Rozdział 3. Wyspy zapomniane przez świat

440 33 7
                                    


Skałka uniosła wysoko kamień słoneczny i spojrzała przez niego w zasnute szarymi chmurami niebo. Gdy w końcu znalazła słońce, a Johann skorygował kurs, niewolnica usiadła na ławce i zapatrzyła się w morze. Granatowe grzbiety fal łagodnie wznosiły się i znów znikały w powierzchni oceanu. Stalowe chmury kłębiły się nad horyzontem, a wysoko nad głowami podróżników z wesołym szwargotem przeleciały mewy.

Zaraz... mewy? Skałka od kilku tygodni nie widziała ani jednego ptaka. Po kupieniu jej przez Johanna płynęli wciąż na północ, a potem nagle odbili od brzegu na północny zachód. Aż dotąd płynęli po pełnym morzu, po drodze widząc tylko jednostajną powierzchnię oceanu, przez którą czasem było widać srebrzyste ryby. Ani śladu mewy czy nawet rybitwy.

Nagle, od strony dziobu, na horyzoncie zamajaczyła czarna plama lądu. Była zbyt mała, by mógł to być brzeg kontynentu. Gdy zbliżyli się nieco do tajemniczego lądu, Pomorzanka zyskała pewność, że jest to wyspa.

- Co to jest? - zapytała, wskazując czerniejący w oddali brzeg.

- Wyspa Berk. - odparł kupiec. - To część całego Archipelagu.

- Nigdy o niej nie słyszałam. - zdziwiła się dziewczyna.

- Nie tylko ty... - uśmiechnął się brodacz. - Ja sam kiedyś znalazłem się tu tylko dzięki uśmiechowi łaskawego losu.

I zaczął porywającą opowieść o pewnym fatalnym sztormie, który zagnał go aż na skraj Archipelagu. Tam, dryfując, uczepiony szczątków swojego statku, znalazł schronienie wśród mieszkańców Berk. Od tamtego czasu Archipelag stał się jego drugim domem i opuszczał go tylko na wyprawy po egzotyczne na tych wyspach towary: atrament, szklane flakoniki, nasiona najprzeróżniejszych roślin...

Wtedy w historię gadatliwego kupca nagle wkradł się furkot skrzydeł. Na ławce obok Skałki wylądowała... jaszczurka. Była ogromna - prawie pół metra długości, z wielką, okrągłą głową i długim ogonem zakończonym strzałką. Z jej zielono-czerwonego grzbietu wyrastały delikatne, błoniaste skrzydła. Osobliwy gad przyglądał się dziewczynie swoimi przenikliwymi, żółtymi oczami.

Niewolnica przez chwilę patrzyła na dziwne stworzenie z mieszanką zdziwienia, niepokoju i podziwu. W końcu ostrożnie uniosła rękę i lekko przysunęła ją do niezwykłego zwierzęcia. Jaszczurka obwąchała dokładnie dłoń Słowianki, a potem... otarła się o nią bokiem, cicho przy tym mrucząc. Miała szorstkie, ciepłe łuski. Skałka uśmiechnęła się i ostrożnie pogłaskała osobliwe zwierzątko. To natychmiast wskoczyło jej na kolana, domagając się dalszych pieszczot.

- Gratuluję odwagi. - powiedział Johann, nie próbując nawet ukryć zdziwienia. - Ja sam jeszcze boję się smoków.

Rzekomy "smok" spojrzał na kupca z pogardą, syknął złowieszczo i odleciał czym prędzej, łopocząc swoimi małymi skrzydełkami. Dziewczyna odprowadziła go zaskoczonym wzrokiem.

- Smoków? - upewniła się. - Przecież to było tylko jakieś zwierzę. Może i dziwne, ale na pewno nie smok.

- Od kiedy jesteś taką ekspertką od smoczej rasy? - zapytał ironicznie kupiec.

- Słyszałam o jednym, który mieszkał pod Krakowem. To się znam. - obrażona Skałka założyła ręce na piersiach.

Johann roześmiał się tak głośno, że jeszcze długo nie mógł złapać oddechu. Gdy się nareszcie uspokoił, powiedział tajemniczo:

- Uwierz mi. Gdy dalej popłyniemy przez Archipelag, z pewnością przekonasz się do nazwy "smok".

- Ale potem popłyniemy do Trusa, prawda? - zaniepokoiła się niewolnica.

Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz