Leonard stanął pod drzwiami swojego domu. Uniósł dłoń i chwycił toporną klamkę, która sterczała z desek wejścia do drewnianego budyneczku. Na chwilę zamarł w bezruchu, jakby wahając się, czy powinien wchodzić do środka. W końcu jednak mocniej zacisnął palce na klamce, pchnął drzwi i wszedł do wnętrza domu.
W izbie zebrała się już cała rodzina. Kto by się spodziewał. Mama stała pod ścianą ze skrzyżowanymi ramionami, a w podobnej pozycji zastygła Lilia, z tym że po przeciwległej stronie. Przy stole natomiast siedzieli ojciec i dziadek. Obok paleniska, na starym kocu leżała Iskra. Mała smoczyca na widok chłopaka uniosła łebek i wesoło machnęła kolczastym ogonem.
Przynajmniej jedna życzliwa mu istota.
Wszyscy członkowie rodziny w jednej chwili spojrzeli na niego, jakby wejście młodego Eriksona właśnie przerwało ich rozmowę. Już wiedzieli. Chłopak czuł to w ich spojrzeniach i w tej morderczej atmosferze, która wisiała w izbie niczym gaz zębiroga.
- Nie chciałbyś może nam czegoś powiedzieć, Leonardzie? - ojciec wyraźnie silił się na spokój. Niezbyt udanie zresztą.
Zapytany rozejrzał się jeszcze raz po twarzach zgromadzonych. Nareszcie wciągnął w płuca porządną porcję powietrza i oznajmił:
- Tak. Spotykałem się jeszcze ze Skał... znaczy z tą niewolnicą. Wygarnąłem jej w końcu, co o niej myślę. Teraz z pewnością już nie będzie chciała ze mną rozmawiać.
Cała rodzina wciąż milczała. Najwidoczniej nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Ucieszony tą ostatnią chwilką spokoju, Leonard sam także oparł się o ścianę.
- To tyle. - powiedział.
Wstrzymał oddech, przygotowując się na burzę wrzasków, żelaznych argumentów, lamentów nad stoczeniem się pierworodnego i głuchych uderzeń pięści w stół.
A burza, istotnie, nadeszła.
***
Do domu Gransonów, jak zwykle w porze kolacji, wkroczyła Strzała. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, równocześnie odrzucając na plecy swoje płomienne warkocze. Jednym spojrzeniem zbadała stan przygotowań do posiłku. Trzeba przyznać, że tym razem nieco się zdziwiła zastaną sytuacją w domu.
Mama i tata siedzieli właśnie przy stole. Pustym stole, ku rozpaczy wygłodniałego żołądka wojowniczki. Co więcej, nad paleniskiem nie było ani kociołka, ani nawet jednej patelni. Za to twarze rodziców przybrały dziwny, jakby zmartwiony, a jednocześnie wściekły wyraz. Strzała niepewnie podeszła do stołu, bacznie obserwując ojca i matkę.
- Cześć. - powiedziała, wahając się nieco. - ...Mam pomóc przy kolacji?
Najwidoczniej nie o to jednak chodziło. Mama spojrzała na nią twardo.
- Siadaj. - wychrypiała. - Musimy poważnie porozmawiać.
Czego, jak czego, ale szybkości w działaniu nie można Snorriemu odmówić. Dziewczyna zacisnęła zęby, gotując się do nadchodzącej batalii. Posłusznie usiadła na krześle i przysunęła się do stołu. Z doskonale udanym zaskoczeniem spojrzała na rodziców.
Przez długą chwilę nad blatem wisiała gęsta, chwytająca za gardło cisza. Przerwał ją dopiero głos wyraźnie zagniewanego ojca.
- Dlaczego zadajesz się z tym śmieciem?! - zapytał wprost, waląc pięścią w stół. Świerkowe deski jęknęły głucho pod wpływem jego niedźwiedziej siły.
- Leonardem? - Strzała uniosła brwi. - Ale o co wam chodzi? Wbrew pozorom, to całkiem mądry facet. Czasem nawet odważny.
- Ojciec mówi o tej... niewolnicy. - wyjaśniła matka, patrząc córce w oczy.
CZYTASZ
Słowianka, Smoki i Wikingowie | Jak Wytresować Smoka
FanficA gdyby tak na Berk... nagle zjawiła się obca spoza Archipelagu? Skałka, do bólu uparta Pomorzanka z Trusa, w wyniku fatalnego zbiegu okoliczności dostaje się w niewolę. Przechodząc z rąk do rąk, w końcu trafia na ukrytą przed światem wyspę, której...