Ulica

15 3 0
                                    

Spojrzałam na okno a tam padały duże białe płatki śniegu. Niezbyt mogę wystawiać akurat tą protezy na deszcz, śnieg i mróz. Nie chciałam o tym mówić jamesowi wiem że chyba nawet on myśli że po prostu jestem kaleką. W kawiarni robiło się coraz bardziej pusto i cicho, spojrzałam na mojego chłopaka widziałam że tylko mogę skłamać aby mieć chwilę spokoju.

-Mama do mnie napisała i powiedziała że po mnie przyjedzie i nie chciałaby abym  wysilała jeszcze nogę. - powiedziałam.

-Spoko, może poczekam aż ona przyjedzie i dopiero wtedy pójdę?

-Nie, nie lepiej już idź do domu ja poczekam muszę chwilę też pomyśleć.

-Jak chcesz, ale jakby co to pytałem, pa.

Przytulił mnie jeszcze na pożegnanie i poszedł. Chciałam aby był przy mnie ale widziałam że nie pozwoli mi na to co zamierzam zrobić, byłam ostatnią osobą w kafejce. Kobieta za ladą patrzyła i wyczekiwał a mojego wyjście a gdy przekroczyłam tylko próg obróciła kartkę tym samym zamykając lokal. Czasem czułam się w takich momentach jakby ktoś mnie wyganiał i nie chciał mojego towarzystwa. Chodź na miejscu ochrony lub właścicieli nie chciałabym żeby jakaś dziewczyna chodziła po galerii do ostatniej minuty. Nie raz zdarzało mi się pójść do galerii chodzić oglądać witryny a nawet chodzić po zwykłym markecie patrząc jak ludzie się cieszą i wydają pieniądze. Gdy wracałam mama spała na kanapie często, a ja patrzyłam czy są jakieś resztki w lodówce. Teraz wiedziałam że nie miałoby to nawet miejsca. Śnieg delikatnie opady wał na moje ramiona starałam się zakryć protezę brązowym płaszczem. Powoli szłam z czego coraz lepiej mi to wychodziło i czułam się jakbym była mistrzynią chodzenia. Szłam do wyznaczonego miejsca, w szpitalu zobaczyłam że nie czuje się zbyt dobrze, nie chodziły tutaj już o ciało i ducha. Miałam wszystko brakowało mi czegoś. Bardzo chciałam wtedy szpitalu poprosić Marine aby napisała za mnie moje słowa, chodziło dokładnie o testament bo dużo nie, mam praktycznie nic ale o słowa jakie bym chciała przekazać. Na pewno podziękowała bym wszystkim osobom które mnie poznałaś, nawet tym które dręczyły mnie w szkole i obgadywał za plecami. Chciałabym aby ludzie tańczyli na moim pogrzebie i cieszyli się z tego że mogli dać mi spokój. Aby mój grób był odwiedzany tylko na święto wszystkich zmarłych, aby więcej kwiatów było u taty niż u mnie. Aby gdy ktoś przychodzi na cmentarz nie mówił o tym że leży tam ja tylko leży tam mój tata. Chodź w taki sposób chciałam mu wynagrodzić tyle dni nie odwiedzanych przez mamę. Naprawdę było zimno, ja nie byłam ubrana jakoś ciepło, nawet w kawiarni miałam na sobie płaszcz. Przestawał mnie powoli obchodzić mróz, wyjęłam telefon i wzięłam go w drżący od zimna dłonie. Wiedziałam że jest to jakby mój koniec, po chwili usłyszałam trąbienie samochodu i zatrzymanie kół. Wysiadła z niego Astra, dopiero wtedy zrozumiałam że nawet ja nie wiem gdzie jestem i gdzie mam iść, chodziłam tymi terenami lecz nigdy nie zaszła tak daleko. Kobieta wysiadła z samochodu i zdjęła z siebie swój płaszcz nakładając go na mnie. Zrozumiałam że nie miałam też płaszcza, tajemnica tego że było mi zimno została rozwiązana.

-Dziecko co ty robisz na takim zimnie bez kurtki. - powiedziała zamykając mi w szczelnym uścisku pełnym miłości.

-Nie mam pojęcia, jestem zmęczona wszystko się wali, znaczy nic nie jest ale się wali. - wyszeptałam.

Kolejny raz nie zrozumiałam co się wokół mnie dzieje kobieta pomogła mi przejść do auta zwracając dużą uwagę na protezę.

-Jest godzina 1:00 w nocy a ty sobie chodzisz bez płaszcza ani szalika. Chcesz byłam młoda i wiem co to znaczy ale nigdy bym nie pomyślała żeby wyjść w takich ubraniu na tak duży mróz. Jak się czujesz? Chodzi mi o dusze nie o ciało bo wiem że o to każdy cię pyta. - powiedziała.

-Szczerze to czuję się okropnie i mam siły wstać, myśleć. Spotkałam się z chłopakiem, nauczyłam się chodzić a czuję się pusta i bezużyteczna do swój własny oryginalny sposób. Chcę do domu, ale nie do domu fizycznego tylko do domu duchowego a myślę że mój dom jest znacznie gdzie indziej niż na tej ziemi. Wiem że możesz tego nie zrozumiecie, o co mi dokładnie chodzi ale jakbym ja to powiedzieć językiem potocznym, to tak chcę i to bardzo.

-Rozumiem o co ci chodzi i wiem jaki ból przeżywasz, jesteś rzadką jednostką która wie czego chce i nie zabłądziła w takim stopniu by było łatwe zmienienie twoje zdanie. Nie będę cię zmuszać do składania obietnic których i tak nie dotrzymasz, robisz to słuszny a wiem że inni tak samo ja nie mamy na to żadnego wpływu. Jeśli chcesz to mogę ci pomóc, poproś o co chcesz a ja to spełnię. - powiedziała.

-Gdy dojedziemy proszę napisz mój testament ,ja będę dyktować ty notować.

Kobieta skinęła głową, robiła to naturalnie, bez wy musu.

Anonimowe Szczęście (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz