9 (18+)

987 34 2
                                    

-Dinah – szepnęła Camila prosto do mojego ucha. Od kilkudziesięciu minut leżała wtulona w moją klatkę piersiową i bawiła się moimi palcami – Może chcesz przychodzić do mnie rzadziej? Dam sobie radę.

Miałam nadzieję, że nigdy nie zobaczy mojego zmęczenia. Prawda była taka, że od kilku miesięcy bywałam u niej cztery razy w tygodniu i spędzałam z nią po kilka godzin. Przychodziłam do niej zaraz po szkole i spędzałam z nią czas do wieczora. Czasami odrabiałam lekcje bądź uczyłam się do egzaminów. Lubiła to. Z chęcią przyswajała nową wiedzę. Gdy dawałam jej swoje książki z filozofii praktycznie znikała do końca spotkania. Musiałam odrywać ją od czytania na same bezczelne sposoby. Poza spędzaniem z nią czasu musiałam znaleźć jeszcze momenty, w których mogłam się uczyć, siedzieć z rodziną czy też z przyjaciółkami. Nie wspominając o tym, że pracowałam co weekend, aby zdobyć jak najwięcej kasy.

Camili nie podobało się to jak się zamęczam. Dla niej niepotrzebnie pracowałam. Od śmierci jej rodziców dostawała rentę, która co miesiąc wpływała na jej konto. Podobno była tak zabezpieczona, aby jej dziadkowie nie mogli nic stąd zabrać. Szatynka twierdziła, że nie muszę pracować. Przez większość życia nie zabierała stamtąd pieniędzy, przez co odłożyła się spora suma. Oczywiście nie zawahała się mi tego pokazać. Jej zaufanie względem mnie było ogromne co niewątpliwie mnie zadziwiało. Mogłam, w każdej chwili pozbawić jej wszystkich pieniędzy, które zbierała całe życie. Mimo tego, że suma, którą miała na koncie mogła zapewnić nam spokojny start w życiu, wiedziałam, że muszę zarabiać. Chciałam, aby niczego w życiu nie musiała się obawiać. Zresztą wyrywanie się na kilka godzin wieczorem z domu było dobrym pomysłem. Świetnie spędzało mi się czas z Mani jednocześnie zajmując się barem. Mimo tego, że nie miałam do tego talentu czarnoskórej udało się wcisnąć mnie z nią na zmiany. Wiedziałam, że flirtuje ze swoim szefem od tygodni, więc był bardzo przychylny jej pomysłom.

-Karla, myślałam, że cieszysz się z naszych spotkań – lekko pogłaskałam ją po policzku – Wiesz jakbym za Tobą tęskniła, gdybym odpuściła sobie choćby jeden dzień?

-Ja za Tobą też, ale chcę żebyś miała też czas dla siebie – jej dłoń sunęła po mojej talii – Nie możesz być ode mnie zależna. Nie chcę, abyś myślała, że trzymam Cię tutaj siłą.

-Nie trzymasz mnie siłą – zaśmiałam się lekko ją całując – Siłą to ja Cię mogę teraz przytrzymać – usiadłam na niej i delikatnie zaczęłam całować jej szczękę.

Z tygodnia na tydzień pozwalałyśmy sobie na coraz więcej. Wiedziałam, że Camili od początku chodzą po głowie nasze zbliżenia. Sama musiałam się blokować. Mimo tego, że na początku zakładałam, że na seks z Camilą nie będę mieć problemu czekać, rzeczywistość okazała się przerażająca. Moja Ślicznotka nie była tak niewinna jak mi się wydawało. Jej dłonie stale jeździły po coraz to bardziej niebezpiecznych partiach mojego ciała, a jej wzrok wypalał często dziury w moich dekoltach. Może nie powinnam była ubierać się przy niej wyzywająco, ale widziałam jak wielką przyjemność sprawia jej obserwowanie każdego odkrytego elementu mojej skóry.

Problem nie tkwił jednak w Camili czy w jej wieku. Wiedziałam, że na razie nie mogłam zabrać jej na dłużej z ośrodka. Nie chciałam też zabawiać się z nią w moim rodzinnym domu, ani w mieszkaniu Mani. W pokoju Camili nie miałyśmy zbytnio swobody. W każdej chwili ktoś mógł wejść do środka. Mimo tego, że nigdy się tak nie wydarzyło, zawsze się stresowałam. I tak cudem było to, że dostała pojedynczą salę. Kiedyś rozmawiałam o tym z jej lekarzem. Według niego każda współlokatorka powodowała, że szatynka jeszcze bardziej zamykała się w sobie. Nie było sensu, więc trzymać jej z innymi.

I'm just curious, is it serious? - CAMINAH/CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz