Następne dwa tygodnie i minęły mi dość spokojnie. Jedyną rzeczą którą mnie gnębiła to chęć nieograniczonego szczęścia a dokładnie narkotyków. Nie ma to jak przez chwilę uśmiechać się tak prawdziwie. Lubiłam gdy ogarniało mnie to anonimowe szczęście. Spojrzałam na zegar podczas matematyki a później na siedzącego obok Bartka. Nie czułam się najlepiej, głową mnie bolała. Oparłam się o ramię chłopaka siedzącego obok mnie. Przedwczoraj widziałem się z Jamesem, bardzo się za nim stęskniłam. Pamiętam że poszliśmy się przejść po ogrodach i rozmawialiśmy. Przypominało mi to początki naszej miłości, czułam się tak jakby on nie widział mojej protezy. Przyzwyczaiłam się do tego że nie posiadam ręki i nogi.
-Co jest mała? - zapytał Bartek.
-Głowa mnie boli, ale to nic groźnego. - wyszeptałam.
Szczerze to czułam się fatalnie, ale nie chciałam martwić chłopaka niepotrzebnie. Nie lubiłam patrzeć jak ktoś się martwi głównie o moje zdrowie, starczyło tylko że gdy mama do mnie przyjeżdżała to widziałam jak patrzy i sądził środka to jestem kaleką ,która nie osiągnie wielu rzeczy w życiu. Czasami przychodził taki moment w którym chciało się trzasnął drzwiami i pójść spać. Aż do końca lekcji mój towarzysz przyglądał mi się bacznie. Czułam że nie ujdzie mi to na sucho. Gdy wyszłam z klasy starałam się omijać Bartka na wszelkie sposoby. W pewnym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię do tyłu i sprawia że wpadam na niego. Leżeliśmy na zimnych kafelkach, upadłam w taki sposób że chłopak zdążył złapać mnie w tali w taki sposób abym upadła na niego a nie na płytki. Zsunęłam się z Bartka i starałam się wstać. Chłopak pomógł mi się pozbierać do kupy z podłogi. Nie dał mi powiedzieć ani słowa tylko objął mnie ramieniem i gdzieś prowadził. Dotarliśmy do salonu gdzie nie było ani jednej żywej duszy. W kominku drzewo ledwo się paliło, Bartek dołożył drewno do kominka i sprawi że w pomieszczeniu zrobiło się o wiele cieplej niż na początku. Kanapy były stare i bardzo ciepłe, czułam się trochę jak w skansenie który mogłabym mieszkać.
-Co jest? - zapytał prosto z mostu.
-Trochę boli mnie głowa, ale to tylko od pogody. - stwierdziłam cicho.
-To nie jest moim zdaniem od pogody, może powiesz Astrze. Wiesz nie najlepszym sposobem jest unikanie pomocy.
-No wiem że prawie do chce mi pomóc tylko myślę że to jest naprawdę od pogody.
Chłopak przytulił mnie i przełożył mi rękę do czoła. Widziałam że to było zrobione specjalnie tylko po to aby sprawdzić moją temperaturę. Spojrzeliśmy na siebie co sprawiło że minimalnie się uśmiechnęłam.
-Masz gorączkę, połóż się a ja pójdę po Astrę. To nie jest normalne aby mieć tak wysoką temperaturę i powiedzieć że jest to od pogody.
-Czyli sądzisz że jestem nienormalny? - zapytałam.
-Uważam ci co najbardziej normalną osobą na świecie, ale bagatelizowanie swojego zdrowia należy do tych rzeczy które nie podchodzą pod to. - powiedział i wyszedł.
Miał rację, strasznie bolała mnie głowa i czułam jakby miałam do niej wsadzony granat. Patrzyłam na tańczące promienie w kominku, przypominały płonące baletnice. Myślałam że ktoś jest obok mnie i chcę nie przytulić, nie była to osoba obca lecz bliska mojemu sercu. To był ten moment w którym nie wiedziałaś czy majaczysz czy jesteś już gdzieś indziej. Takie uczucie nigdy mnie nie ogarniał o oprócz gdyby przy mnie tata. Sama nie wiedziałam czy był to on, a może to tylko ciepło z kominka. Moim zdaniem było to nawet lepsze niż gdy brałam narkotyki. Moje kąciki ust do góry w dziwny sposób. Wtuliłam się w poduszkę tak jakby była to czyjaś ręka, tylko nie taka sztuczne a prawdziwa w której płynie czerwona krew. Usłyszałam huk drzwi i zobaczyłam przed swoimi oczami Astrę. kobieta szybko przyłożyła mi rękę do czoła po czym wymieniła ją na zimny okład.
-Możemy porozmawiać same? - wyszeptałam.
Kobieta skinęła w miły sposób. I uśmiech przypominał promyk letniego słońca.
-Proszę, ja myślę że to już jest koniec. Zawołaj wszystkich, chcę aby byli przy mnie... - wyszeptałam.
-Jasne, chciałam ci powiedzieć że dziś twój chłopak i twoja przyjaciółka przyjechali do ciebie więc będą tutaj.
Nie wiem jak to się stało, ale wiem że ktoś wyższy ode mnie sprawił aby akurat dzisiaj moi przyjaciele chcieli mnie odwiedzić. Nawet nie zrozumiałam momentu w którym wszyscy byli już w pokoju. Przypominali oni jedność, wielką rodzinę o której zawsze marzyłam. Spojrzałam w ich oczy a masz to powiedzieć taki sposób że nie dało się tego wyrazić słowami. Nigdy bym nie pomyślała że z nią prawdziwej miłości i przyjaźni. Za rękę trzyma mnie Marina a w jej oczach było widać tańczące łzy.
-Nie płacz, musisz być silna dla Jamesa. - wyszeptałam niewyraźnie.
-Proszę nie, to ty musisz dać radę.
Czułam jakby coś nie unosiło a przede mną stała jeszcze jedna a dokładnie dwie najważniejsze osoby. To było najpiękniejsze co zobaczyłam wręcz przecudne.
-Sądzę dla mnie jest to już koniec. Moim zadaniem było poznać was wszystkich i pokochać. Widzę że już po mnie idą, słyszę radosną muzykę i śmiechy. Tato? To on. - wyszeptałam.
Ostatnie co usłyszałam to patrz wszystkich, przez moje oczy przepłynęła składanka tego co przeżyłam. Widziałam jak biegnę z Jamesem w deszczu, jak pierwszy raz spotkałam Marinę. Ujrzałam nasz pierwszy pocałunek, pierwszy przyjazd do psychiatryka i poznanie Adeli oraz Aurelii. Gdy zamknęłam oczy jeszcze chwilę słyszałam płacz i krzyk, ale po chwili to wszystko ucichło tak jak ucichła moja dusza i ciało.
Aurelia
Majaczyła ostatnich sekundach swojego życia, ja płakałam, Adela płakała, wszyscy płakali. Odeszła moja najdroższa przyjaciółka którą kochałam przyjacielską miłością. Spojrzałam na nią a ona zamknęła oczy a ja wraz z jakąś chłopcem dziewczyną i chłopakiem krzyczeliśmy. Astra ledwo co zdążyła zadzwonić na pogotowie tak każdy wiedział że to już był koniec.
CZYTASZ
Anonimowe Szczęście (Zakończone)
Teen FictionCodziennie mijamy wiele osób, szczerze nie wiemy o nich wszystkiego. Może ta cicha myszka ma problemy rodzinne. Może ta dziunia z bogatej rodziny na depresję i tylko wyładowanie się na innych jej pomaga. Mijamy ludzi którzy nie znamy, oceniamy ich n...