Deszczowy sklep

38 5 0
                                    

Przyniosłam dwa kubki z gorącym napojem i postawiłam je na wyspie kuchennej.

-Po co przyszłeś? - zapytałam.

-Chcę ci pomóc, nie możesz być sama.

-Mogę, noi tak jestem sama i nic tego nie zmieni. - powiedziałam biorąc łyk herbaty.

James pokręcił głową.

-Jesteś inteligentna, wyjątkowa, najlepsza i przeurocza. Przestań o tym gadać. Spędzamy razem czas w miłej atmosferze.

Zamilkłam, nigdy nie usłyszałam tyłu miłych słów na raz. Przed moimi oczami przebiegły wszystkie złe wspomnienia i samotność. Wybuchnęłam łzami gładząc dłonią kubek. James szybko podszedł do mnie i przytulił. Wbiłam w niego delikatnie paznokcie oraz wtuliłam głowę w jego tors. Nie rozumiałam co się dzieje, wszystko przypominało mi ból, krytykowałam samą siebie. Szczerze jakbym była na miejscu Jacka to zostawiłabym mnie w spokoju i odeszła, a jednak on jest przy mnie. Poczułam jak gładzi on moje plecy i włosy przyciskając bardziej do siebie.

-Kocham cię... - wyszeptał cicho.

-Co?

-Nic, nic...

-Ja ciebie też. - wyszeptałam.

Nie wiedziałam czemu to powiedziałam, ale to moje wnętrze mówiło za mnie. Gdy oderwaliśmy się od siebie oboje wybuchliśmy śmiechem. Zawsze byłam poważna lecz tym razem malował się na mojej oblanej łzami twarzy uśmiech.

-Trzeba iść po coś na wieczór. - stwierdził.

-Dobry pomysł, niedaleko jest Żabka. - powiedziałam ubierając czarny płaszcz.

Pogoda była pochmurna i nie zapowiadała słońca. Chmury powoli sunęły po ciemnym ciebie tworząc puchatą taflę. Gdy weszliśmy do Żabki poczułam zapach hot -dogów. Oboje poszliśmy w alejkę z chipsami i słonymi przekąskami. Wzięłam dwie duże paczki popcornu do mikrofalówki i wielką paczkę chipsów. James co dziwne wziął dwie tabliczki czekolady, paczkę pianek i największe pudełko herbatników. Stwierdziliśmy że musimy kupić jeszcze picie, naszym celem były Monsterki oraz słoik z kakao. Wszystko zapakowaliśmy w reklamówkę i po drodze zamówiliśmy jeszcze pizzę. Po zamówienie musieliśmy iść aż na sam początek miasta. Wypiliśmy Monsterki i przypomnieliśmy sobie o mleku. Z pizzerii wróciliśmy do Żabki i dokupiliśmy potrzebny nam nabiał. Po wyjściu ze sklepu deszcz lunął. Czuliśmy na sobie natarczywy wzrok ekspedientki która nie chce abyśmy weszli poraz trzeci do sklepu.

-Biegniemy? - zapytał z szerokim uśmiechem.

Skinęłam nieśmiało głową. Chłopak złapał moją zmarzniętą dłoń i pociągnął w przód. Biegliśmy jak szaleni, mało kiedy ćwiczyłam na wf. Moja kondycja nie była najlepsza ale tym razem biegłam jakby świat nie istniał. Moje tępo biegu zależało od przetrwania pizzy. Przed domem cudem udało mi się wyciągnąć klucze.

Anonimowe Szczęście (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz