Pov. Hope
Obudziłam się nagle z niesamowicie szybko bijącym sercem. Szybko oddychając podniosłam się do siadu. Dopiero po chwili rozglądania się po pomieszczeniu dotarło do mnie, że znajduję się u James'a i przed chwilą wybudziłam się z przerażającego snu. Lekko się uspokoiłam, gdy sobie to uświadomiłam. Mike'owi nic nie jest. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz śnił mi się mój młodszy brat. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej nienawidziłam tych snów, ponieważ przypominały mi o tym, jaka byłam słaba i jaka nadal jestem. Choć przynamniej mogłam znowu ujrzeć twarz brata. Przeciągnęłam się delikatnie na kanapie, po czym zaczęłam rozglądać się po salonie. Nigdzie nie mogłam dostrzec James'a. Gdzie on mógł być? Spojrzałam w stronę kuchni, gdzie było zaświecone światło. Dłużej nie czekając wstałam i powędrowałam w tamtą stronę. Wchodząc do pomieszczenie zauważyłam mężczyznę stojącego obok kredensu. Cicho podeszłam do niego i objęłam go od tyłu. Wtuliłam swoją twarz w jego umięśnione plecy.
- Obudziłaś się? - spytał odwracając głowę w moją stronę.
- Yhm. - mruknęłam. - Czemu mnie nie obudziłeś?
- Nie miałem serca by tego zrobić, tak słodko drzemałaś.
Zaśmiałam się na jego słowa, po czym się od niego odsunęłam. Spojrzałam przez okno, dostrzegając, że robi się powoli ciemno.
- Jak się czujesz? - spytałam przenosząc swój wzrok na niego.
- W porządku, już nie musisz się tak mną przejmować. - odpowiedział obejmując mnie.
- Jak to mam się nie martwić? Zostałeś postrzelony głupku. - westchnęłam.
Chłopak nie odpowiedział mi tylko zbliżył swoje usta do moich. Delikatnie mnie pocałował, na co ja się uśmiechnęłam i oddałam pocałunek.
- Już Ci mówiłem jak bardzo Cię kocham?
- A mówiłeś, mówiłeś. - uśmiechnęłam się. - Też Cię kocham.
Trzymając się za ręce wróciliśmy do salonu. Położyliśmy się na kanapie, przykrywając się kocem. Brązowowłosy bawił się pilotem, przełączając, co chwile na inny kanał, a ja w tym samym czasie wtulałam się w jego bok.
- Co Ci się śniło? - spytał nagle James.
- Nie pamiętam, a co? - spytałam podejrzliwie.
- Bo mówiłaś przez sen jakieś imię.
- Jakie?
- Mike.
Słysząc odpowiedź chłopaka zastygłam na chwile w bezruchu. Mówiłam przez sen imię mojego brata? Boże, jak ja się teraz z tego wytłumaczę. Przecież James nie zna prawdy i jej nie może się teraz dowiedzieć. Nie w takich okolicznościach. Kurwa, jaka ja jestem głupia!
- Znasz kogoś o tym imieniu? - spytał spoglądając na mnie.
- Ym nie, nie wydaje mi się. - odpowiedziałam po chwili wahania, niezbyt przekonującym głosem.
Westchnęłam przenosząc swój wzrok na telewizor, aby tylko nasze spojrzenia się ze sobą nie spotkały. Jeżeli mi w to uwierzył, to kurwa chyba zacznę występować jako aktorka i brać udziały w kastingach. Na szczęście James nie dopytywał o nic więcej. Udało mi się jak ślepej kurze. Po około kolejnych dwóch wspólnie spędzonych godzinach, musiałam wrócić do domu. Oczywiście mężczyzna nie chciał mnie puścić, a ja już miałam dość chodzenia drugi dzień z rzędu w tych samych ciuchach. Po chyba półgodzinnych prośbach w końcu mnie puścił, ale pod warunkiem, że jak wrócę to od razu do niego napiszę. Zostało mi tylko zgodzenie się na to. Nie powiem chwilami mnie rozczula tym, jak strasznie się o mnie martwi. To jest naprawdę kochane i słodkie z jego strony.
Jadąc główną ulicą miasta, usłyszałam jak dzwoni mi telefon. Cały czas patrząc na drogę, próbowałam jakoś drugą ręką znaleźć urządzenie. Gdy w końcu ją znalazłam, od razu przyłożyłam komórkę do ucha.
- Tak?
- No nie śpieszyłaś się z tym, aby odebrać.
Czułam jak momentalnie włosy stają mi dęba, a serce zaczyna szybciej pompować krew.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Jak zwykle milusie powitanie. Powinnaś być bardzie uprzejma, jeżeli chcesz, abym przymknął oko na to, że nie powiedziałaś nam gdzie znajduje się kryjówka James'a.
- Co? Ale ja... - nie potrafiłam wydusić z siebie więcej słów.
- No co ty? Dobrze wiem, że już zdołałaś się dowiedzieć, gdzie jest ich siedziba. - nie podobał mi się ton jego głosu. - Więc czemu do kurwy nędzy jeszcze nie powiedziałaś nam gdzie ona się znajduje?
- Nie miałam kiedy, cały czas obok mnie był James. - zaczęłam się pośpiesznie tłumaczyć. W tym momencie powinnam dobierać jak najdokładniej słowa jeżeli chciałam, aby nic się nie stało mojemu braciszkowi. - Przysięgam miałam od razu zadzwonić do Harrego i powiedzieć mu o wszystkim w momencie kiedy zostałabym sama.
- No powiedzmy, że Ci wierzę. - westchnął rozdrażniony.
- Proszę nie krzywdź Mike'a.
Nie odpowiedział mi, przez co momentalnie w oczach pojawiły mi się łzy.
- Proszę.
- W ciągu godziny masz napisać do Harrego wiadomość z dokładnym adresem ich miejscówki, jeżeli tego nie zrobisz dostaniesz w prezencie głowę brata. Zrozumiałaś?
- Tak.
- To dobrze, grzeczna dziewczynka.
Rozmówca jako pierwszy zakończył połączenie. Klnąc pod nosem nacisnęłam mocniej pedał gazu. Wiedziałam, że kurwa coś się odpierdoli. No po prostu wiedziałam! Było za długo spokojnie. Za długo się ze mną nie kontaktował. I na dodatek, co ja głupia myślałam, że on się nie dowie i nie będzie wściekły z tego powodu? Jestem chyba najgłupszą idiotką chodząca po tej ziemi.
***********************************************************************************************
CZYTASZ
Gra się rozpoczęła skarbie...
Dla nastolatków(Fragm.) Gdy wróciłam do domu było cicho jak makiem zasiał. Zaniepokojona zaczęłam się rozglądać po wszystkich pomieszczeniach wołając, przy tym brata. Nie mogąc go znaleźć usiadłam na kanapie czując to coraz większe przerażenie. Chciałam już dzwoni...