Rozdział 2

5.5K 107 11
                                    

Pov. Hope

Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Przeciągnęłam się leniwie i powoli wstałam z łóżka. Wzięłam telefon do ręki i gdy go odblokowałam przeżyłam szok. Była godzina dziewiąta. Szybko wstałam z łóżka i pędem pobiegłam do pokoju brata. 

-Mike wstawaj! Jesteś już spóźniona do...-przerwałam, gdy zobaczyłam, że w pokoju nikogo nie było. 

Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam na stole kartkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam na głos czytać to co było na niej napisane. 

-Hope nie martw się jestem już w szkole. Obudziłem się wcześniej i postanowiłem wyłączyć Ci budzik w telefonie, po to abyś się wyspała. Mike.

Odetchnęłam z ulgą na tą wiadomość. Podeszłam do ekspresu i zrobiłam sobie kawę. Z przygotowanym już napojem poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i pierwsze co usłyszałam były wydarzenia z wczoraj.

-Wczorajszego dnia w San Francisco doszło do morderstwa. W jednej z mniej uczęszczanych uliczek znaleziono ciało młodego mężczyzny. Został zastrzelony. Wszystkie osoby, które mają informację na ten temat proszone są o kontakt z najbliższym posterunkiem policji-powiedziała prezenterka wiadomości. 

Od razu przed oczami pojawiły mi się wydarzenia sprzed wczoraj. Odruchowo złapałam za telefon, patrząc się nadal zamglonym wzrokiem przed siebie. 

-Zadzwonić, czy nie? Przecież nie wiem kim byli Ci mordercy. Nie widziałam ich twarzy.

Nie zawracając sobie więcej tym głowy, zaczęłam oglądać jakiś serial. Gdy było koło godziny trzynastej postanowiłam iść się przebrać. Wchodząc do pokoju od razu podeszłam do szafy. Po krótkim namyśle ubrałam czarne jeansy z dziurami na kolanach i szary sweterek. Następnie poszłam do łazienki i zaczęłam się powoli ogarniać. Weszłam jeszcze na chwilę do pokoju po torbę, a następnie zeszłam na dół. W przedpokoju założyłam na siebie czarne zamszowe botki i tego samego koloru bomberkę, po czym wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, a potem podeszłam do samochodu. Będąc już w aucie odpaliłam silnik i wyjechałam na drogę. Słuchając muzyki jechałam w stronę szkoły brata. Wjechałam na parking wraz z dzwonkiem zwiastującym koniec lekcji. Już po chwili grono uczniów wybiegło ciesząc się przy tym niesamowicie. Gdy zobaczyłam mojego brata wychodzącego ze szkoły z znajomymi postanowiłam do niego zadzwonić. 

-Halo?

-No hej Mike.

-Hej Hope.

-Chodź na parking, czekam już tam na ciebie.

-Okej.

Widziałam jak pożegnał się z przyjaciółmi, po czym podbiegł do mojego auta. 

-Hejka wiesz, że właśnie nie chciało mi się wracać z buta do domu?-spytał śmiejąc się.

-No widzisz, jesteś głodny?

-Troszeczkę.

-To co? Do McDonalda?-uśmiechnęłam się.

-No oczywiście.

Już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka, od razu podchodząc do kasy. 

-Dzień Dobry-powiedziałam.

-Dzień Dobry co podać? 

-Poproszę dwa duże zestawy z McWrappem klasycznym i frytkami.

-Dobrze, a jakie do tego napoje?

-Chcesz Colę?-spytałam brata.

-Tak.

Gra się rozpoczęła skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz