10

478 30 2
                                    

Jak co środę udałam się z Camilą do parku. Czasami lądowałyśmy tylko w lodziarni, innym razem na zakupach czy u Mani. Odkąd na dworze zaczęło robić się cieplej szatynka chętnie ukazywała coraz więcej swojego ciała. Praktycznie pierdoliłam ją wzrokiem, za każdym razem, gdy odsłaniała swoje śliczne nogi. Camila dobrze to wiedziała. Wykorzystywała każdą moją słabość, abym tańczyła jak mi zagra. Nie miałam pojęcia jak ktoś mógł uznać ją za chorą. Zachowywała się jak w pełni zdrowa nastolatka.


-Di, zabierzesz mnie kiedyś do wesołego miasteczka? Chcę randkę jak z filmów – uśmiechnęła się szeroko sącząc bardzo delikatnego drinka, którego jej zamówiłam.

-Nie będziesz bała się wysokości? Przecież nie lubisz – obserwowałam jak bawi się słomką, co było niewątpliwie urocze.

-Ale chcę spróbować – zaśmiała się widząc jak mnie rozprasza. Lekko uderzyła językiem o słomkę, aby skupić moją uwagę.

-Karla, wiesz, że w niczym Ci nie odmówię – wzięłam łyk swojego soku. Łyżeczką lekko odkroiłam kawałek bezy, którą zamówiłyśmy na pół. Nie lubiłam słodyczy, ale mój Skarb chciał spróbować, a je nie mogłam jej odmówić. Z szerokim uśmiechem podałam jej fragment ciasta.

-A Ty o jakiej randce marzysz? Jak już w końcu wyjdę – uśmiechnęła się szeroko, gdy przełknęła kawałek ciasta.

-Chciałabym Cię zabrać na wyjazd w góry. Spędziłybyśmy miło czas oglądając widoczki, zrobiłybyśmy sobie piknik na jednym ze szczytów, mogłabym Cię molestować wśród łona natury – wsunęłam w jej usta kolejną porcję ciasta.

-Di, a poznam kiedyś Twoje przyjaciółki? – na chwilę mnie zatkało. Nie spodziewałam się, że będzie chciała. Czasami obawiała się samej Mani.

-Na kawę czy na imprezę?

-Zrobiłabyś dla mnie imprezę?! – praktycznie podskoczyła ze szczęścia – Ale taką prawdziwą? Z alkoholem, nocowaniem i w ogóle? – tym razem wróciło to jej wewnętrzne dziecko. Gdy nie przesadzała była bardzo urocza. Podobało mi się to, że umie cieszyć się życiem.

-Pogadam z Twoim lekarzem. Może pozwoli mi Cię zabrać na jedną nockę? Tylko niczego Ci nie mogę obiecać – pogłaskałam ją po dłoni – Obiecuję Ci Karla, że jeśli mi pozwoli to zwołam dziewczyny i zrobimy prawdziwą imprezę – cmoknęłam ją w palce przez co szeroko się uśmiechnęła.

-Myślisz, że mnie polubią? – dokończyła swojego drinka i spojrzała na kawałek ciasta, który jeszcze został. Wiedziałam, że ma na nie ochotę. Podałam jej łyżeczkę, aby w spokoju mogła jeść i się mną nie przejmować.

-Karla, Ciebie nie da się nie lubić.

Uśmiechałam się szeroko widząc jak dobrze sobie radzi. Była coraz odważniejsza. Dojrzewała na moich oczach co sprawiało, że byłam dumna, z każdego niewielkiego gestu. Miałam rację, że od samego początku wierząc, że Camili się poprawi. Mani próbowała wyprowadzić mnie z tego myślenia, ale sama widziała wszelkie zmiany.


Najczęściej podczas powrotów do ośrodka Camila wskakiwała na moje plecy. Mocno chwytałam ją za uda i dzielnie maszerowałam z nią te kilkanaście minut. Nie sprawiało mi to żadnego problemu. Z uwagi na to ile trwały już nasze spotkania, i ile razy musiałam ją nosić, moje mięśnie znacznie przybrały na sile.

Ta pozycja miała swoje plusy. Nie dość, że przez kilkanaście minut miałam ją nad wyraz blisko to dodatkowo Camila stale mnie zaczepiała. Całowała mnie po głowie bądź barkach. Głaskała moje ramiona, a czasami nawet chwytała za cycki. Nie przejmowała się otaczającymi nas ludźmi.

I'm just curious, is it serious? - CAMINAH/CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz