Swatka i przypadek

44 6 0
                                    

Ale usłyszałam trzask drzwi. I charakterystyczne stukanie szpilek.

-Lara! Nie tak prędko, musimy pogadać. - powiedziała siadając na kanapie jak jakaś modelka z wybiegu.

Zdębiałam i udałam że chcę z nią rozmawiać. Usiadłam na drugim końcu kanapy. Moje myśli skumulowały się w jednym centralnym punkcie. Kobieta poprawiła włosy i ułożyła smukłe dłonie w delikatny, kobiecy sposób.

-Jedna z moich przyjaciółek ma syna, również uczy się na prawnika. Chcę was zapoznać, pasowałabyś do niego. - powiedziała dumna z siebie.

Moja mina zrobiła się bardzo zażenowana.

-Nie, dzięki. Idę do pokoju. - powiedziałam szybko.

-Nigdzie nie idziesz! Urodziłam cię i powinnaś być mi wdzięczna! Jestem twoją matką! - krzyczała bez ksztyny zrozumienia.

-Czasem wolałabym się nie urodzić, chcesz mnie wydać za jakiegoś bogatego świra a sama dobrze wiesz skąd pochodzisz! - wykrzyczałam odchodząc.

Ona chciała tylko swojego dobra, wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Jedyne co miałam to telefon i tabletkę. Przeszłam się do parku, było ciemno a latarnie delikatnie oświecały drogę. Nikogo nie było, tylko samotność i ciemność. Usiadłam na murku, był on ceglany i wysoki. Rzeka przypominała rozwodnioną ciemność. Kilku metrowy mur wydawał się być najwyższym na świecie. Chciałam stać się jednością z zimną wodą. W tle słyszałam ciche szepty mroku. Wiele osób boi się chodzić po nocy aby nikt ich nie skrzywdził a ja czekam na to by ktoś mnie usunął. Aby był to wypadek, przypadek losu a według mnie bezcenny dar. Budynki były ciemne a w pojedynczych oknach było matowe światło. Zapewne były do pokoje dzieci bojących się ciemności. Wstałam i poszłam w stronę jednego miejsca w którym jest ktoś na kim mi zależy. Może było ono daleko lecz dla mnie na tyle blisko by tam iść. Nie rozumiałam tylko czemu ktoś instaluje latarnie które oświecają o połowę mniej chodnika niż powinny. Widziałam jak domy z przedmieścia znikają a pola są coraz większe i przestają przypominać ogródki działki. Co jakiś czas dzikie koty z gospodarstw rolnych przechodziły na pola. Pola z kukurydzą rozciągały się po bezludnych posesjach. Bogacze kupują pola, łąki i zapominają o nich. Myślałam o mamie, czułam jakby przestawała nią być z minuty na minutę. Myślała tylko o sobie i swoich problemach. Nie wiem czemu robiło się coraz zimniej. Wreszcie dotarłam na miejsce, przed moimi oczami pojawił się duży znak nad bramą "zwierzęcy cmentarz". Drogę znałam na pamięć, powoli przechodziłam obok nagrobków. Były one wesołe, w nie włożono więcej uczuć niż w ludzkie.  Kwiaty, zabawki, obroże, kagańce, smycze, ciuszki. Nikt nie brał tych rzeczy, tu nienawiść ludzka nie istniała. Uklękłam przy tabliczce w której było wtopione zdjęcie mojego psa. Załkałam i dotknęłam tabliczki. Róże były już zwiędniałe i mizerne, przypominały artefakty. Zaczęłam płakać głośno, mogłam to wreszcie zrobić i nikt mi tego nie zabroni. Myślę że teraz jest mu dobrze tam za tęczowym mostem. Nikt nie wie co jest po śmierci ale musi to być na tyle ciekawe aby chciałam tam być, może wszystko byłoby inne. Znalazłam zapałki na grobie obok, leżał tam maltańczyk. Zapaliłam cynamonową świeczkę, jej płomień oświecał mała powierzchnię wokół. Dopiero teraz zobaczyłam że inne groby oświeca blask zniczy i świeczek. Tutaj było więcej łez, uczuć i świateł niż na zwykłym cmentarzu. Przytuliłam samą siebie bo nikt nie mógł tego zrobić.

-Późno jest, nie kojarzę cię. - powiedział dziewczęcy głos.

Obok mnie ukucnęła dziewczyna o bardzo jasnej karnacji i czarnych jak węgiel włosach. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko białymi zębami. Miała złote, okrągłe okulary dodające jej jeszcze więcej uroku. Była bardzo piękna, idealna z wyglądu.

-Ja ciebie też, nawet nie wiem która godzina. - wyszeptałam cicho.

-Przyszłam tutaj bo chciałam odwiedzić grób mojego kota. Jest pierwszą w nocy.

-Ja przyszłam tutaj bo... - zawiesiłam głos prawie dławiąc się łzami.

Nie chciałam otwierać się przed obcą osobą, ale marzyłam aby z kimś porozmawiać. Dziewczyna była chyba w czymś podobnym co ja. Czuła przynajmniej to samo. Jak powiedziała że odwiedza grób kota to ujrzałam w jej oczach przezroczyste krople starające się nie wypłynąć. Nie umiałam zrozumieć że jest pierwsza w nocy. Mama nawet nie zadzwoniła, pewnie teraz śpi aby wstać i pracować. Obie wpatrywaliśmy się w ten żywy punkt w którym tańcowała świeca.

Anonimowe Szczęście (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz