Po intensywnym treningu, zdyszana Strzała opadła na ławeczkę za domem. Drewniany miecz oparła o ścianę obok, tuż przy wysłużonym toporze. Próbując ochłonąć po wysiłku, zapatrzyła się w niewielki placyk przed sobą.
Nie było tego wiele. Kawałek udeptanej ziemi, mniej więcej kolistego kształtu, otoczony pochyłymi dachami sąsiednich domów. W wiosce nie można było liczyć na luksus dużej ilości miejsca - budynki były stłoczone ze sobą niczym wystraszone owce, gdy w okolicy grasują smoki. Wszystkie zwierzęta trzymane były na obrzeżach, tuż przy polach uprawnych.
Ta malutka przestrzeń jednak w zupełności starczyła, by zdobyć na niej doświadczenie w walce. Dziewczyna uśmiechnęła się do wspomnień. Pamiętała doskonale codzienne treningi, jakie urządzał im ojciec.
Była wtedy małą dziewczynką, z odstającymi warkoczykami i co rusz nową dziurą po mleczaku. Zawsze z entuzjazmem obserwowała, jak Egil ćwiczył z tatą kolejne cięcia, bloki i uniki. Brat poruszał się z nieprawdopodobną dla niej gracją i szybkością, błyskawicznie odpowiadając na ataki ojca. Był doskonały. A ona bardzo chciała być taka jak on.
Pamiętała, jak wtedy ustawiała się z boku, próbując naśladować ukochanego mistrza. Jeszcze nieporadnie, z patykiem w ręce zamiast broni, lecz z determinacją powtarzała każdy ruch brata. Ojciec śmiał się serdecznie, widząc jej wysiłki. Sam Egil czasem się do niej uśmiechał, rzucając przy tym jakimś miłym słowem.
- Tak trzymaj, Strzałko!
- Świetnie, młoda!
- Jeszcze trochę, a będziesz lepsza ode mnie.
Potem tata dawał mu odpocząć, a ją samą brał w obroty.
Te ćwiczenia nie były tak widowiskowe. Uczyła się podstaw, a podstawy bolały. Nie dało się uniknąć błędów, które skutkowały twardym zderzeniem z drewnianym orężem. Czasem wystraszony ojciec musiał sprawdzić, czy przypadkiem nie stała jej się krzywda. Innymi razy sam przerywał trening, uznając, że kochana córeczka z pewnością ma już dość.
Jak bardzo się wtedy mylił... Zawsze, bez względu na siniaki i obolałe ramiona, mała Strzałka z pasją zaciskała piąstki.
- Jeszcze raz! - wołała wtedy. - Jeszcze raz!
Egil zwykle kwitował to dumnym skinięciem głowy.
Tamtego dnia, gdy Strzała znów napierała na dalsze ćwiczenia, brat wstał z ławeczki. Oznajmił, że idzie do kolegi. Dziewczynka natychmiast opuściła broń i, wlokąc drewniane ostrze do ziemi, podeszła do niego.
Zadarła głowę, patrząc prosto w kochaną twarz, okoloną strzechą jasnych włosów.
- A nie pobawimy się dzisiaj razem? - zapytała, starając się zrobić jak najsłodszą minę. O ile tak szkaradne dziecko, jakim była, w ogóle mogło wyglądać słodko.
Egil nachylił się do niej, próbując jakoś przebłagać ją uśmiechem.
- Akurat dzisiaj się już umówiłem. - powiedział. - Ale za to jutro się pobawimy, dobrze?
- A złapiemy jutro straszliwca? - zapowietrzyła się siostra.
Od dawna już jej to obiecywał. Parę razy nawet się wybrali na takie polowanie, ale za każdym razem sprytny smok w ostatniej chwili im uciekał. A może to Egil zawsze trochę za mało się krył przed ofiarą?...
- Oczywiście, że złapiemy. - chłopak lekko zapukał w jej hełm. - Ty mała lisico.
Strzała otarła łzy, próbując jak najszybciej się pozbyć tej oznaki słabości. Szybko rozejrzała się, czy nikt jej w takim stanie nie widział.
CZYTASZ
Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować Smoka
FanfictionA gdyby tak na Berk... nagle zjawiła się obca spoza Archipelagu? Skałka, do bólu uparta Pomorzanka z Trusa, w wyniku fatalnego zbiegu okoliczności dostaje się w niewolę. Przechodząc z rąk do rąk, w końcu trafia na ukrytą przed światem wyspę, której...