Rozdział 10

3.2K 72 0
                                    

Pov. Hope

Z lekko przyśpieszonym biciem serca biegłam uliczkami miasta. Słońce dopiero wschodziło za horyzont, ale miasto już od dawna nie spało. Biegnąc mijałam wielu ludzi. Niektórzy wybierali się do pracy, a niektórzy do sklepu. Zmęczona szybkim biegiem przystanęłam na chwilę. Normując oddech sprawdziłam, która jest godzina. Była siódma dziesięć. Gdy miałam już znowu zacząć biec zadzwonił mi telefon.

-Halo?

-Hej skarbie ładnie Ci w nowym kolorze włosów.

-Yy dzięki?-odparłam nieprzekonana.

-Mam dla Ciebie nowe zadanie.

-Co tym razem-westchnęłam.

-Masz o dwudziestej trzydzieści być pod clubem, do którego za chwilę wyślę Ci adres. Więcej dowiesz się na miejscu od moich ludzi.

-No okej, ale jak mam się ubrać?

-Ubierz jakąś sukienkę o i oprócz tego miej przy sobie broń-powiedział i się rozłączył.

Szybko sprawdziłam wiadomość od porywacza, po czym znowu zaczęłam biec. Po jakiś dwudziestu minutach byłam już w domu. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym weszłam do kuchni. Nalałam sobie do szklanki wody, którą od razu wypiłam.

-Wypadałoby wybrać się do sklepu-pomyślałam na głos.

Nie śpiesząc się weszłam na górę, by następnie wejść do łazienki. Będąc już w środku ściągnęłam przepocone ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam włosy i ciało. Czysta i pachnąca wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem, po czym weszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy czarną bluzę z Thrashera i czarne dopasowane legginsy. Z wybranymi ubraniami wróciłam do łazienki. Szybko się ubrałam, po czym zaczęłam suszyć włosy. Będąc już gotowa wyszłam z pomieszczenia. W pokoju ubrałam Vansy, a następie zbiegłam na dół. Wzięłam jeszcze torbę z kuchni i wyszłam z domu. Wsiadłam do czarnego McLarena, po czym wyjechałam z posesji. Jadąc przez miasto słuchałam lecących w radiu piosenek. Będąc już na miejscu wysiadłam z auta, aby następnie wejść do sklepu. Wzięłam koszyk i zaczęłam chodzić między regałami. Mając już wszystkie potrzebne składniki w koszyku, podeszłam do kasy. Szybko zapłaciłam kasjerce należytą sumę, po czym wyszłam ze sklepu. Spakowałam wszystkie siatki do bagażnika, po czym wyjechałam z parkingu. Po trzydziestu minutach byłam już pod domem. Wzięłam zakupy, a następnie podeszłam do drzwi. Zdziwiona zauważyłam, że koło nich leży nie wielkich rozmiarów paczka. Niepewnie podniosłam paczuszkę, po czym weszłam do środka. Weszłam do kuchni od razu siadając na krześle. Powoli otworzyłam paczkę. Była w niej broń, zdjęcie jakiegoś kolesia i list. Otworzyłam list i zaczęłam go pod nosem czytać.

-Witaj księżniczko! Masz tutaj dwie spluwy na akcje, oprócz tego zdjęcie mężczyzny, z którym będzie powiązane twoje dzisiejsze zadanie. Przyjrzyj się mu dobrze. Jeżeli dobrze się dzisiaj spiszesz dostaniesz ode mnie małą nagrodę.

Głęboko westchnęłam, po czym dokładnie przyjrzałam się zdjęciu.

-Nic niezwykłego-prychnęłam pod nosem.

Mężczyzna miał czarne, w niektórych miejscach siwe włosy i średniej długości brodą. Był gdzieś pewnie po czterdziestce.

-Człowiek sukcesu oraz kobieciarz-zaśmiałam się.

Odłożyłam zdjęcie na stół, po czym zaczęłam rozpakowywać torby i robić sobie jedzenie. Po około godzinie mój ryż z warzywami i sosem pieczarkowym był gotowy. Wzięłam talerz do salonu i tam na spokojnie zjadłam obiad. Gdy dochodziła godzina dziewiętnasta wstałam z wygodnej kanapy i podreptałam do pokoju. Ubrałam tam na siebie czarną, dopasowaną, zamszową sukienkę na długim rękawie z chokerem. Na nogi założyłam czarne, zamszowe szpilki na platformie. Następnie poszłam do łazienki, by zrobić tam sobie mocny makijaż i pokręcić włosy. Posikałam się jeszcze perfumą i byłam gotowa. Wzięłam czarną kopertówkę, do której spakowałam chusteczki, czerwoną szminkę, pieniądze, kluczę i pistolet. Schodząc po schodach sprawdziłam na telefonie, która jest godzina. Była dwudziesta. Wyszłam szybko z domu od razu wsiadając do McLarena. Po około dwudziestu minutach byłam już kilka uliczek przed clubem. Westchnęłam zirytowana uświadamiając sobie, że znowu nie umiem rozpoznać osób od porywacza.

-Dobra, pieprze to-szepnęłam, po czym wyszłam z auta.

Oparłam się o maskę samochodu, po czym zaczęłam się dookoła rozglądać. Nagle koło mnie znalazł się jakiś mężczyzna. Niechętnie na niego spojrzałam.

-Ty jesteś Hope?

-Tia-westchnęłam.

-Okej, ja jestem David i mam Ci wyjaśnić plan działania.

-Zamieniam się w słuch.

-Więc, tak pewnie już wiesz jak wygląda Gregory-pokiwałam lekko głową-masz za zadanie zbliżyć się do niego jak najbliżej. Nie interesuję mnie jakim sposobem, po prostu masz to zrobić. W pewnym momencie dołączymy do waszego towarzystwa i zaczniemy z nim kulturalnie dyskutować. Jeżeli nie będzie chciał z nami współpracować, wtedy ty masz za zadanie zacząć do niego celować bronią. Wcześniej niż to będzie koniecznie, masz nie zdradzać swojego położenie, zrozumiano?   

-Tak-odpowiedziałam szybko.

-To dobrze-uśmiechnął się.

-Jeżeli mogę wiedzieć, co on wam zrobił?-zapytałam dość ciekawa.

-Wisi już nam od dawna pieniądze-nie wiem czemu, ale na te słowa przeszły mnie nieprzyjemne ciarki.

-Jeżeli to wszystko co powinnam wiedzieć, to ja już będę szła.

-Pamiętaj, że nie tylko my na niego polujemy. Możliwe, że dziś spotkasz osoby z innych, bardziej potężnych gangów. Więc radzę Ci nie zaleźć im za skórę.

-Okej-odparłam niezachwycona tym faktem.

-Powodzenia.

-Dzięki.

Wzięłam głęboki wdech, a następnie z zadziornym uśmiechem, zaczęłam iść przed siebie. Gdy podeszłam do ochroniarzy Ci dokładnie mi się przyjrzeli, po czym wpuścili mnie do środka. Będąc w clubie, od razu podeszłam do barmana.

-Poproszę Martini.

-Już się robi.

Po chwili dostałam swoje zamówienie. Odwróciłam się w stronę parkietu i popijając drinka, obserwowałam wszystkie osoby znajdujące się w clubie.

-Zabawę czas zacząć.

***********************************************************************************************

Gra się rozpoczęła skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz