Rozdział 32

1.6K 46 0
                                    

Pov. Hope

Z niemałym zainteresowaniem śledziłam wzrokiem losy głównych bohaterów. Opychając się różnymi słodyczami głośno komentowałam głupotę, niektórych postaci. Westchnęłam z irytacją, kiedy dostrzegłam, że moje jeszcze chwile temu pełne opakowanie chipsów, jest już puste. Z trudem rozplątałam z kokonu, zrobionego z koca, po czym wstałam. Zgarniając po drodze inne puste opakowania, poszłam do kuchni. Wrzuciłam śmieci do kosza, a następnie powędrowałam do swojej skrytki. Gdy sięgałam już ręką po paczkę pięknie wyglądających ciastek, usłyszałem dzwonek. Mrucząc coś pod nosem, podeszłam do drzwi.

- James, co ty tu robisz? – spytałam zdziwiona, niespodziewaną wizytą chłopaka.

W tej chwili żałowałam, że jednak nie sprawdziłam, kto stoi za drzwiami. Byłam ubrana w byle jaką piżamę, w niektórych miejscach brudną, a na dodatek moje włosy na pewno wyglądały jak siano. Boże zapadnę się za chwilę pod ziemie.

- Idź na górę i spakuj się na kilka dni. – powiedział wchodząc do środka.

- Co? Ale czemu?

- Zabieram Cię gdzieś i nawet nie chce słyszeć słowa odmowy.

- No dobrze, tylko daj mi się jeszcze ogarnąć. – westchnęłam bezsilnie.

Więcej nic nie mówiąc poszłam na górę. Prawie się przeraziłam, gdy spostrzegłam swoje odbicie w lustrze. Jestem pełna podziwu, że James się mnie nie wystraszył. Szybko ściągnęłam z siebie brudne ubrania i weszłam pod gorący strumień wody. Nie miałam zbytnio czasu, aby rozmyślać, na jaki genialny pomysł wpadł chłopak. Wycierając pośpiesznie włosy ręcznikiem, weszłam do pokoju. Ubrałam szybko na siebie kabaretki, czarne luźne spodnie z dziurami i dopasowaną białą, krótką bluzkę. Następnie zaczęłam się pośpiesznie pakować. Zbytnio nie zwracałam uwagi na to, co wkładałam do torby. Jeszcze na chwilę weszłam do łazienki, aby się pomalować i zgarnąć najpotrzebniejsze kosmetyki. W biegu ubrałam jeszcze Vansy w biało-czarną szachownicę. Gdy byłam prawie pewna, że wszystko mam, zbiegłam na dół. Wchodząc do salonu, dostrzegłam, że jest o wiele czyściejszy, niż jeszcze chwile temu. Czując jeszcze większe zażenowanie, weszłam do kuchni.

- Nie musiałeś tego sprzątać. – powiedziałam cicho.

- Musiałem. – uśmiechnął się miło. – Gotowa?

- Tak.

Mężczyzna wziął moją torbę do ręki, po czym wyszliśmy z budynku. Szybko zamknęłam drzwi kluczami, a następnie nieśpiesznie weszłam do pojazdu starszego. Wsłuchując się w melodię, oparłam się głową o szybę. Nawet nie dostrzegłam, kiedy usnęłam.

- Hope, obudź się, już jesteśmy.

Gdy otworzyłam oczy, spostrzegłam, że znajdujemy się na lotnisku. Niepewnie szłam obok James'a, trzymając go za rękę. Co on planował? Nagle do nas podeszło dwóch, dość dobrze napakowanych mężczyzn. Skinęli głową do brązowowłosego, po czym zaczęli gdzieś iść, a my za nimi. Czy powinnam zacząć się bać? Ścisnęłam mocnej dłoń chłopaka, na co on jedynie się do mnie uspokajająco uśmiechnął. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się na pasie startowym i podeszliśmy do czarnego, średniej wielkości samolotu. Stewardessy powitały nas promiennymi uśmiechami, a piloci ukłonili się Jamesowi i pocałowali mnie delikatnie w dłoń. Okej, kompletnie nie wiem, o co tu chodzi. Nieśpiesznie weszliśmy na pokład. Usiadłam w pierwszym lepszym miejscu, najbliżej okna. Musiałam przyznać, że siedzenia były bardzo wygodne. Chłopak jeszcze chwile rozmawiał o czymś z pilotami, po czym zaczął iść w moją stronę. Od razu zaczęłam mu posyłać pytające spojrzenie. Brązowowłosy usiadł koło mnie i złapał mnie za rękę.

- Lecimy do San Francisco.

Na jego słowa, aż serce zaczęło mi szybciej bić.

- Czemu? – spytałam delikatnie się jąkając.

- Ostatnio przez przypadek usłyszałem twoją rozmowę z przyjaciółką i postanowiłem Cię tu zabrać na ten czas.

Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogłam uwierzyć, że zrobił dla mnie coś takiego. Szybko przytuliłam się starszego, a on kojąco zaczął mnie głaskać po plecach.

- Dziękuje.

***

Dojeżdżając do hotelu, nie mogłam przestać się dookoła rozglądać. Czułam jakby wszystko się tu zmieniło. Wychodząc z samochodu, od razu dobiegł mnie ten charakterystyczny hałas tego miejsca. Łapiąc James'a za rękę weszliśmy do drogo wyglądającego hotelu. Czułam się jak jakaś diva, wiedząc że za nami idzie dwóch ochraniarzy. I byłam święcie przekona, że było ich o wiele więcej, ale na razie ich jeszcze nie dostrzegłam.

- Dobry wieczór, na jakie nazwisko była rezerwacja? – uśmiechnął się miło portier. Widziałam jak nie raz spoglądał z zainteresowaniem na tych dwóch mięśniaków.

- Carter.

- Ah tak, apartament na dziewiątym piętrze, proszę tu jest karta.

- Dziękuje, do widzenia.

- Do widzenia, życzę mile spędzonego czasu w naszym hotelu.

Już po kilku chwilach znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze. James przyłożył kartę do czytnika, znajdującego się na drzwiach, po czym mnie w nich przepuścił. Skinęłam mu z uśmiechem głową, po czym weszłam do środka. Wchodząc w głąb mieszkania, aż oniemiałam z wrażenia. Wszystko wydawało się tu być tak drogie i nowoczesne, że aż bałam się czegokolwiek dotknąć.

- I jak podoba się? – spytał chłopak, przytulając mnie od tyłu.

- Tak, jak najbardziej. – odwróciłam się w jego stronę delikatnie całując go w usta.

Mężczyzna dłużej nie czekając przyszpilił mnie do najbliżej ściany, po czym zaczął z jeszcze większym zapałem mnie całować. Oplotłam swoje ręce wokół jego szyi, delikatne się przy tym uśmiechając. Gdy skończyło się nam powietrze, nieznacznie się od siebie odsunęliśmy. Oparłam swoje czoła o chłopaka, cały czas wpatrując mu się intensywnie w oczy.

- To co, teraz idziemy na jakieś dobre jedzenie do restauracji?

- Tak. – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach.

Brązowowłosy oplótł mnie ramieniem wokół pasa, po czym zaczął mnie ciągnąć za drzwi, gdzie czekali posłusznie na nas ochroniarze.     

***********************************************************************************************

Hejjj!

Czy tylko ja czuję się już kompletnie wykończona psychicznie, przez szkołę? Nawet nie mam zbytnio czasu na odpoczynek. Serio dziękuje Bogowi, że już o wiele wcześniej napisałam rozdziały, bo teraz bym nie dała rady. W tym momencie muszę się skupić i w końcu napisać końcowe rozdziały, bo za chwile braknie mi tych w zapasie. A jednak nie czuję się zbytnio na siłach, aby cokolwiek napisać. Dlatego nie mogę się już doczekać świąt i chwili wolnego. Dobra koniec tego użalania się nad sobą. 

Życzę wszystkim miłego dnia, albo nocy!


Gra się rozpoczęła skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz