Pov. Hope
Czując niewyobrażalny chłód, podniosłam się do siadu. Wystraszona zauważyłam, że znajduję się na zewnątrz. Co ja tu robię? Powoli podniosłam się z ziemnej trawy, po czym zaczęłam iść przed siebie. Przez cały czas próbowałam rękami ogrzać jakoś moje ciało, gdyż miałam na sobie tylko jakąś białą halkę. Kilka metrów dalej zauważyłam główne wejście na cmentarz. Czułam strach patrząc z daleka na to miejsce, ale miałam nieodparte wrażenie, że coś każe mi tam iść. Po chwili nie pewnie ruszyłam w kierunku wejścia.
- Hope? - usłyszałam za sobą cichy kobiecy głos.
Szybko odwróciłam się za siebie i dostrzegłam w oddali dwie postacie.
- Kim wy jesteście? Co ja tu robię?
- Nie bój się córeczko, nie zrobimy Ci krzywdy.
- Mama? Tata? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak, to my słonko.
- Ale co my tu robimy?
- Chcieliśmy Cię ostrzec przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
- Ale jakim?
- Tego sama musisz się dowiedzieć.
Chciałam do nich podejść, ale gdy zrobiłam kilka kroków do przodu, oni nagle zniknęli.
- Mamo? Tato? Gdzie jesteście? - krzyknęłam płaczliwym tonem.
Poczułam nagle przepływające mi dreszcze po kręgosłupie. Ktoś tu był razem ze mną. Nie wiedząc nawet przed czym, zaczęłam jak najszybciej uciekać przed siebie.
- Stój!
Mimo strachu chciałam się odwrócić i zobaczyć do kogo należy ten skądś mi znany głos, ale nie mogłam. Usłyszałam wystrzał, a potem zapadła ciemność.
Szybko podniosłam się do siadu biorąc, przy tym głębokie oddechy. To był tylko głupi sen. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę czternastą pięćdziesiąt trzy. Nie widząc sensu w dalszym leżeniu wstałam z łóżka. Ubrałam na siebie szare, dresowe spodenki i tego samego koloru krótką bluzę. Powoli zeszłam na dół, od razu wchodząc do kuchni. Podeszłam do lodówki i dostrzegłam, że świeci pustkami. Z westchnięciem wzięłam kluczyki od samochodu, ubrałam buty i wyszłam z domu. Wsiadałam do Ferrari i wyjechałam z posesji. Pod sklepem byłam już po kilku minutach. Wzięłam koszyk i weszłam do środka. Zbierając wszystkie potrzebne składniki chodziłam po sklepie. Gdy w końcu znalazłam pudełko ryżu, mogłam iść do kasy. Szybko zapłaciłam należytą sumę i wyszłam ze sklepu. Spakowałam zakupy do bagażnika, po czym wsiadłam do samochodu. Przejeżdżając obok Starbucksa naszła mnie nagła ochota na mrożoną kawę. Szybko zaparkowałam na podjeździe i weszłam do środka.
- Dzień dobry, co mogę podać?
- Poproszę mrożone Caffe Mocha.
- Jak masz na imię?
- Hope.
- Okej, będzie to trzy dolary i pięćdziesiąt trzy centy.
Szybko zapłaciłam za swoje zamówienie, po czym usiadłam na pierwszym lepszym miejscu. Po około dziesięciu minutach mój napój bogów był gotowy. Popijając kawusie weszłam do auta i wyjechałam z parkingu. Będąc już w domu, od razu weszłam do kuchni. Wyciągnęłam wszystkie składniki i zaczęłam robić obiad. Czekając, aż ryż się ugotuje poszłam do salonu włączyć telewizor. Gdy wyznaczony czas minął wróciłam do kuchni i zaczęłam nakładać na talerz trochę ryżu, sosu pieczarkowego i warzyw. Z gotowym posiłkiem weszłam do salonu. Gdy kończyłam jeść usłyszałam dzwonek telefonu. Niechętnie podniosłam się z kanapy i pobiegłam na górę. Po dość krótkiej chwili znalazłam komórkę, która leżała zaplątana w pościeli.
- Halo? - odebrałam w ostatniej chwili.
- Hej Hope, co tam u Ciebie słychać?
- A wszystko w porządku, a u Ciebie?
- Także, choć niepokoi mnie taka jedna rzecz.
- O co chodzi Isaac?
- Ostatnio na wyścigach pojawił się pewien mężczyzna. Szukał Cię i na okrągło pytał o Ciebie. Nie wiem kim on był, ale wydaje mi się, że jest bardzo niebezpieczny.
- Pamiętasz może jak wyglądał?
- Niestety nie, gdyż ja go na oczy nie widziałem. Ale z tego co słyszałem od swoich ludzi miał bliznę na twarzy, a dokładnie ciągnącą się od ucha, aż do kącika ust.
- Nic mi ten opis nie mówi - odparłam niepewnie.
- Hope lepiej uważaj na siebie.
- Dobrze, a wiesz może jak miał na imię?
- Nie, nikomu się nie przedstawił.
- Kurde.
- Dobra młoda, ja muszę kończyć, gdyż obowiązki wzywają.
- Okej to na razie.
- Pa.
Z głębokim westchnięciem odłożyłam telefon na bok. Powoli wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i podniosłam wzrok na niebo. Kim mógł być ten człowiek i czego ode mnie chciał?
***********************************************************************************************
Hejka kochani!
Przepraszam, że tak rzadko publikuje rozdziały, ale postaram się to zmienić. A co do rozdziału mam nadzieje, że wam się spodobał i choć trochę zaciekawił. I może ktoś z was wyczuwa grubszą akcje w przyszłości?
Do zobaczenia!
Niebezpieczna329
CZYTASZ
Gra się rozpoczęła skarbie...
Teenfikce(Fragm.) Gdy wróciłam do domu było cicho jak makiem zasiał. Zaniepokojona zaczęłam się rozglądać po wszystkich pomieszczeniach wołając, przy tym brata. Nie mogąc go znaleźć usiadłam na kanapie czując to coraz większe przerażenie. Chciałam już dzwoni...