Pov. Hope
Z drżącymi rękami próbowałam odblokować jakoś swój telefon. Po kilku nieudanych próbach w końcu go odblokowałam i wybrałam pierwszy lepszy numer. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło.
- Halo?
- James, proszę przyjedź po mnie. - powiedziałam cichym, płaczliwym głosem.
- Ale co się stało Hope?
- Oni za nami szli i gdy próbowałam ich zgubić nagle pojawił się on. Tak strasznie się bałam. Myślałam, że mnie zabiją. - odpowiedziałam znowu wybuchając płaczem.
- Powiedz mi gdzie jesteś.
- Chyba gdzieś koło kina, w którym ostatnio byliśmy.
- Okej, nie ruszaj się stamtąd, za chwilę będę.
- Dobrze.
Nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w przestrzeń. Nie wiem, ile minut upłynęło od mojej rozmowy z chłopakiem. Ścierając resztkę łez z policzków, dostrzegłam postacie szybko idące w moim kierunku. Poczułam nagły strach i cofnęłam się jeszcze bardziej do ściany. Boże, żeby to nie byli tylko oni.
- Hope, skarbie tak się o Ciebie martwiłem. - powiedział James przyciągając mnie do siebie.
Jego słowa dotarły do mnie dopiero po chwili. Chłopak czule na mnie spojrzał i delikatnie pogłaskał po cholernie bolącym policzku. Aż niekontrolowanie z moich ust wydobył się jęk bólu.
- Macie dowiedzieć się kim byli Ci mężczyźni i jak najszybciej ich znaleźć! - warknął chłodno James.
Pierwszy raz słyszałam oraz widziałam tą groźniejszą stronę chłopaka. Nie była pewna, czy nie powinnam zacząć jej się trochę obawiać. Przecież był szefem gangu i to samo za siebie mówiło, że można było się po nim spodziewać wszystkiego.
Mężczyzna pomógł mi wstać z brudnej ziemi, po czym złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę głównej ulicy. Weszliśmy do jego auta i z piskiem opon wyjechaliśmy z parkingu. Dopiero po chwili, gdy się w końcu zatrzymaliśmy dostrzegłam, że znajdujemy się pod domem bruneta. Po wejściu do środka, od razu James zaprowadził mnie do łazienki, gdzie rozkazał mi usiąść na pralce. Bez zbędnego gadania uczyniłam to, a chłopak zaczął smarować mój policzek jakąś chłodną maścią. Jego dotyk był bardzo kojący i przyjemny.
- To moja wina. - powiedział po chwili ciszy.
- To nieprawda Jimmie. - zważywszy na to, że tamta rozmowa dotyczyła mojego barta.
- Prawda malutka, narażam Cię na niebezpieczeństwo odkąd się do Ciebie zbliżyłem.
- Na pewno nie narażasz mnie bardziej, niż ja sama siebie. - westchnęłam.
- Martwię się o Ciebie. Nie chcę, aby spotkała Cię jakakolwiek krzywda. - wyszeptał, gdy niespodziewanie nasze twarze znalazły się blisko siebie.
Mój wzrok co róż zlatywał na jego kusząco wyglądające usta. Chłopak chyba to dostrzegł, gdyż lekko się uśmiechnął. Nie minęła może minuta, gdy przywarł swoimi ustami do moich. Od razu odwzajemniłam pocałunek. Całowalibyśmy się tak dłużej, gdyby nie dzwonek do drzwi. Mężczyzna powoli odsunął się ode mnie, na co jęknęłam z wyczuwalną dezaprobatą w głosie.
- To pewnie chłopcy, jak będziesz gotowa to przyjdź do nas. - wyszeptał mi do ucha, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Odwróciłam się w stronę lustra dostrzegając ogromne rumieńce na swoich policzkach oraz nie wielkie zadrapanie. Boże nie wierze, że całowałam się z Jamesem. Po kilku dobrych chwilach przemyłam swoją twarz zimno wodą i wyszłam z łazienki. Idąc w stronę salonu mogłam usłyszeć dość ożywione rozmowy. Westchnęłam głęboko, po czym weszłam do środka. Od razu wszystkich wzrok przeniósł się na mnie. Czując lekkie zdenerwowanie podeszłam bliżej.
-Jak się czujesz Hope? - spytał z troską Adrian.
- Zawsze mogło być lepiej. - uśmiechnęłam się do niego niemrawo.
- Opowiedz nam dokładnie, co się wydarzyło. - powiedział nagle Logan.
- Okej.
Po kilku dość krótkich chwilach milczenia zaczęłam im wszystko dokładnie opowiadać, omijając tylko temat mojej rozmowy z mężczyzną.
- Wiesz może kim był ten facet?
- Nie. - westchnęłam zmęczona.
Nie zdawałam sobie nawet z tego sprawy, jak bardzo mogłam być zmęczona. Oparłam się głową o ramię Jamesa przymykając na chwile oczy. Chyba mi się przysnęło, gdyż jak znów się obudziłam to byłam niesiona na rękach do jakiegoś pokoju.
- Śpij malutka. - wyszeptał chłopak kładąc mnie na łóżku.
- James, położysz się koło mnie? - spytałam cicho.
- Dobrze.
Nie minęła minuta kiedy koło mnie położył się mężczyzna. Objął mnie ramieniem, na co ja się do niego przytuliłam.
***********************************************************************************************
CZYTASZ
Gra się rozpoczęła skarbie...
Teen Fiction(Fragm.) Gdy wróciłam do domu było cicho jak makiem zasiał. Zaniepokojona zaczęłam się rozglądać po wszystkich pomieszczeniach wołając, przy tym brata. Nie mogąc go znaleźć usiadłam na kanapie czując to coraz większe przerażenie. Chciałam już dzwoni...