Rozdział 2. Przebłysk nadziei

430 31 1
                                    


Na targowisku jak zwykle panował straszny harmider - krzyki kupców zachwalających swój towar, szmery rozmów, brzęk pieniędzy. I choć Skałka była otoczona przez znajome odgłosy, wszystko wokół wydawało jej się obce. Może to dlatego, że wszystkie rozmowy były prowadzone jedynie po normańsku. Może też dlatego, że nie był to targ w Trusie, jak dotąd jedynym znanym jej świecie. Przyczynić do tego mógł się też fakt, że był to targ niewolników. I tym razem to Skałka była towarem.

Sama w to na początku nie wierzyła, ale po tygodniu podróżowania między kolejnymi targami, z czego każdy był coraz bardziej oddalony od Trusa, w końcu musiała przyjąć to do wiadomości. Teraz, razem z innymi niewolnicami, stała ze spuszczoną głową, ze zrezygnowaniem wbijając pusty wzrok w ziemię.

W pewnej chwili przed ich grupką stanął mężczyzna zdecydowanie wyróżniający się wyglądem spośród wszechobecnych tutaj Normanów w futrzastych kamizelkach i brudnobrązowych tunikach. Gęsta, smolistoczarna broda i takież wąsy oraz turban na głowie wraz z jaskrawym, cudzoziemskim ubiorem, nie pozwalały na niezwrócenie na niego uwagi. Dlatego też Skałka, mimo swojego otępienia, uniosła głowę i przyjrzała się osobliwemu mężczyźnie.

Oryginał nagle spojrzał na Pomorzankę. Przekrzywił nieco głowę i zmarszczył brwi. W końcu podszedł do dziewczyny i zapytał po normańsku:

- Skąd ty jesteś?

Skałkę już wielokrotnie o to pytano. Dlatego bez zająknięcia powiedziała w tym samym języku przygotowaną już wcześniej formułkę:

- Jestem Pomorzanką z Trusa i mam na imię Skałka. Jestem córką kupca Otłoki. Znam trzy języki: słowiański, pruski i normański. Potrafię tkać, szyć i gotować. Ponadto bardzo szybko się uczę.

- Jesteś z Trusa? - upewnił się brodacz.

Dziewczyna skinęła głową. Opowiedziała pokrótce, jak dostała się w niewolę. Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę, drapiąc się po brodzie.

- Akurat wybieram się do Trusa... - mruknął i podszedł do handlarza niewolników. Skałka bacznie obserwowała brodacza. Coś, jakby malutka iskierka nadziei rozbłysła w jej umyśle. Nadziei na powrót do domu i do wolności. Z mocno bijącym sercem patrzyła, jak tajemniczy mężczyzna targuje się o nią, a potem płaci handlarzowi ustaloną cenę. Została kupiona.

***

Niestety, Johann, jak się później przedstawił Skałce jej nowy właściciel, nie popłynął do Trusa, lecz w przeciwnym kierunku. Był kupcem i, jak się potem tłumaczył, chciał jeszcze odwiedzić ziemie na północy. Czas na jego okręcie, którego załoga o dziwo składała się tylko z niej samej i Johanna, upływał Skałce na bezustannej pracy. Pomagała kupcowi w sterowaniu statkiem, sortowała jego towary, a w portach obsługiwała klientów i pilnowała okrętu, gdy jej pan szedł do miasta. Johann nauczył ją prowadzić rachunki i posługiwać się kamieniem słonecznym, żeby sam nie musiał ciągle się wszystkim zajmować. Nie było tak źle - wprawdzie racje żywnościowe Skałki mogłyby być odrobinę większe, ale za to dostała nowe ubranie zamiast swojej podartej w czasie życia wśród niewolnic sukienki. Oczywiście, najtańsze z możliwych - męską, nieokreślonego koloru tunikę, szare spodnie i brązowe buty. Pasa już nie dostała, więc zamiast niego musiała użyć sznura.

Jedyną rozrywką Skałki były wciąż opowiadane przez Johanna historie jego niezwykłych przygód w czasie podróży po świecie. I choć wiedziała, że były mocno podkoloryzowane, uwielbiała ich słuchać. Zawsze zresztą kochała wysłuchiwać wiadomości o dalekich krajach, tak odmiennych od znanego jej Trusa. Dlatego też, w połączeniu z nadzieją na późniejsze opowiedzenie ich jej rodzinie, opowieści Johanna o śmiercionośnych kałamarnicach i straszliwych sztormach stawały się dla Skałki jeszcze piękniejsze.

Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz