Dwa dni później, tuż przed rozpoczęciem zwyczajnego już czasu wolnego, szamanka łagodnie skinęła ręką na swoją niewolnicę. Młoda Słowianka była już rozradowana wizją niedalekiej przechadzki po wiosce, podczas której być może znowu spotka Leonarda. Wczoraj także z nim rozmawiała, i jak dotąd był on jedynym człowiekiem poza Gothi, który odnosił się do niej życzliwie. Dlatego szybko podeszła do swojej pani, czekając na być może ostatnie zadanie tego dnia.
Staruszka wskazała wiklinowy koszyczek, a potem pokazała leżący na stole charakterystyczny liść jaskółczego ziela. Jak na razie jeden z nielicznych, które Skałka potrafiła rozpoznawać. Następnie szamanka pokazała na palcach, że życzy sobie siedmiu takich liści, i wskazała laską drzwi jako znak, że dziewczyna ma iść sama. Pomorzanka z szacunkiem kiwnęła głową i wzięła do ręki koszyk. Po drodze do drzwi zdążyła jeszcze pogładzić po grzbiecie smoczego ulubieńca szamanki i wyszła na taras przed domem. Jej śpiesznie kroki głośno zadudniły na krętych, drewnianych schodach.
Jaskółcze ziele... Skałka widziała je wczoraj w lesie, niedaleko urwiska. Teraz wykona tę jedną prostą pracę i witaj wolności! Niestety, tylko do wieczora.
***
W rażącym ciemną, soczystą zielenią lesie jak zawsze rozlegał się śpiew ptaków, a przegniłe igliwie cicho szeleściło pod stopami szczupłej Słowianki. Nie zwracając na te odgłosy większej uwagi, dziewczyna uważnie przyglądała się ściółce w poszukiwaniu ziela, po które została wysłana. Dostrzegając je wśród zbrązowiałych igieł, listków i malutkich gałązek, natychmiast zrywała tylko jeden z jego liści. Starała się przy tym nie poplamić jego ogniście pomarańczowym sokiem. Dla tego soku właśnie wierzy się, że jaskółcze ziele łączy w sobie wszystkie pierwiastki przyrody: ziemi, wody, powietrza i ognia. Skałka słyszała też o wielkich uczonych, którzy właśnie w tym zielu upatrywali kamienia filozoficznego, zdolnego zamieniać dowolny materiał w złoto. A poza tymi owianymi legendami właściwościami, był to całkiem niezły lek na kurzajki.
Pomorzanka zebrała już sześć pożądanych przez szamankę liści. Jeszcze tylko jeden.
Nagle natknęła się na muchomora. Trujący grzyb dumnie wznosił swój siny kapelusz ponad otaczającą go gnijącą ściółkę. Skałka dojrzała obok niego kolejnego jego pobratymca. A potem jeszcze jednego, i jeszcze następnego... Niezliczone szarosine grzyby tworzyły ogromny okrąg leżący wśród drzew, o średnicy kilku metrów.
Czarci krąg.
Słowianka nie była nazbyt przesądna, lecz tym razem z niepokojem wciągnęła powietrze w płuca. Czarcie kręgi to przecież siedliska złych mocy. A z takimi nikt nie chciałby mieć do czynienia.
Wtedy, na samym środku kręgu muchomorów, zauważyła jaskółcze ziele. Nigdzie indziej. Niewolnica cicho jęknęła. Z jednej strony, wchodząc do kręgu, może narazić się na działanie bliżej nieokreślonych, złych uroków. Ale z drugiej to jedyne ziele w zasięgu wzroku, a potem Skałka nareszcie będzie miała wolne... A może te opowieści o muchomorowych kręgach i demonach są tak samo wyssane z palca jak niektóre historie Johanna?
Tak, z pewnością są. Muszą być.
Dziewczyna ostrożnie przeszła nad szarymi kapeluszami grzybów i podeszła do malutkiego, przytulonego do ziemi ziółka. Zerwała jeden liść i schowała go do koszyczka. Jeszcze raz, z szybko bijącym sercem, rozejrzała się w poszukiwaniu niebezpieczeństwa.
Wtem wśród pni drzew zamajaczyła czarna sylwetka smoka. Najprawdziwszego, skrzydlatego jaszczura, takiego, jak widziała w siedzibie Smoczej Akademii. Ogromny gad, kiwając na boki rogatym łbem, groźnie przyglądał się stojącej pośrodku kręgu Słowiance.
CZYTASZ
Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować Smoka
FanficA gdyby tak na Berk... nagle zjawiła się obca spoza Archipelagu? Skałka, do bólu uparta Pomorzanka z Trusa, w wyniku fatalnego zbiegu okoliczności dostaje się w niewolę. Przechodząc z rąk do rąk, w końcu trafia na ukrytą przed światem wyspę, której...