Rozdział 13. Czy aby na pewno?

153 17 0
                                    

Następnego dnia umęczona niewolnica wróciła do chaty szamanki z koszykiem pełnym leczniczych korzeni, po które wysłała ją Gothi. Po dwóch godzinach klęczenia nad kolejnymi roślinkami i ogołacania ich z korzonków, pulsujący ból wkręcał się w jej wątłe plecy. Dziewczyna z ulgą pchnęła drzwi domu, mając nadzieję, że następne obowiązki będzie już mogła wykonywać na siedząco. Cokolwiek, byle nie w kucki.

Gdy tylko przekroczyła próg chatki i owionął ją zapach ziół, do jej uszu dotarł cichy furkot malutkich skrzydełek. Nie mogły to być jednak skrzydła gadziego ulubieńca szamanki, gdyż ten właśnie wylegiwał się przy palenisku, czasem z irytacją machając ogonem i podążając wzrokiem za źródłem dźwięku. Zaciekawiona Słowianka rozejrzała się po izbie w poszukiwaniu sprawcy odgłosu. Tuż pod stropem zauważyła małą, rozmytą, zieloną plamę. Plama nagle obniżyła pułap lotu i zawisła tuż przed nosem Skałki.

Był to Nefryt. Malutki smoczek, z radością strzygąc pióropuszem, machał skrzydłami tak szybko, że rozmywały się one w dwie rozedrgane, furkoczące smugi. Jaszczurek wisiał w powietrzu, precyzyjnie utrzymując się w jednym punkcie. Wyświergotał dziewczynie wesołe, słowiańskie powitanie.

- Nefryt, ty latasz! - ucieszyła się Skałka.

Aż podskoczyła z uciechy, omal nie upuszczając koszyka. Jej radość jednak przerwała szamanka, która odebrała cenne korzenie od swojej niewolnicy. Postawiła kosz na podłodze, a potem wskazała leżący na stole nóż. Zademonstrowała przy tym ruch, jakby przy obieraniu wspomnianych korzeni. Słowianka skinęła głową ze zrozumieniem.

Chwilę później siedziała na zydlu, który Gothi pozwoliła jej postawić na tarasie, i posłusznie obierała twarde, podziemne części leczniczych roślin. Obierki wrzucała do jednej drewnianej miski, a ogołocone z okrywy korzenie - do drugiej. Na tarasie był też Nefryt - po krótkim polowaniu nad głową Skałki, siedział na balustradzie i pałaszował ze smakiem ogromną muchę, która jeszcze przed chwilą dokuczała dziewczynie. Po posiłku oblizał się ze smakiem, machając lekko ogonem.

Nagle spojrzał na ciemną ścianę lasu, która wznosiła się za wioską. Tam, gdzieś wśród zielonych gałęzi, był jego dom. Jego stado.

Jaszczurek stanął w bezruchu, wciąż wpatrując się w bór. Powoli złożył pióropusz, opuścił ogon, a skrzydła lekko przycisnął do boków. Jego łuski z każdą chwilą robiły się coraz bardziej niebieskie, aż w końcu maleńki gad zrobił się całkowicie granatowy. W tym stanie trwał dalej, cały czas patrząc w stronę utraconego domu.

Niewolnica zauważyła dziwne zachowanie Nefryta. Przez moment zaprzestała obierania korzeni. Spojrzała przy tym na malutkiego smoka, który wciąż tęsknie wpatrywał się w ciemną plamę boru za wioską.

Dziewczyna go rozumiała. Nefryt w lesie spędził przecież całe życie - był jego częścią. Nie należał do wioski, do której zabrała go Skałka, nie należał też do Słowianki, ani nawet do Gothi - tylko do lasu. Poza nim nie mógł być szczęśliwy. Tak jak Skałka nie mogła być szczęśliwa z dala od Trusa.

Słowianka czym prędzej wróciła do swojej pracy. Teraz zdecydowanie szybciej i mocniej odkrajała od korzeni ich twardą powłokę. Podjęła decyzję. Niech przynajmniej Nefryt nie cierpi. Jeszcze dziś go wypuści.

***

Skałka brodziła po kostki w mieszaninie zgniłych liści, gałązek i igieł. Z każdym krokiem przybliżała się do czarciego kręgu, przy którym po raz pierwszy spotkała Nefryta. Na jej ramieniu siedział malutki smok, który teraz w podnieceniu strzygł swoim zielonym pióropuszem. Jaszczurek ciągle nasłuchiwał odgłosów lasu, próbując wyłapać wśród nich znajomy trzepot skrzydeł jego stada. Nagle szerzej otworzył oczy i zacisnął mocniej szpony na ramieniu dziewczyny. Słowianka poczuła lekkie ukłucie, lecz nawet się nie skrzywiła. Rozumiała, jak silne emocje muszą teraz targać jej smoczym przyjacielem.

Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz