Pov. Hope
Siedząc całkowicie rozwalona na siedzeniu, patrzyłam z zaciekawieniem na postać brata, która robiła coś na laptopie. Bawiąc się najbliższą rzeczą, jaka wpadła mi pod ręce, rozmyślałam o sytuacji, która ostatnio miała miejsce. Nie wiedziałam, czy powinnam o niej powiedzieć starszemu. Nie trudno było się domyśleć, że Harry dzisiaj nie był zbytnio w dobrym humorze, gdyż cicho klął patrząc w ekran laptopa.
- Czy mam coś na twarzy? – spytał unosząc na mnie na chwile wzrok.
- Ym nie, nic.
- To co jest?
- A co niby miało by być?
- No nie wiem, dlatego się Ciebie pytam.
Nie odpowiedziałam mu tylko wstałam powoli z krzesła i podeszłam do regału z książkami. Nieśpiesznie sunąc palcem po tytułach książek, zerkałam co kilka chwil na brata, który robił coś teraz na telefonie. Usiadłam na dość wygodnej kanapie, głęboko przy tym wzdychając.
- Dobra nie wytrzymam, mów mi w tym momencie, o co chodzi.
Przygryzłam wargę, po czym niepewnie spojrzałam na starszego.
- Jest taka jedna rzecz, która się ostatnio wydarzyła i dość bardzo mnie zaniepokoiła.
- Jaka? – spytał wysyłając mi pytające spojrzenie.
- Kilka dni temu zostałam tak jakby napadnięta. – odpowiedziałam dopiero po chwili.
Od razu dostrzegłam zmieniające się rysy twarzy szatyna.
- Co? Dopiero teraz mi o tym mówisz? – powiedział podnosząc lekko głos.
- Po prostu nie wiedziałam, czy powinnam Ci o tym powiedzieć.
- Dlaczego niby nie? Jestem twoim bratem i powinienem o takich rzeczach dowiadywać się jako pierwszy! Opowiedz mi dokładnie co się stało.
- Byłam ostatnio wraz z Alice w kawiarni. Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia w lokalu, postanowiłyśmy się na chwile przejść. W pewnej chwili poczułam, że coś jest nie tak. Zauważyłam, że jakiś dwóch typów idzie za nami. Stwierdziłam, że najlepiej będzie się rozdzielić. Niestety wybrałam drogę, która okazała się dość ciemna i nieprzyjemna. Nagle przede mną pojawił się inny mężczyzna i przycisnął mnie do ściany. Mówił coś o wyrównaniu jakiś rachunków, chyba dotyczyły one Ciebie.
- Pamiętasz może jak wyglądał?
- Nie, niezbyt. Jedyne co pamiętam to to, że miał bliznę na twarzy. Byłam za bardzo zdezorientowana i wystraszona, aby coś więcej zapamiętać.
- Rozumiem. – westchnął, po czym usiadł koło mnie.
- To przez niego masz ten siniak na policzku?
- Tak.
- Boli?
- Nie już nie.
- Przepraszam to moja wina. – powiedział, po czym mnie do siebie przytulił.
Nie protestowałam, tylko jeszcze bardziej wtuliłam się w szatyna. Trwaliśmy w tak przyjemnej dla ucha ciszy, dopóki nie poczułam wibracji w tylnej kieszeni spodni. Spojrzałam na wyświetlacz komórki, po czym odebrałam połączenie.
- Halo?
- Hej Hope, jak się czujesz?
- Dość dobrze. – uśmiechnęłam się lekko.
- Niestety dzisiaj nie możemy się spotkać.
- Czemu? – spytałam delikatnie smutniejąc.
- Dziś około dwudziestej czwartej w jednym z kontenerów na porcie morskim odbędzie się wymiana towarów z jednym takim gangiem. A przed tym spotkaniem musze jeszcze załatwić kilka spraw na mieście.
- Oh szkoda.
- Chyba, że chcesz mi towarzyszyć i pojawić się ze mną? - dodał po chwili.
Od razu spojrzałam na brata, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Pokiwał głową na znak, abym się zgodziła.
- Nie przepuściłabym takiej okazji, niech wszyscy wiedzą, że jesteś mój. – uśmiechnęłam się zadziornie.
- A ty tylko moja, będę pod twoim domem po dwudziestej trzeciej.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Do zobaczenia, kocham Cię mała.
- Ja Ciebie też.
Odkładając telefon na bok, szeroko się uśmiechałam. Jednak, gdy dostrzegłam wzrok brata od razu spoważniałam.
- Widzę, że twoja znajomość z Jamesem się rozwinęła.
- No tak, jesteśmy parą.
- To dobrze. Jeszcze chwila, a ten debil zdradzi Ci, gdzie położona jest ich kryjówka. Wtedy wszystkie ich towary, umowy i tajemnice będą nasze. Tylko pamiętaj, nie zakochaj się w nim.
- No co ty, ja w nim? – zaśmiałam się nerwowo.
- No ja mam nadzieję.
Jeszcze chwile posiedziałam z bratem, po czym wróciłam do domu. Niestety na moje nieszczęście trafiłam na straszne korki w mieście, przez co na miejscu byłam dopiero po dwóch godzinach. Zaparkowałam samochód na podjeździe, a następnie nieśpiesznie weszłam do środka.
***********************************************************************************************
CZYTASZ
Gra się rozpoczęła skarbie...
Novela Juvenil(Fragm.) Gdy wróciłam do domu było cicho jak makiem zasiał. Zaniepokojona zaczęłam się rozglądać po wszystkich pomieszczeniach wołając, przy tym brata. Nie mogąc go znaleźć usiadłam na kanapie czując to coraz większe przerażenie. Chciałam już dzwoni...