Byłam już wreszcie w domu ubrałam się w jakieś ładniejsze ciuchy. Moja kochana Marina miała mnie odwiedzić, pewnie znowu zaczął aby mówić o tym że powinnam chodzić i pokazać że nie jestem takim kaleką jak mówię. Praktycznie ciągle gadałam o tym jaką kaleką jestem, zdziwiłam się że dziewczyna wytrzymywała to jest robiła fochów ze względu na moje dziwne stwierdzenia.
-Cześć, dziś naprawdę ci nie odpuszczę musisz zacząć chodzić i żyć tak jak złożyć dawniej, tylko lepiej. - spojrzała na mnie i poprawiła swoje włosy.
Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem ponieważ nie chciałam się ruszać bo mimo to wiedziałam że muszę to prędzej czy później zrobić.
-Musisz to zrobić powoli nie możesz od razu nauczyć się chodzić. - powiedziała.
-Trochę czuję się jak małe dziecko wszyscy muszą mi coś ciągle nosić lub zanosić mnie w różne miejsca. Głupio będzie powiedzieć komuś Wow nauczyłam się chodzić. każdy mnie wyśmieje spojrzy i popchnie a ja ze względu na to że niedawno się nauczyłam nie przyszłam równowagi upadnę bez umiejętności w wstania.
-Nie gadaj głupot tylko rób to co ci będę kazać. Zrobimy to razem, tak jak robią to siostry. Dobrze wiesz że jako moja przyjaciółka jesteś jakby moją siostrą. - powiedziała.
-No dobra dam ci się wreszcie namówić ale tylko dlatego że sama chce iść sobie wybrać jedzenie z lodówki.
Dziewczyna kazała mi usiąść i założyć protezę na rękę i nogę. Spojrzeliśmy sobie w oczy i obie zaczęliśmy się śmiać. Zapoznałam się z protezą, było to ciało obce którego nie rozumiałam w żaden sposób. Zaczęłam robić ćwiczenia palcami. Było mi trudno pozbierać się w ostatnim czasie wszystko wyglądało jak czarno-biało film ze smutnym zakończeniem. Patrzyłam na poruszające się palce czarnej protezy jakby miało one mi pokazać lepszą drogę. Marina przyglądała mi się bacznie, chciałam wiedzieć co ona myśli. założyłam protezę nikomu o tym nie mówiłam ale czasem zakładałam ją tak po prostu aby zobaczyć jak będę wyglądać. Przyjaciółka stanęła przede mną i spojrzała mi prosto w oczy. Po chwili usiadła obok mnie robiłam nie w taki sposób aby pomóc mi wstać. Nie byłam szczerze przekonana do tego. No zaczęła się unosić ogarnął mnie strach, postawiłam jedną nogę a później oparłam się na protezie. Przyjaciółka cały czas mnie trzymała i prowadziła coraz dalej starałam się ruszać nogą nie opierając całego ciężaru na niej. Poczułam się jakbym wolna i szczęśliwa do momentu gdy przede mną pojawił się straszny potwór koszmar chyba ludzi takich jak ja czyli schody. Zadrżałam i stanęłam jak wryta.
-Lara, nie bój się. To tylko tak źle wygląda jestem, to, to są schody tylko schody które nic ci nie zrobią.- mówiła przyjaciółka.
Podeszłam do barierki i złapałam się i tak mocno jak potrafiłam drugą ręką złapałam się ściany. Dziwne nazywać proteza ręką bądź nogą ale chyba taka była rzeczywistość raczej nikt w życiu mi nie powie abym podniosła protezę w górę. Marina słowa przyszła przede mną aby w razie czego osłaniać mnie własnym ciałem, widziałam że muszę zejść jak najmniej problemowo i sama aby nic jej nie zrobić. Schodziła chyba z pół godziny jak nie lepiej ale zrobiłam to sama, nauczyłam się chodzić od nowa. teraz już wiem jak czują się dzieci to zaczną chodzić to chciała najlepiej zwiedzić cały świat i obejść ziemię kilka razy. gdy zeszliśmy i stałyśmy obie na twardym gruncie Marina mnie przytuliła i pocałował w czoło.
-Widzisz to proste, a niespodzianka za drzwiami czeka ja zostaję z twoją mamą bo musimy coś wybrać. Miłej zabawy! - powiedziała.
Gdy spojrzałam z drzwiami był James, na mój widok delikatnie mi przytulił bo chyba zobaczył że jeszcze nie do końca ogarniam to całe żelastwo na moich kończynach. Chyba pojął że nie będzie już tak samo jak kiedyś nie mogę teraz piec w deszczu, iść za szybko. Taka relacja z kaleką nie jest taka kolorowa jak sobie to każdy widzi na filmach. Nie rozumiem dlaczego ale byłam smutna, nie chciałam zrobić nic innego niż położyć się na środku drogi. Tak takie moje życie było zawsze współczuję środku drogi i czekania na nadjeżdżające auto. Szłam z chłopakiem sama nawet nie wiemy gdzie prowadził nie mam czy uliczkami. Aż dotarliśmy do miłej przytulnej kawiarenki. Gdy weszliśmy ciepło uderzyło w o mnie z ogromną siłą. Takie ciepło występowało tylko i wyłącznie w filmach romantycznych, brakowało jeszcze śniegu. Usiedliśmy na kanapie, była u na łyżwy siedzę na i sprawiała że wnętrze wydawały się bardziej przytulne.
-Smile, Lara smile. - wyszeptał.
-Serio się mega cieszę, ale po prostu nie chce się uśmiechać. Muszę ponownie wszystko przetrawić bo dalej jest mi trudno z tym że jestem kaleką. - stwierdziłam.
-Czemu tak to wszystko przeżywasz, nie możesz się skupić na tym co jest nie zmienisz czasu. Jesteś atencjuszką ale moją atencjuszką.
-Może jestem atencjuszka każdy jest inny bardziej oryginalny niż sobie wiele osób myśli możliwe że już więcej nie spotkasz takiej atencjuszki jak ja. - powiedziałam.
Trochę mnie to zraniło bo stwierdzenie że jestem człowiekiem który cały czas potrzebuje atencji nie poprawia mojego humoru ani samopoczucie. Kelnerka przyniosła nam do stolika tartę malinową z lodami waniliowymi. Nikt nawet nie spytał się czy lubi maliny i czy chcę jeść akurat lody. Nie wiem czemu, ale czułam się tak prawie zawsze i dawano mi wyboru i były dwie opcje a no i tak pokazywano że jest tylko jedna. Uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka, ponownie nałożyłam maskę która towarzyszyła mi praktycznie zawsze. Dobra uczennica z dobrego domu idealna rodzina smutne tylko że tatuś umarł, to tylko we mnie wszyscy widzieli nikt nie spojrzał że może nie chcę żyć.
CZYTASZ
Anonimowe Szczęście (Zakończone)
Dla nastolatkówCodziennie mijamy wiele osób, szczerze nie wiemy o nich wszystkiego. Może ta cicha myszka ma problemy rodzinne. Może ta dziunia z bogatej rodziny na depresję i tylko wyładowanie się na innych jej pomaga. Mijamy ludzi którzy nie znamy, oceniamy ich n...