W siedzibie Smoczej Akademii, jak co dzień rano, wszyscy jej członkowie powoli się zbierali. Na miejscu jako pierwszy był oczywiście Czkawka, w głębokim zamyśleniu gładząc smolistoczarne łuski jego ukochanego Szczerbatka. Uszaty smok właśnie leżał z rozkoszą na grzbiecie i wywieszał język, poddając się pieszczotom jego właściciela.
Wtedy zimne, poranne powietrze przeciął łopot skrzydeł i na środku areny wylądował błękitny smok z wojowniczą blondynką na grzbiecie. Dziewczyna odgarnęła opadającą na oczy grzywkę i zeskoczyła na kamienne płyty Siedziby. Czkawka nagle drgnął, jakby wybudził się z letargu. Przestał już głaskać swojego smoka i spojrzał na przyjaciółkę uważnym wzrokiem.
- Astrid? - zapytał. W jego głosie było pewne niepokojące napięcie, które zmusiło blondynkę do odwzajemnienia spojrzenia.
- O co chodzi? - spytała.
- Podobno jakiś tydzień temu pobiłaś Strzałę na oczach całej wioski. Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego?
- Dopiero teraz się o tym dowiedziałeś? - zdziwiła się Astrid. Zazwyczaj wieści tego typu docierały dosyć szybko do przyszłego wodza. Chociaż... ostatnio rzeczywiście spędzał większość czasu w kuźni.
- Tak, dopiero teraz. - jednonogi szatyn wstał i skrzyżował ręce na piersiach. Jego smok, zawiedziony przerwaniem pieszczot, cicho mruknął i przewrócił się na brzuch, oglądając swoje łapy. - Myślałem, że się lubicie, a tu proszę.
- Bo się lubi... łyśmy. - powiedziała blondynka, sięgając do siodła na grzbiecie swojego gada i odczepiając od niego swój ulubiony topór o dwóch ostrzach. - Po prostu przyszłam z nią porozmawiać, a ona zaczęła mnie obrażać. A potem... wiadomo. Znasz mnie przecież.
Czkawka pokiwał głową z lekkim uśmiechem. Astrid od zawsze była znana w całej wiosce z nad wyraz wybuchowego charakteru. Nawet jak na standardy wikingów. W Akademii większość członków musiała uważać, by przypadkiem nie otrzymać nagłego ciosu łokciem, zostać rzuconym na ziemię albo nie wylądować z toporem przy szyi. A najgorzej w tej kwestii miał Sączysmark, który najczęściej stawał się ofiarą rozwścieczonej wojowniczki.
- A o czym rozmawiałyście, jeśli mogę wiedzieć? - chłopak drążył temat.
Astrid zamyśliła się, wpatrując się w swoje odbicie w ostrzach jej toporu. Pamiętała doskonale jeszcze pięcioletnią Strzałę, z którą bawiła się całymi dniami. Razem wchodziły na drzewa, kradły jabłka sąsiadom, bawiły się w łowców smoków... Ona zawsze była silniejsza i zwinniejsza od jej rudowłosej towarzyszki zabaw. A Strzała, czując się gorsza od Astrid, odbijała to sobie na smokach. Dlatego bez litości ścigała wszystkie napotkane Strzaszliwce, z iskrami w oczach słuchała opowieści o odważnych czynach łowców smoków, a podczas nocnych ataków tych ziejących ogniem "bestii" zawsze wyrywała się do pomocy. Teraz blondynka w pewien sposób czuła się winna tego, kim stała się Strzała. Szczególnie po wysłuchaniu argumentów jej rudowłosej koleżanki. A kara za zabijanie smoków musiała być surowa, szczególnie znając niemal fanatyczną miłość Czkawki do skrzydlatych gadów.
Nie, Astrid nie mogła jej wydać.
- A, tak, o tej całej Skałce. - powiedziała w końcu wymijająco. - Potem nie wiem, co w nią wstąpiło. Zresztą, czy to ważne?
Czkawka przyjrzał się jej badawczo, lecz nie był w stanie odczytać myśli dziewczyny. W końcu machnął ręką lekceważąco, zdając sobie sprawę, że i tak nigdy się nie dowie prawdy. A poza tym, czy to naprawdę ważne?
Nie, na pewno nie.
Zresztą nie miał już czasu na dalsze zastanawianie się nad jakąś tajemniczą rozmową sprzed tygodnia. Oto nad areną rozległ się szum skrzydeł i do Siedziby Akademii wleciała reszta jeźdźców smoków, rozpoczynając tym samym kolejny dzień treningów.
CZYTASZ
Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować Smoka
FanfictionA gdyby tak na Berk... nagle zjawiła się obca spoza Archipelagu? Skałka, do bólu uparta Pomorzanka z Trusa, w wyniku fatalnego zbiegu okoliczności dostaje się w niewolę. Przechodząc z rąk do rąk, w końcu trafia na ukrytą przed światem wyspę, której...