•••
Obudziłam się kilka razy w nocy. Słyszałam dwa wystrzały, świadczące o czyjejś śmierci, jednak otworzyłam oczy dopiero rano. Słońce zmusiło mnie do zmienienia położenia, przez świecenie prosto w moją twarz. Przeciągnęłam się i żeby nie robić mu na złość, zdecydowałam zacząć się zbierać, ale zobaczyłam taki sam mały spadochron jak wczoraj. Zaczekałam aż wyląduje przede mną i uśmiechnęłam się.
- Dziękuję Finnick - spojrzałam w górę, a następnie przystąpiłam do otwierania metalowego pojemnika.
Zobaczyłam w środku trzy kanapki oraz butelkę wody, jednak tym razem dwulitrową. Byłam na prawdę wdzięczna. Na samym dole również znajdowała się karteczka zapisana tym samym starannym pismem, co wczoraj.
„Wierzę w Ciebie z całego serca. Postępuj ostrożnie i nie poddawaj się, jestem z Tobą".
- Dziękuję i postaram się - wyszeptałam jako odpowiedź.
Zjadłam kanapkę oraz pozwoliłam sobie na wypicie jednej czwartej butelki wody. Resztę chciałam zostawić na później. Przelałam resztkę z tamtej butelki, żeby nie tworzyć sobie zbędnego balastu i zaczęłam się pakować. Powkładałam wszystko poza pistoletem spowrotem do pojemnika, a następnie z całego materiału, jaki posiadałam stworzyłam sobie uchwyt, żeby przełożyć to przez ramię. Pistolet wsunęłam pod pasek od spodni i zasłoniłam bluzką, a kurtkę narzuciłam na siebie. Mogłam iść.
Tą samą drogą, którą dostałam się na górę, też i zeszłam. Zdecydowałam utrzymać ten sam kierunek, co wczoraj, zatem po prostu iść przed siebie. Nie miałam pojęcia czy to właśnie tam nie czekała mnie zguba, jednak szanse na spotkanie innych Trybutów miałam wszędzie takie same, więc mogłam tylko przemieszczać się w ciemno. Zostało dwadzieścia sześć osób. Miałam nadzieję, że zabójcy aktywni podczas nocy, teraz smacznie spali i nie zamierzali ruszyć się z miejsc przed kolejnym zmierzchem.
Czułam się samotna wśród tych ogromnych budynków. Wiedziałam, że Jimin był przy mnie, a Finnick cały czas obserwował grę, jednak w dalszym ciągu fizycznie nikogo obok mnie nie było. Trochę dobijające...
W taki sposób spędziłam kolejne dwa dni. Igrzyska zwolniły na prędkości, ponieważ w tym czasie zginęły w sumie trzy osoby. Tamtej nocy odeszła Trybutka z Trójki, a Dystrykt Dziewiąty stracił całkowicie reprezentację. Do tego wczoraj zginęła dodatkowa dziewczyna z Dwunastki i to było wszystko. Cieszyłam się, ale również martwiłam. Zawodowcy dalej pozostawali nie tknięci, w tym Yoongi, co akurat było dobrą częścią.
Codziennie przemieszczałam się po arenie. Zaczęłam zwiedzać domy, ale nic przydatnego w nich nie było. Finnick przesyłał mi jedzenie oraz picie, co utrzymywało mnie przy życiu. Problemem stało się odejście Jimin'a. Coraz bardziej cierpiałam i powstrzymywanie łez przy każdym momencie bezczynności, zabierało większość mojej siły. Nie chciałam już płakać, ale tak bardzo mi go brakowało... Chciałam mieć kogokolwiek przy sobie. Potrzebowałam wsparcia. Każdą czynność wykonywałam, bo musiałam, ale zaczynałam mieć tego dość.
Właśnie pokonywałam kolejną ulicę, kreśląc przy tym jakiś ślad na budynku, wyciągniętą dłonią. Musiało być coś po szesnastej, ponieważ już sporo czasu minęło od południa. Zrobiło się ciemno, więc trochę zdziwiona podniosłam oczy ku górze. Zbierało się na deszcz. Cieszyło mnie to, ponieważ przynajmniej nie będę musiała oczekiwać płynu od Finnick'a. Otworzyłam pokrywkę pojemnika, w którym nosiłam wszystkie przedmioty jakie posiadałam, ale w tym samym momencie padło pięć wystrzałów.
Byłam lekko... zdziwiona. Rozejrzałam się wokół i usłyszałam, że ktoś biegł do mnie. Sięgnęłam ręką do pistoletu, bo to mogła być osoba, która pozbawiła życia tą piątkę, jednak w kolejnych kilku sekundach chłopak wybiegł zza rogu i nie zwarzając na mnie pobiegł dalej. Okej... O co tu chodziło?
Nie chciałam poddać się czyjemuś instynktowi, ale bez powodu raczej by nie uciekał, a pięć osób nie umiera jedno po drugim w takim tempie... Wszystko stało się jasne, kiedy przed moimi oczami pojawiła się ściana deszczu. Praktycznie zielonego deszczu.
Również ruszyłam biegiem przed siebie. Miałam nadzieję, że uda mi się jakoś przed tym uciec i nie zabraknie mi sił. Nie oglądałam się za siebie. Skupiłam się przede wszystkim na równym oddechu oraz kontrolowaniu czy na betonie nie znajdowały się jakieś dziury lub przedmioty, o które mogłabym się potknąć.
Co to w ogóle było?! Nie chciałam sprawdzać na sobie, jak konkretnie działało, ale zakładałam, że stało się powodem śmierci tamtych Trybutów. Kapitol i jego chore pomysły zmuszania nas do walki. Skoro tak bardzo im się nudziło to mogli zobaczyć sobie jakiś film do czasu aż Zawodowcy kogoś nie zlokalizują! Czy oni prowadzili nas właśnie do nich? Bardzo prawdopodobne... Wspaniale. Wręcz cudownie.
Obróciłam się na moment, żeby sprawdzić czy już zgubiłam tą chmurę, jednak w dalszym ciągu podążała za mną. Była nawet bliżej, co wystarczająco motywowało do nie zatrzymywania się.
Usłyszałam kolejny wystrzał. Czy to było możliwe, że deszcz spuszczono również na inne części areny? Do tego stopnia brakowało im akcji? Igrzyska trwały już jakieś pięć dni, w ostatnich latach zamykały się zazwyczaj w dwóch tygodniach. Było jeszcze dużo czasu na pozabijanie się. Po co ten pośpiech?
Ciężko oddychałam i mimo najlepszych starań zaczynało brakować mi siły. Powtarzałam sobie, że jeszcze jeden kork... a za nim następny... i jeszcze jeden... ale w pewnym momencie potknęłam się o własne nogi. Przeturlałam się kilka razy przez pęd, po czym od razu chciałam wstać, jednak już nie byłam w stanie. Gwałtownie nabierałam i wypuszczałam powietrze, wpatrując się w idący prosto na mnie deszcz.
Teraz zauważyłam, że chmury układały się w półkole. Organizatorzy najwidoczniej zapragnęli zmniejszyć arenę równomiernie z każdej strony. Na szczęście nie będę musiała już dalej w tym uczestniczyć, ponieważ nawet jeśli teraz wstałabym i tak nie uciekłabym jeszcze daleko. Nadszedł czas, żeby pobić rekord z pierwszego dnia. Siedmiu zgonów jeszcze nie było w tym roku.
Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w moją nadchodzącą śmierć. Czułam już nawet jej duszący zapach, ale nie ruszyłam się o milimetr. Cierpliwie czekałam na zakończenie mojej samotności.
•••
CZYTASZ
Pure (Children) Killers
Hayran KurguHistoria o kilkudziesięciu nastoletnich życiach, które nie miały się tak potoczyć i jak wielu swoich rówieśników do samego końca wierzyli, że los będzie akurat im sprzyjał... ⚞ dєdчkαcjα dlα mσích przчjαcíółєk; dzíękuję zα wspαrcíє í umσżlíwíєníє mí...