Pov. Hope
Czując to coraz większe zmęczenie nawalałam w worek. Dopiero gdy nie mogłam wziąć oddechu odsunęłam się od nikomu nie winnemu workowi i usiadłam na podłodze. Biorąc głębokie wdechy, próbowałam uspokoić swoje rozszalałe serce. Wzięłam dużego łyka wody, po czym na chwiejnych nogach weszłam do szatni. Zniesmaczona ściągnęłam z siebie całe przepocone ubrania i weszłam pod prysznic. Długo nie czekając zaczęłam myć swoje brudne ciało pod ciepłym strumieniem wody. Czysta i pachnąca po kilku minutach wyszłam spod prysznica. Czując zimny powiem na skórze, szybko naciągnęłam na siebie ubrania. Wzięłam torbę, do której wcześniej spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z szatni. Podeszłam do recepcjonistki i oddałam jej kluczę. Uśmiechnęłam się do niej ostatni raz, po czym wyszłam z budynku siłowni. Powoli wsiadłam do samochodu, a następnie nigdzie się nie śpiesząc wyjechałam z parkingu. Słuchając cicho muzyki jechałam przez miasto. Zaciekawiona spojrzałam na deskę rozdzielczą, gdzie znajdował się zegar. Dochodziła godzina czternasta. Czując głód postanowiłam po drodze do domu wstąpić do sklepu. Będąc na miejscu szybko wyszłam z auta i weszłam do środka. Będąc na dziale z warzywami zdzwonił mi telefon.
-Halo?
-Witaj skarbie, mam nadzieję, że odpoczęłaś przez ten tydzień.
-Można tak powiedzieć-westchnęłam.
Z dnia na dzień, moje nastawienie do porywacza jak i do jego ludzi się zmieniło. Jak na samym początku się ich bałam, to teraz ładnie mówiąc miałam na nich wywalone. Oczywiście nie pozwalałam sobie na wszystko, gdyż najważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo brata. Nie mogłam przegiąć pały. Choć jak zauważyłam takie podejście do sytuacji podobało się porywaczowi.
-To dobrze, mam dzisiaj nowe zadanie.
-Jakie?
-O dwudziestej drugiej są wyścigi koło opuszczonej fabryki. Ale jeszcze później wyślę Ci dokładny adres tego miejsca. Masz za zadanie wziąć udział w wyścigu i oczywiście wygrać.
-Tylko tyle? Coś mi się nie wydaję-wymamrotałam wkładając do koszyka czerwoną i żółtą paprykę.
-Mądra z Ciebie dziewczynka-zaśmiał się-na tych wyścigach będą też mężczyźni. A dokładniej osoby z tego gangu, o którym opowiadałem Ci kilka dni temu.
-I co z tym fantem mam zrobić?-spytałam niezrozumiale.
-Masz dobrą okazję, żeby się do nich zbliżyć.
-No okej, ale co ja mam dokładnie zrobić?
-Po prostu zrób koło siebie zamieszanie mała-odpowiedział, po czym się rozłączył.
Schowałam do kieszeni telefon, po czym podeszłam do kasy. Po niecałych dziesięciu minutach wyszłam ze sklepu. Schowałam zakupy do bagażnika, po czym wyjechałam z parkingu. Już po kilku minutach byłam pod domem. Będąc w środku od razu weszłam do kuchni. Wyciągnęłam wszystkie składniki i zaczęłam robić obiad. Po chwili sałatka grecka z kurczakiem była gotowa. Jedząc swój obiadek oglądałam jakieś Reality Show. Dopiero gdy wybiła godzina dwudziesta wstałam z kanapy. Wpierw odniosłam talerz do kuchni, a następnie poszłam do pokoju. Ubrałam na siebie kostium i czarne wysokie botki. Następnie weszłam do łazienki i tam zaczęłam robić sobie nie za mocny makijaż. Na sam koniec rozczesałam tylko włosy i popsikałam się mgiełkom. Zbiegłam szybko na dół, wzięłam kluczę od białego McLarena i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i z piskiem opon wyjechałam z posesji. Gdy zaczęłam mijać to coraz więcej sportowych samochodów, poczułam lekki stres. Nie wiedziałam z iloma dobrymi kierowcami przyjdzie mi się dzisiaj zmierzyć. Mam nadzieję, że moje szczęście mnie nie opuści i nie przyjadę jako ostatnia. Nawet nie wypadałoby to królowej San Francisco. Miałam maleńki kłopot z dotarciem na miejsce, gdyż było trudno go znaleźć. Dopiero gdy postanowiłam jechać za innymi samochodami dotarłam na miejsce.
-Widzę, że postarali się, aby policja za szybko nie dowiedziała się o tym miejscu-zaśmiałam się parkując na jakimś wolnym miejscu.
Widząc, jak niektórzy z zaciekawieniem patrzą w moją stronę, stukałam palcem w kierownicę. Miałam już ochotę wyjść z tego samochodu, gdy nagle ktoś zaczął pukać w szybę po mojej lewej.
-O co chodzi?-spytałam w ogóle nie rozpoznając mężczyznę.
-Witaj Hope. Wow jesteś tutaj może od kilku minut, a już wzbudziłaś wokół siebie sensacje. Dużo osób chcę się dowiedzieć kto kryję się w tym aucie-zaśmiał się blondyn.
Zdębiałam na te słowa. Skąd ten facet mnie znał?
-Ej nie bój się jestem od szefa-szybko powiedział widząc moje zdezorientowanie-a tak a pro po jestem Derek.
-Powinnam o czymś wiedzieć przed wyścigiem?-spytałam nie owijając w bawełnę.
-Ścigasz się w siódmym wyścigu z trzema mężczyznami i jedną kobietą. Stawka była cztery koła, ale szef już za Ciebie zapłacił. Dlatego jeżeli wygrasz zgarniasz dwadzieścia baniek. Oprócz tego życzę Ci powodzenia.
-Dzięki-uśmiechnęłam się lekko.
Gdy usłyszałam z ust organizatora, że za kilka minut zaczyna się mój wyścig, podjechałam powoli na pas startu.
-Ej laska, spuść szybę-usłyszałam głos po mojej prawej.
-Co chcesz?-warknęłam, opuszczając szybę.
-Mam dla Ciebie propozycję-uśmiechnął się obleśnie.
-Jaką?-westchnęłam.
-Co ty na to, aby zrobić zakład? Wygrany zgarnia auto przegranego?
Swój zaciekawiony wzrok z chłopaka przeniosłam na jego samochód. Było to cudne czarne Bugatti Veyron. Szybko rozważyłam wszystkie za i przeciw, po czym się do niego szeroko uśmiechnęłam.
-Zgoda-mruknęłam podając mu rękę, którą szybko uścisnął.
***********************************************************************************************
Hejka moi mili!
Życzę wam wesołego Halloween! Z nutką strachu oczywiście hah.
Do następnego!
Niebezpieczna329
CZYTASZ
Gra się rozpoczęła skarbie...
Novela Juvenil(Fragm.) Gdy wróciłam do domu było cicho jak makiem zasiał. Zaniepokojona zaczęłam się rozglądać po wszystkich pomieszczeniach wołając, przy tym brata. Nie mogąc go znaleźć usiadłam na kanapie czując to coraz większe przerażenie. Chciałam już dzwoni...