trójkach, no i teraz pozostała też jedna para, a on poradził sobie. Liczyłam, że przybliżę go jakoś do zwycięstwa.
Dobrze było też usłyszeć, jak wyglądało podejście Yoongi'ego przez ten cały czas. Cieszyłam się, że wcale się nie zmienił i dalej był moim przyjacielem. Brakowało mi go.
Opatrzył moje kolana i ponownie opuścił mi spodnie do kostek.
- Zrobiłaś sobie coś jeszcze w między czasie? - spytał, a ja pokręciłam głową.
- Dziękuję - powiedziałam, kiedy siadał obok mnie.
- To nie problem, mamy jeszcze dużo środków do odkarzania oraz bandaży, a Finnick zawsze może przysłać więcej.
- Dostałeś coś od niego?
- Głównie jedzenie, ale wiem, że w razie czego przyśle to co będzie akurat potrzebne.
- U mnie podobnie - odparłam.
Opowiedzieliśmy sobie wszystko to co działo się od początku Głodowych Igrzysk. Rutyna Yoongi'ego polegała na tym, że każdego dnia sprawdzał najbliższą okolicę, wracał coś zjeść oraz wysłuchiwał o tym, co inni podejrzewają odnośnie miejsca przebywania innych Trybutów. Powiedział też, że prosili go, aby doprowadził ich do mnie, jednak skąd mógłby wiedzieć gdzie byłam? Dlatego odpuścili. Aż do dzisiaj czego byłam świadkiem, ale będzie coraz gorzej.
- …ale w razie czego będę w stanie cię ochronić - obiecał mi.
- Nie powinno mnie tutaj być - westchnęłam cicho - nikt nie wskakuje w morze kiedy szaleje sztorm, a ja sprowadzę do ciebie złą pogodę.
- Dlatego zarzuciłem kotwicę i schowałem żagiel, widząc, że się zbliża - odparł - poza tym błyskawice są zarówno piękne, jak i niebezpieczne. Wiem, że po tym jak cię traktowałem, możesz nie mieć ku temu powodów, ale zaufaj mi.
- Ufam ci - potwierdziłam - po prostu to zbyt ryzykowne.
- Nawet jeśli - zrobił na moment pałzę - to nie pozwolę ci odejść. Nie teraz. Połowa została przy życiu i większość z nich właśnie na ciebie poluje. Dalej jesteś uważana za Zawodowca.
- Do tej pory nikt mnie nie zabił - upomniałam.
- Ale teraz arena jest jakieś dziesięć razy mniejsza, będzie widać wszystko jak na dłoni. Nie puszczę cię w to.
- Wybacz Yoongi, ale jeśli mam wybierać między narażaniem ciebie na śmierć, a siebie to wiesz jaki jest mój wybór - wstałam - miło było cię zobaczyć, ale już raczej się nie spotkamy w najbliższych dniach… chociaż kto wie? - uśmiechnęłam się do niego. - Na prawdę ci dziękuję.
Odwróciłam się w stronę drzwi, ale on chwycił mnie za dłoń i przyciągnął szybko do siebie.
- Pozwól sobie pomóc - powiedział cicho - zapomniałaś, że nasz sojusz dalej obowiązuje?
Nie odpowiedziałam nic tylko zamknęłam oczy i rozluźniłam się, również otaczając chłopaka ramionami. Skoro tak bardzo mu zależało to może jednak powinnam zostać? Dalej nie widziałam sensu we wchodzeniu w paszczę lwa, ale dla niego mogłam zostać. Obydwoje potrzebowaliśmy wsparcia, a przede wszystkim tego psychicznego.
Yoongi spytał mnie czy chciałabym coś zjeść. Przytaknęłam, ponieważ ostatni raz jadłam cokolwiek rano, a teraz dzień już praktycznie się kończył. Zostawiłam rzeczy tuż przy tych należących do niego i za rękę sprowadził mnie na dół. Jak gdyby nigdy nic, nie zwracając najmniejszej uwagi na Zawodowców, a byli chyba wszyscy, wziął kilka jabłek, paczkę jakichś chrupek i dwie kanapki. Oni też kompletnie nie zawracali sobie nim głowy. Zaczęliśmy we dwójkę wracać na górę, a kiedy znaleźliśmy się w połowie schodów Trybut z Dwójki powiedział, obracając nóż w palcach:
- Pamiętaj, że od finałowej Dwunastki wszyscy działamy na własną rękę.
- Oczywiście, że pamięt… - Yoongi chciał odpowiedzieć.
- Dlatego dobrze licz wybuchy - przerwał mu i wstał z miejsca, a my poszliśmy dalej.
Usiadłam na łóżku i w tym samym momencie usłyszałam zamykające się drzwi. Odrobinę zmartwiła mnie ta uwaga. Czyżby zlokalizowali kolejnych Trybutów?
Nie pytałam o nic, ponieważ widziałam, że Yoongi zastanawiał się nad czymś. W ciszy zjadłam to co mi podał, a następnie przyniosłam resztę wody, która mi jeszcze została. Też chciałam się czymś podzielić. Uśmiechnął się lekko na ten gest.
- Posłuchaj - powiedział w końcu - po czterech kolejnych śmierciach będziemy musieli ulotnić się stąd, nie chcę czekać aż zrobi się gorąco.
- W porządku - odpowiedziałam - poradzimy sobie.
- Pewnie - odparł.
- Napij się - podałam mu butelkę - to nie jest ten zatruty deszcz.
Zaśmiałam się, a on wraz ze mną. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Nie wiązaliśmy tematów do naszej obecnej sytuacji, dzięki czemu mogłam poczuć się tak jak w domu. Po wysłuchaniu hymnu Kapitolu, kontynuowaliśmy aż nie staliśmy się senni. Właśnie tego mi brakowało. Chwila wytchnienia od samotności okazała się bezcenna.
•••
CZYTASZ
Pure (Children) Killers
FanfictionHistoria o kilkudziesięciu nastoletnich życiach, które nie miały się tak potoczyć i jak wielu swoich rówieśników do samego końca wierzyli, że los będzie akurat im sprzyjał... ⚞ dєdчkαcjα dlα mσích przчjαcíółєk; dzíękuję zα wspαrcíє í umσżlíwíєníє mí...